REKLAMA

Kanye West kandyduje na prezydenta USA i ma poparcie Elona Muska

Co jakiś czas powtarzam sobie, że przestanę się już dziwić tym wszystkim abstrakcyjnym sytuacjom rodem z serialu „Black Mirror”, ale potem przychodzi nowy dzień i moja szczęka ląduje na podłodze. Wprawdzie Kanye West już zapowiadał/groził tym, że będzie kandydować na urząd prezydenta USA, tak teraz ostatecznie wprowadził te plany w pierwszy etap wdrażania.

Kadr z klipu Runaways od Kanye Westa
REKLAMA
REKLAMA

Pisząc ten tekst ciągle nie mogę odrzucić od siebie wrażenia, że nasza rzeczywistość przynależy do „Simpsonów” czy „Ricka i Morty’ego”, no, ale postaram się być, w miarę, profesjonalny. Tym niemniej, mamy dopiero lipiec, a mój mózg jest już powoli przegrzany od nadmiaru abstrakcji.

Okazuje się bowiem, że Donald Trump rozpoczął być może niezwykle „barwną” tradycję otwierania urzędu prezydenta USA (przez niektórych nazywanego przywódcą wolnego świata) na postaci, które mają konotacje show-biznesowe. Wprawdzie swego czasu prezydentem Stanów Zjednoczonych był aktor – Ronald Reagan. Gubernatorem Kalifornii był też przecież sam Terminator, czyli Arnold Schwarzenegger.

Mam jednak wrażenie, że o ile tamte przypadki były dość odosobnione w czasie i przestrzeni, tak teraz powoli wszelkiej maści celebryci rozochocili się jeszcze bardziej i nie czują już większych oporów, by realizować też swoje ambicje jako rządzący krajem. To oczywiście z jednej strony piękno demokracji, ale z drugiej trochę jej parodia. Bo gdyby jeszcze z tej opcji skorzystała Oprah Winfrey czy Neil deGrasse Tyson to nawet można by mieć wielkie nadzieje na dobre zmiany.

Ale gdy po katastrofalnej kadencji Donalda Trumpa chęć "wjazdu na chatę", tudzież zamieszkania w Białym Domu, zgłasza Kanye West, to sytuacja robi się skomplikowana.

Czy w konstytucji USA pojawią się rymowane paragrafy? Czy cała kancelaria prezydenta zacznie chodzić w obuwiu produkowanym przez Westa? Czy hymn Stanów Zjednoczonych doczeka się rapowej przeróbki? Czy świat wytrzyma fakt, że Pierwszą Damą zostanie Kim Kardashian, która swego czasu debiutowała w show-biznesie za pośrednictwem seks-taśmy? Wiem, że to są tendencyjne, prostolinijne pytania ale, przepraszam najmocniej, żadne inne nie przychodzą mi do głowy w kontekście ewentualnej prezydentury Westa.

Wyobrażacie sobie świat rządzony przez celebrytę i gwiazdę hip-hopu w jednym? To trochę tak jakby papieżem został piłkarz, a prezesem Banku Światowego stand-uper.

Okładka płyty Ye Kanye Westa, na której przyznaje, że cierpi na chorobę afektwynwo dwubiegunową

Jakie osiągnięcia i zaplecze może mieć jakikolwiek muzyk, by mówić o tym, że ma on predyspozycje do rządzenia krajem? Jaki kierunek rozwoju świata nada na tym stanowisku ktoś, kto nieświadomie ujawnia hasło do swojego smartfona, a także publicznie przedstawia pomysł na iPlane 1, który nawet nie należy do niego?

A najbardziej przerażające w tym wszystkim jest to, że Kanye West jest na tyle popularny i bogaty (przyznaję, ma smykałkę do biznesu, ale to o niczym pozytywnym od razu nie świadczy), że ma realne szanse na to, by wygrać wybory. Na Wu-Tang Clan i świętej pamięci 2Paca, kandydaturę Westa publicznie poparł już Elon Musk. Nawet jeśli informacja o jego kandydowaniu na najwyższy urząd w państwie jest zwykłym trollingiem bądź happeningiem.

Z drugiej strony, może w tych obecnych, tak szalonych, niepewnych i pełnych absurdu czasach potrzebny jest właśnie ktoś taki jak Kanye West na stanowisku „dowódcy wolnego świata”?

REKLAMA

Może klasyczny polityk sobie po prostu nie da z tym wszystkim rady? A może po prostu jesteśmy o krok od Apokalipsy, i za jakieś sto-dwieście lat nasi potomkowie będą wspominać schyłek cywilizacji i względnego dobrobytu jak czasy, w których raper zasiadł w fotelu prezydenta USA?

Na ten moment nigdzie nie napłynęło potwierdzenie, że West oficjalnie złożył swoją kandydaturę, jednak teoretycznie i technicznie ma na to czas. Wybory prezydenckie w USA będą mieć miejsce 3 listopada 2020 roku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA