"- Bogowie, kocham to miejsce (...) Czasem myślę, że to miasto istnieje dlatego, że bogowie uwielbiają występek. Kieszonkowcy okradają zwykłych ludzi, kupcy okradają naiwniaków, capa Barsavi okrada złodziei oraz zwykłych ludzi, pomniejsza szlachta okrada wszystkich, a książę Nicovante od czasu do czasu wyrusza ze swoją armią i grabi do szczętu Tal Verrar albo Jerem, nie wspominając już o tym, co robi własnej szlachcie i zwykłym obywatelom. - Co czyni z nas złodziei okradających złodziei i udających złodziei, którzy pracują dla złodzieja okradającego innych złodziei".
Ze Scottem Lynchem nie miałem nigdy wcześniej styczności, co jest dosyć oczywiste, biorąc pod uwagę, iż Kłamstwa Locke'a Lamory są jego debiutem literackim. Dodam, że udanym. Rzadko mi się zdarza sięgać po książki niesprawdzonych pisarzy, zwłaszcza że dosyć ograniczony czas na rozrywki nie pozwala eksperymentować. Lepiej wziąć do ręki coś sprawdzonego, niż potem żałować kilkunastu straconych godzin życia. Jednak powyższy tytuł trafił w moje ręce przypadkiem, dałem się skusić i muszę przyznać, że pierwsze karty powieści nie porwały mnie. Byłem już bliski odłożenia książki, lecz teraz wiem, że bardzo bym tego żałował. Wróć! Żyłbym w błogiej nieświadomości, że ominął mnie kawał wyśmienitej zabawy.
Pomimo tego, że akcja rozkręca się bardzo powoli i pierwsze rozdziały dłużą się niemiłosiernie, to Kłamsta Locke'a Lamory jednak mają jakąś tajemniczą aurę, która nie pozwala się oderwać od tekstu, nawet w najgorszych momentach (choć tych jest naprawdę mało). Na okładce możemy znaleźć porównania do Żądła, Oliviera Twista, Różowej Pantery, a nawet Ocean's Eleven. Trzeba przyznać, że z początku można dać się nabrać na ten chwyt marketingowy, dodatkowo po przeczytaniu opisu fabuły zaczynamy mieć wrażenie schematyczności materiału. W końcu książek o doskonałych złodziejach było multum, a przecież jasne jest to, że wydawnictwo będzie reklamowało swój produkt jak najlepiej odwołując się do samej klasyki. Na szczęście Kłamstwa... wyłamują się z tych ram i dają nam coś zupełnie nowego - niepowtarzalny klimat.
Ogólnie książka podzielona jest na rozdziały i poprzedzające je interludia. Główną linię fabuły stanowią przygody dorosłego już Locke'a, który kieruje grupą złodziei, mówiących na siebie Niecni Dżentelmeni. Locke jest też Cierniem Camorry, złodziejem, o którym krążą legendy wśród ludu. Lamora wraz ze swoimi kolegami po fachu przygotowuje misterny plan największego przekrętu jego życia. Jednak w grze nieoczekiwanie pojawia się tajemniczy Szary Król. Czy uda mu się wykonać skok życia? Kim tak naprawdę jest Szary Król i czy przeszkodzi bohaterowi w jego planach?
Natomiast w interludiach poznajemy historie z dzieciństwa głównego bohatera, które są nie mniej ciekawe niż pierwszy wątek. Co więcej, to właśnie dzięki nim możemy poznać motywy, jakimi kieruje się Locke Lamora w dorosłym życiu. A te nie są takie proste, na jakie by się wydawały z początku. Nasz złodziej jest skomplikowaną i nie pozbawioną wad postacią. Autor nie bawił się tutaj w krystalicznie czystych bohaterów, dał nam za to ludzi z krwi i kości.
Podsumowując, historia, choć miejscami potrafi być skomplikowana (czasami brak jest chronologiczności wydarzeń), to wciągnie każdego. W dużej mierze jest to zasługa samego Lyncha, który swoimi opisami i dialogami potrafi zbudować gęsty klimat, aż wypływający z kart książki. Do tego dochodzi doskonały, co ważniejsze, inteligentny humor, który powinien przypaść do gustu większości z czytelników. Czy ten tytuł ma w ogóle jakieś minusy? Chyba nie, bowiem czyta się go jednym tchem, a przyjemność z tego płynąca jest przeogromna.
Już trochę za późno jest polecać Kłamstwa Locke'a Lamory na prezent pod choinkę, jednak wciąż możesz sprawić komuś, miły podarunek. A może sam się trochę rozpieścisz wydając nieco ponad trzy dyszki i fundując sobie odrobinę dobrej rozrywki w te długie, zimowe wieczory. Ta publikacja warta jest każdych pieniędzy i każdej sekundy poświęconej na czytanie. Na koniec warto wspomnieć, że w przyszłości jeszcze nie raz zobaczymy Locke'a Lamorę w akcji... Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać.