Widziałeś serial Narcos? Historie tych handlarzy narkotyków też mrożą krew w żyłach
Oglądając serial Narcos, znakomity inspirowany prawdziwymi wydarzeniami kryminał w odcinkach prezentujący życie Pablo Escobara, poznajemy takie kartele, jak Medellín czy Cali. Nie były to jednak ani najgroźniejsze, ani największe organizacje tego typu. Czyje historie chcielibyśmy poznać?
Tak zwana wojna narkotykowa to jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów naszej historii. Z jednej strony mamy niekwestionowaną szkodliwość nielegalnych środków odurzających, które z łatwością mogą doprowadzić każdego z nas do uzależnienia, bankructwa i śmierci. Z drugiej jednak wspomniana wojna zbiera dużo krwawsze żniwo, na dodatek zapewnia przestępcom gigantyczny zarobek.
Mały fragment tej bardzo kontrowersyjnej wojny przedstawia serial Narcos, który skupia się na życiu Pablo Escobara. Nie jest to serial zawzięcie trzymający się faktów, ale jest na tyle świetnie zrealizowany i na tyle tym faktom wierny, że możemy przymknąć oko na pewne nieścisłości.
W Narcos poznajemy dwa kartele narkotykowe: Medellín czy Cali. To właśnie o kartelu z Cali opowie 3. sezon serialu. Ale historie innych grup przestępczych też zasługują na przeniesienie ich na srebrny ekran.
TOP 5 karteli, które zasługują na swoje seriale
1. Kartel Guadalajara
To meksykański, uformowany w latach osiemdziesiątych kartel, którego twórcami byli Rafael Caro Quintero, Miguel Ángel Félix Gallardo i Ernesto Fonseca Carrillo. Jego celem było dostarczenie na rynek amerykański heroiny i marihuany. Był jednym z pierwszych karteli trudniących się pośrednictwem pomiędzy kolumbijskimi mafiami kokainowymi a amerykańskim rynkiem narkotykowym.
Po głośnym aresztowaniu Quintery i „Don Neto” Carilly, „Ojciec Chrzestny” Gallardo zdecydował się podzielić swoje imperium na wyspecjalizowane sekcje. Było to coś na wzór prywatyzacji meksykańskiego rynku narkotykowego i rozproszenie odpowiedzialności na mniej znanych amerykańskim służbom bossów narkotykowych. Strefa wpływów każdego z bossów była starannie wyznaczona.
Gallardo nadzorował swoje imperium aż do 1989 roku, kiedy został aresztowany ósmego kwietnia. Utrata kontroli nad bossami oznaczała w zasadzie rozpoczęcie całej wojny narkotykowej w Meksyku, która trwa po dziś dzień.
2. Kartel Sinaloa
Jeden z kartelów, który powstał w wyniku podziału Gallarda jest Sinaloa. Jest uważany przez amerykański wywiad za najpotężniejszą organizację zajmującą się przemytem narkotyków na świecie. Według szacunków, w samych tylko latach 1990-2008 wprowadził do Stanów Zjednoczonych 200 ton kokainy. Jego geneza sięga jednak wczesnych lat sześćdziesiątych. Wtedy to kartel Sinaloa, pod przywództwem Pedra Avilésa Péreza zajmował się przemytem marihuany. To właśnie kartel Sinaloa znalazł jako pierwszy sposób na wykorzystanie samolotów do przemytu nielegalnych substancji.
Według szacunków, gdyby Sinaloa była legalną organizacją, jej wartość rynkowa netto wynosiłaby ponad miliard dolarów. Karelowi przypisuje się aż 12 tys. morderstw, choć trzeba przyznać – jakby to było jakiekolwiek usprawiedliwienie – że większość z nich to członkowie rywalizujących karteli i gangów. Kartel Sinaloa jest też podejrzewany – choć nigdy to nie zostało udowodnione – o współpracę na szeroką skalę z meksykańskimi i amerykańskimi siłami porządkowymi.
Według wyemitowanego w marcu 2015 roku na antenie BBC reportażu This World, wielu członków kartelu Sinaloa ma coś w rodzaju nieoficjalnych immunitetów w zamian za donoszenie na swoją konkurencję. Prawdopodobnie w wyniku łapówki uwadze organów ścigania umknęły również transakcje zawarte pomiędzy licencjonowanymi handlarzami bronią w Stanach Zjednoczonych a kartelem.
3. Kartel Tijuana
Kartel Tijuana to kolejny wyprysk powstały w wyniku unii stworzonej przez Gallarda. Jest określany przez meksykańską i amerykańską policję jako najbrutalniejsza i najkrwawsza organizacja przestępcza w Meksyku. Rządzony był przez bratanków Gallarda i choć jego działalność w ostatnich czasach została mocno zredukowana na skutek wojen między kartelami i licznych aresztowań, nadal jest bardzo groźny. Nazwa „Kartel Tijuana” pojawia się w filmie Traffic, jednak zbieżność jest przypadkowa i nie ma on nic wspólnego z prawdziwą Tijuaną. Wierniej nawiązuje do niego serial El Chapo, ale ta historia zasługuje na realizację na miarę tej z produkcji Narcos.
Swoją krwawą opinię zawdzięcza wyjątkowo niestabilnym rządom, często prowadzącym do wewnętrznych wojen. Koszmarne bywają również powody sporów: wojna w 2008 roku pomiędzy dwiema frakcjami dotyczyła sporu zwolenników i przeciwników masowych porwań dla okupu, mających wzmocnić budżet kartelu kosztem zwrócenia dodatkowej uwagi przez organy ścigania.
Uważa się, że aktualnie Tijuana jest kontrolowana przez kartel Sinaloa. Nie został on jednak wchłonięty czy rozbity z uwagi na rzekome bardzo bliskie powiązania z politykami i organami ścigania, co zapewnia dodatkowy parasol ochronny w regionie.
4. Kartel Juárez
Kartel ten został wspomniany przez film Traffic i serial Breaking Bad. W obu przypadkach jednak z rzeczywistością wspólna jest tylko nazwa. Organizacja ta szczególnie upodobała sobie wojnę psychologiczną ze swoimi wrogami. Bardzo chętnie pozbywali się rywali poprzez obcięcie im głów, bezczeszczenie zwłok na wiele różnych sposobów, a następnie pozbywanie się ich w miejscach publicznych.
Kartel Juárez swego czasu był odpowiedzialny za znaczną część przemycanej na teren Stanów Zjednoczonych kokainy, kontrolując większość środkowej części Meksyku. Znaczenie karteli jednak wyraźnie zmalało po 1997 roku i śmierci Amanda Carrilla Fuentesa. Do dziś toczy też krwawą wojnę z kartelem Sinoloa.
Wojna między oboma kartelami pochłonęła już tysiące ofiar. Z kartelem związana jest też makabryczna historia tak zwanego Domu Śmierci, a więc miejsca w którym Juárez wykonywał większość egzekucji, rzekomo za wiedzą i pomocą amerykańskiego agenta i prokuratury. W domu tym znaleziono wiele narzędzi wymyślnych tortur, a nieopodal odkryto masowy grób, do którego wrzucano mordowanych, najwyraźniej niegodnych by wyrzucić ich ciała na ulice.
5. Kartel z Zatoki (Gulf Cartel)
To jedna z najstarszych meksykańskich zorganizowanych grup przestępczych. Dawno już wyszła poza granice swojego kraju, jak i też przemyt narkotyków. Kartel z Zatoki operuje na całym świecie, oferując swoje usługi jako zabójcy na zlecenie czy porywaczy ważnych osobistości w zamian za okup. W latach dziewięćdziesiątych powołał własną armię (!), określaną później jako Los Zetas. Kartel funkcjonuje jak hydra, ku wielkiej frustracji organów ścigania. Zabójstwa i aresztowania kolejnych liderów i ich sukcesorów wydają się mieć relatywnie znikomy wpływ na funkcjonowanie samej organizacji.
Jego historia sięga lat trzydziestych i czasów prohibicji w Stanach Zjednoczonych, wtedy kartel i jego ówczesny lider – Juan Nepomuceno Guerra – szmuglował alkohol do Ameryki. Dopiero w latach osiemdziesiątych organizacja odkryła potencjał jaki płynął z przemytu kokainy, metamfetaminy i heroiny.
Kartel ma też wiele innych źródeł finansowania. Czerpie zyski z kasyn które ochrania, ma wyspecjalizowaną sieć złodziei samochodów, zauważalna część jego dochodów pochodzi też z jego bogatej oferty prostytutek. Wpływy Kartelu z Zatoki sięgają na tyle głęboko, że pod koniec lat osiemdziesiątych organizacja wykorzystywała – dzięki przymkniętemu oku teksańskiej straży granicznej – pojazdy należące do INS (Immigration and Naturalization Service) jako metodę przemytu kokainy.