Kraj, który podarował Bóg. "Klątwa gruzińskiego tortu", Maciej Jastrzębski - recenzja sPlay
Polacy lubią Gruzinów, a Gruzini - Polaków. To pogląd popularny i powszechnie znany. Ale ilu z nas jest w stanie powiedzieć, z czego ta wzajemna sympatia wynika? Co faktycznie wiemy o Gruzji i tym narodzie? Co nas z nimi łączy? W książce "Klątwa gruzińskiego tortu" Jastrzębski szuka odpowiedzi na te pytania, próbując przy tym przybliżyć czytelnikom ów górzysty kraj. I robi to w sposób pasjonujący.
Co wiedziałem o Gruzji i Gruzinach przed lekturą "Klątwy..."? Praktycznie nic - kilka szczątkowych faktów i informacji, które gdzieś tam obiły mi się o uszy. Umiałbym nazwać stolicę, wskazać flagę, wymienić jeden klub piłkarski i nazwisko głowy państwa. Z historii znany był mi jedynie - z oczywistych względów - konflikt w Osetii Południowej z 2008 roku. A teraz, po przeczytaniu książki Macieja Jastrzębskiego? Choć wciąż żadnym znawcą nie jestem, wiem o tym państwie i tym narodzie o wiele, wiele więcej. I samo to, że ów utwór w przystępny sposób poszerza wiedzę i horyzonty, stanowi o jego wartości.
Z drugiej jednak strony, to samo można by powiedzieć o pierwszym lepszym przewodniku, nie mówiąc już o stricte naukowych publikacjach. To, co czyni "Klątwę gruzińskiego tortu" dziełem w pewnym sensie wyjątkowym, to jego konstrukcja. Poniekąd mamy tu do czynienia po prostu z reportażem, bardzo rzetelnym i interesującym, w którym autor dodatkowo przemycił coś z kryminału. Chodzi mianowicie o zagadkę związaną z tytułową klątwą, którą wspólnie z Jastrzębskim, staramy się rozwikłać.
Gruzini wierzą, że kraj podarował im Bóg. Gdy Stwórca dzielił ziemię między narody, oni przyszli ostatni.
— Spóźniliście się — rzekł do nich z wyrzutem Pan.
— Przepraszamy, ale piliśmy wino za Twoje zdrowie — tłumaczyli Gruzini.
— Cóż mam z wami począć, nie mam już ziemi, wszystko rozdałem — zatroskał się Pan Bóg. Gruzini pokornie pochylili głowy i trwali w milczeniu. Bóg pogładził swoją długą, siwą brodę, uśmiechnął się i rzekł: — Weźcie więc tę część, którą przygotowałem dla siebie.I tak Gruzini dostali we władanie maleńki kawałeczek ziemi, wciśnięty między brzeg Morza Czarnego a góry Kaukazu.
- fragment książki
Ten sam zabieg zastosował autor w swojej poprzedniej książce, "Matrioszka Rosja i Jastrząb", i choć z tamtej pozycji nie byłem do końca zadowolony, to w obu przypadkach sprawdza się on znakomicie, świetnie podkręcając zaciekawienie lekturą.
"Klątwa gruzińskiego tortu" napisana jest po dziennikarsku sprawnie, czyta się ją lekko nawet pomimo wielu zawartych w treści odniesień do historii dalszej i bliższej. A tych rzecz jasna zabraknąć nie mogło, bowiem nieznajomość przeszłości uniemożliwiłaby zrozumienie teraźniejszości.
Zapewne nie jest to najdoskonalsza książka o Gruzji, jaka powstała. Jest za to idealną pozycją dla wszystkich tych, którzy o tym kraju wiedzą niewiele i chcieliby to zmienić. Oferuje możliwość wejrzenia w gruzińską duszę, dalece głębszego niż powierzchowne. I to w formie klarownej i konkretnej. Warto sięgnąć.