Kate Winslet atakuje Polańskiego i Allena. Teraz się dziwi, ale czy wcześniej nie wiedziała o ich przeszłości?
Kate Winslet w ramach promocji swojego nowego filmu „Ammonite” zdecydowała się na wywiad, w którym mocno skrytykowała Hollywood za wieloletni stosunek do Woody'ego Allena i Romana Polańskiego. Przyznała też, że żałuje współpracy z reżyserami. Ale w jej wypowiedzi pobrzmiewa duża doza autopromocji.
Ruch #metoo znalazł swój początek w Hollywood przy okazji ujawnienia wieloletnich seksualnych nadużyć Harveya Weinsteina. Po latach można odnieść jednak wrażenie, że branża filmowa nadal nie jest w stanie poradzić sobie z własnymi grzechami, a sporo gwiazd wykorzystuje słuszną ideę wspierania kobiet jako narzędzie autopromocji. W środowisku filmowym nie wygasły jeszcze dyskusje o słuszności nowych standardów oscarowych, które część komentujących uważa za niezgodne z wolnością artystyczną, a nową burzę wywołała Kate Winslet.
Aktorka uczestniczy właśnie w promocji swojego nowego filmu zatytułowanego „Ammonite”. To wyreżyserowany przez Francisa Lee i zainspirowany życiem słynnej brytyjskiej paleontolożki Mary Anning romans. Produkcja wywołała sporo kontrowersji na wczesnym etapie prac, bo wbrew faktom historycznym pokazuje romantyczny związek między Anning i jej przyjaciółką Charlotte Murchison. W trakcie wywiadu z dziennikarką portalu Vanity Fair Winslet podkreśliła jednak, że nikt z nich nie miał zamiaru robić filmu biograficznego, a taka kreacja bohaterek była częścią wizji Lee. Przy czym trzeba zaznaczyć, że to nie ten fragment rozmowy (w znacznej większości dotyczącej „Ammonite”) przebił się w światowych mediach.
Zdaniem Kate Winslet to niewiarygodne, jak długo Roman Polański i Woody Allen mogli liczyć na popularność i poważanie ze strony Hollywood.
Aktorka w odpowiedzi na pytanie o wpływu ruchu #metoo na jej portret Mary Anning zaznaczyła, że zrozumiała go dopiero po obejrzeniu filmu. Jej zdaniem życie jest za krótkie i kobiety nie powinny powstrzymywać się przed opowiadaniem takich historii, jakie pragną. Również dlatego, że Winslet pragnie stanowić jak najlepszy wzór dla młodych kobiet. A ma kilka rzeczy na sumieniu:
Na pierwszy rzut oka opinia Kate Winslet wydaje się nie tylko mocna, ale też całkiem samokrytyczna. Ale to w dużej mierze fasada. Aktorka zdaje się mówić, że prawda na temat przeszłości Woody'ego Allena i Romana Polańskiego była tajemnicą, a to przecież całkowita bzdura. Winslet nie pracowała bowiem z nimi jako początkująca i nieznająca Hollywood aktorka.
U polskiego reżysera zagrała w 2011 roku w „Rzezi”, zaś u Allena zaledwie przed trzema laty w filmie „Na karuzeli życia”.
Na tych etapach kontrowersje wobec obu twórców od dawna funkcjonowały w przestrzeni publicznej. To nie była żadna tajemnica poliszynela. Trudno też uznać, że Winslet przesadnie mocno zależy na prawdzie, skoro wrzuca do jednego worka Allena i Polańskiego. Bo bez względu na to, jak bardzo krytycznie oceniamy zachowania obu reżyserów (i czy wierzymy bardziej Allenowi czy Mii Farrow), to ich sprawy nie są jednakowe. O czym świadczą również wyroki sądowe.
Trudno też nie zauważyć hipokryzji wybijającej ze słów gwiazdy, gdy trzy lata temu w ramach promocji „Na karuzeli życia” podczas rozmowy z New York Timesem rozpływała się w superlatywach nad współpracą z tymi samymi reżyserami, których teraz krytykuje. Każdy oczywiście ma prawo zmienić zdanie, ale wyrzuty wysuwane przez Winslet wobec hollywoodzkiego środowiska brzmią dosyć śmiesznie, skoro powinna je kierować przede wszystkim do siebie. Nie wspominając o tym, że de facto z jej słów w rozmowie z Vanity Fair nie padło też najważniejsze w tym kontekście słowo „przepraszam”. Wszystko to sprawia, że trudno Kate Winslet uważać za wzór dla młodych kobiet i kogokolwiek innego.
Światowa premiera filmu „Ammonite” z Kate Winslet i Saoirse Ronan w rolach głównych przypada na 13 listopada.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.