Bohater, którego potrzebujemy, a na którego nie zasłużyliśmy. Oceniamy książkę „Keanu Reeves. W roli głównej”
Tuż przed urodzinami Keanu Reevesa jego fani otrzymali nie lada gratkę pod postacią premiery trzeciej części przygód Billa i Tedda. Polscy miłośnicy aktora niestety nie mogą na razie zobaczyć, jak wraca do kultowej roli i próbuje uratować świat swoimi głupkowatymi pomysłami, dlatego powinni sięgnąć po poświęcone mu wydawnictwo.
OCENA
Dokładnie 2 września 2020 roku wypadły 56. urodziny aktora, a na sklepowych półkach wylądowała książka „Keanu Reeves. W roli głównej”. Larissa Zageris i Kitty Curran próbują w niej przedstawić jego fenomen. Nie spodziewajcie się jednak naukowych analiz, szczegółowych kontekstów i faktów z życia gwiazdy „Matriksa”. Autorki od początku wychodzą z położenia zagorzałych fanek, a metodologia jaką przyjęły sprowadza się do osobistych wrażeń z przeczytanych i przywoływanych wywiadów czy obejrzanych filmów. To po prostu pełen anegdotek i ciekawostek felieton rozpisany na 200 stron, którego kolejne rozdziały oddzielają od siebie wstawki pokroju psychotestu, w którym musicie wybrać najlepiej do was pasujący golf Reevesa, czy quizu „Którym Keanu-Johnem jesteś”. Nikt tu nie udaje, że publikacja ma służyć czemuś więcej niż zapewnieniu kilku chwil dobrej zabawy dla miłośników jej bohatera. A tych przecież nie brakuje.
Bez wątpienia Reeves jest dzisiaj najbardziej uwielbianym człowiekiem na świecie.
Chociaż kultowe role grywał na długo zanim stał się gwiazdą internetu, to właśnie odkąd użytkownicy sieci zaczęli masowo dzielić się memami z jego wizerunkiem może cieszyć się sławą, na jaką zasłużył. Wcześniej był chłopcem do bicia dla krytyków i widzów. Wszyscy jak jeden mąż śmiali się z jego drewnianego aktorstwa. Teraz zachwycają się nim bez względu na to, czy na ekranie wydaje się znudzony, czy… znudzony. Ta zmiana podejścia do aktora znajduje się w centrum zainteresowań Zageris i Curran. Wysnuwają one tezę, że po prostu wcześniej nie byliśmy w stanie dostrzec jego potencjału. Byliśmy zbyt zapatrzeni w egoistyczne gwiazdy Hollywood, aby zrozumieć, że on z całą swoją skromnością podporządkowuje swój warsztat fabule. Nie chce błyszczeć, tylko stworzyć jak najlepsze dzieło.
Powodów obecnego fenomenu Reevesa autorki doszukują się w zmianach, jakie zaszły w naszym postrzeganiu rzeczywistości i męskości. Aktor wpisuje się bowiem w najbardziej pożądany w tym momencie typ mężczyzny, który jest szczodry, dobry i opiekuńczy, a nie wzorem Chucka Norrisa zaznacza swoją obecność kopniakiem z półobrotu gdziekolwiek się nie pojawi. Z tego powodu „Keanu Reeves. W roli głównej” okazuje się współczesną balladą. Jej bohaterem jest człowiek zawsze zmierzający pod prąd panujących aktualnie tendencji. Gdy wszyscy chcielibyśmy mieć wszystko od razu, on wie, że musi ciężko pracować, aby coś osiągnąć. Jest gotowy podjąć się każdego wysiłku dla dobra roli, dlatego jeśli trzeba nauczy się surfować i przejdzie przez mordercze treningi Kung Fu. Jednocześnie nie będzie się z tym zbytnio afiszował.
Jak przecież wiemy z licznych memów, aktor lubi usiąść samotnie w parku na ławce, aby spokojnie zjeść kanapkę z wędliną.
W przeciwieństwie do innych gwiazd podobnego pokroju nie krzyczy o atencję czy uznanie. Dlatego potrafi stać w deszczu przez 20 minut w oczekiwaniu, aż wpuszczą go na imprezę z okazji zakończenia zdjęć do najnowszego filmu z jego udziałem, każdy z jego współpracowników chce brać udział w kolejnym z nim projekcie, a Sandra Bullock rzuca mu się na szyje, kiedy mówi o niej podczas wspólnego wywiadu. Nic więc dziwnego, że Zageris i Curran przywołują wszystkie te fakty z jego życia z entuzjazmem nastoletnich fanek gwiazd rocka. Przeszkadza jednak, kiedy dają się mu ponieść aż nadto. Piszą wtedy, że „pocałunków i gołej klaty Keanu brakuje im jak wody na Saharze” czy korzystają z kolokwialnych określeń w stylu „gorący towar”. To jednak mankamenty, na jakie łatwo przymknąć oko.
„Keanu Reeves. W roli głównej” to fanfik oparty na faktach, pokazujący, jak tytułowy aktor stał się bożyszczem tłumów. Miłośnicy gwiazdora wiedzą jaki jest, w co inwestuje swoje pieniądze i jak radzi sobie z problemami. Dla nich książka będzie więc jedynie obowiązkową pozycją na półce, utwierdzającą ich w słuszności wyboru obiektu westchnień. Dla wszystkich pozostałych lektura o „chłodnej bryzie nad górami” stanie się początkiem nowej fascynacji. Zrozumieją bowiem, że Keanu Reeves to bohater, którego potrzebujemy, a na którego na pewno nie zasługujemy.