A co ty byś zrobił, gdyby jutro był koniec świata? Oceniamy „Kierunek: Noc”, nowy serial Netfliksa
Nadchodzący koniec świata, widmo śmierci i utrata bliskich, a przy tym niebezpieczna walka z czasem – przed takimi wyzwaniami stoją bohaterowie serialu „Kierunek: Noc”, nowej produkcji Netfliksa. Grupa nieznajomych sobie osób ląduje na pokładzie samolotu i bierze udział w niesamowitym wyścigu, który ma uratować nie tylko ich, ale i całą ludzkość. Jak poradzą sobie z tym zadaniem?
OCENA
Kiedy do samolotu, który za kilka chwil ma wystartować z Brukseli i lecieć prosto do Moskwy, wpada wojskowy o imieniu Terenzio, pasażerowie są przerażeni. Mężczyzna najpierw ich zastrasza, jest uzbrojony, a potem wykrzykuje coś, co – jeszcze nie są tego świadomi – wywróci ich życie do góry nogami.
Przekaz mężczyzny, choć chaotyczny i agresywny, jest jasny: musimy uciekać, Słońce zabija.
Jednak pytania, jakie rodzą się po usłyszeniu tej informacji, zdają się nie mieć końca. Skąd to wiadomo? Jakie są na to dowody? I co to znaczy, zarówno dla tych zgromadzonych na pokładzie maszyny, jak i reszty świata? Terenzio przekonuje jednak, że nie ma czasu na wyjaśnienia, a na samym pokładzie wkrótce zrobi się bardzo nieprzyjemnie – padną pierwsze strzały. Samolot wzbija się w powietrze. Pasażerowie wkrótce zrozumieją, że mundurowy ma rację, chociaż różne wątpliwości jeszcze długo ich nie opuszczą.
Jedyne, co mogą teraz zrobić, to kierować się na zachód, aby uciekać przed światem. Bezpiecznym kierunkiem jest noc.
Inspiracją dla powstania „Kierunku: Noc” jest powieść „Starość aksolotla” Jacka Dukaja. Pisarz sam zaangażowany był w proces twórczy produkcji. Fabuła serialu Netfliksa koresponduje tylko z tym tytułem – w gruncie rzeczy zaczerpnięto z niej wyłącznie sam pomysł, rzeczywistość na ekranie wygląda inaczej. Wspólnym mianownikiem jest widmo końca świata, jaki znamy i końca ludzkości.
Ta graniczna sytuacja będzie próbą człowieczeństwa dla bohaterów. Akcja serialu rozgrywa się głownie na pokładzie samolotu, a postaci biorące udział w dramatycznym wyścigu są zmuszone do ciągłego kontaktu. To jest powodem serii napięć, momentów przełomowych, nie tylko dla nich, jako grupy, ale też dla każdego z nich z osobna. Każdy bowiem musi skonfrontować się z samym sobą, utratą bliskich, których zostawił w domu, a także nierzadko opowiedzieć się po którejś ze stron podczas trudnych konfliktów, w których stawką jest ich życie i ewentualna przyszłość, stojąca przecież pod znakiem zapytania.
Na tej ograniczonej przestrzeni, odizolowani od reszty, która najpewniej już nie żyje, spotkamy ludzi o różnych typach osobowości, z których prawie każdy skrywa jakąś tajemnicę.
Każdy też ma inne motywacje i powody, dlaczego akurat w tym dniu wybrał się w podróż do Moskwy. Są więc m.in. Mathieu, pilot samolotu, Sylvie, młoda dziewczyna, która właśnie straciła bliskiego jej mężczyznę, czy Ines, influencerka. Mamy też Ayaza, postawnego, budzącego respekt milczka, wycofanego Rika, Jakuba, mechanika linii lotniczych i Zarę z synkiem, który w Rosji ma mieć przeprowadzoną trudną operację, kluczową dla jego późniejszego życia. Łącznie samolotem leci kilkanaście osób, które są na siebie skazane.
Niespotykany dotąd problem, ostateczność tej sytuacji, ciekawie koresponduje z kameralnością „Kierunku: Noc”. Oczami tak naprawdę niewielkiej grupy osób śledzimy wydarzenia, które traktują o wymarciu planety. Osobiste niesnaski, próby przewartościowania swojego życia konfrontują się z pytaniami o przyszłość ludzi, Ziemi w ogóle. Ta bliskość drugiego człowieka i przełożenie tematów podobnych gatunkowi science-fiction na codzienne tragedie, nieobce przecież widzowi, sprawiają, że serial Netfliska w swojej wymowie jest bardzo ludzki.
W tym spojrzeniu na globalny problem jak na coś, co złamie nie tyle cały świat, ale pojedyncze życia, pomaga konstrukcja produkcji. W każdym odcinku bliżej przyglądamy się jednemu z bohaterów, poznajemy go w sytuacji jeszcze sprzed katastrofy. Jedni wiedli zwykłe, dobre życie, które już nigdy nie wróci, inni z kolei przez długi czas żyli w kłamstwie. Najważniejszym pytaniem jest jednak to, kim okażą się dziś.
Dla polskiego widza pewnie niemałym smaczkiem będzie zaangażowanie w „Kierunek: Noc” rodzimych twórców.
Oprócz Jacka Dukaja wśród ekipy pracującej nad serialem znaleźli się też Tomasz Bagiński w roli producenta wykonawczego i Ksawery Szlenkier, który wcielił się w jedną z głównych ról. Aktor zagrał Jakuba. Duża niespodzianka czeka też na fanów polskiego kina w finałowym, szóstym odcinku serialu.
„Kierunek: Noc” największego tempa nabiera w drugiej połowie – od czwartego odcinka serial robi się zdecydowanie mocniejszy, lepszy, udaje mu się wtedy zaangażować publikę.
Wcześniej część problemów wydaje mi się nieco rozmyta – nie do końca potrafiłam od pierwszych scen wczuć się w klimat opowieści. Mam przy tym wrażenie, że – choć przecież, jak wspomniałam, to kameralny serial – zbyt dużo osób jednocześnie wysuwa się na pierwszy plan. Niektóre z nich niekoniecznie wnoszą coś nowego do tej historii, być może mniejsza, bardziej wyrazista grupa od początku wywarłaby na mnie większe wrażenie. Najbardziej intrygujący jest sam finał serialu i to, co oferuje. Zawarta w nim obietnica kontynuacji, która jeszcze nie wiadomo, czy nadejdzie, cieszy. Muszę przyznać, że tak naprawdę dopiero ostatni odcinek prawdziwie rozbudził moją ciekawość. Teraz ma szansę zacząć się najbardziej emocjonująca część tej historii o tym, jaka przyszłość czeka ludzkość.