REKLAMA

Tak się zabija japoński horror. „Klątwa Ju-On: Początek” to jeden z najgorszych seriali Netfliksa

Prequel (a przynajmniej takie jest założenie) kultowej serii horroru „The Grudge” zapowiadał się na znakomity pomysł. Niestety, serial „Klątwa Ju-On: Początek” ma niewiele wspólnego z oryginałem, a zamiast straszyć wywołuje co najwyżej poczucie konfuzji i chwilami obrzydzenia.

Kadr z serialu Klątwa Ju-On: Początek
REKLAMA
REKLAMA

Fabułę serii „Klątwa Ju-On: Początek” trudno streścić. Nieumiejętnie napisany scenariusz skacze po wątkach i postaciach tak nielogicznie, że nie sposób odpowiedzieć sobie na pytanie, o czym właściwie ma być ta opowieść. No, poza tym, że mamy do czynienia, po raz n-ty, z tajemnicą nawiedzonego domu, którą próbuje badać specjalista od zjawisk paranormalnych. Akcja rozgrywa się w latach 1988, 1995, 1997 tylko po to, by pokazać nam kolejne przypadki makabrycznych zdarzeń, jakie miały miejsce w przeklętym domostwie. Większość ludzi, która bowiem przeszła przez jego próg, prędzej czy później zostaje nawiedzona przez zjawę i dopuszcza się okropnych czynów bądź staje się jej ofiarą.

Jeśli siądziecie do oglądania serialu „Klątwa Ju-On: Początek” z nadzieją na podobną atmosferę czy wejście głębiej w mitologię tytułowej klątwy, to czeka was rozczarowanie.

Po klimacie filmów, nawet tych najgorszych z serii, nie pozostał żaden ślad. Równie dobrze japońska produkcja Netfliksa mogłaby nosić jakikolwiek tytuł związany z motywem nawiedzonego domu. Tym co odróżnia ten serial od innych tworów na ten temat powstałych na Zachodzie jest to, że rozgrywa się on w ciasnych pomieszczeniach japońskich mieszkań i domów. Nie ma to jednak większego znaczenia ogólnym rozrachunku.

klatwa ju on horror netflix

Jeśli również będziecie siadać do horroru Netfliksa z nadzieją na liczne dreszcze na plecach bądź porządne dawki strachu, to i w tym przypadku czeka was rozczarowanie. Pomimo faktu, że odcinki „Klątwy Ju-On: Początek” trwają przeważnie poniżej 30 minut, wloką się one niemiłosiernie.

Zrobić horror, który trwa pół godziny, a i tak nuży, to jednak sztuka.

Poprzez to skakanie po chronologii oraz różnych postaciach, z żadną z nich nie jesteśmy w stanie się jakkolwiek zżyć, na tyle by w ogóle obchodził nas jej los oraz to, co ją czeka. Wspomniany wcześniej specjalista od zjawisk paranormalnych pojawia się na początku, potem przemyka co jakiś czas na chwilę, i to nie w każdym odcinku, a potem dopiero w finale jego wątek ponownie powraca na pierwszy plan. W tym czasie akcja przemieszcza się na kolejne postaci, które zarysowane są jedynie bardzo podstawową kreską. Przedziwna to konstrukcja, bo nie pozwalająca widzowi na pełne skupienie i immersję.

Uwagi nie przykują również sceny w założeniu mające straszyć, bo… nie straszą. Ogląda się je z obojętnością, albo w najlepszym przypadku z obrzydzeniem bądź niepokojem.

klatwa ju on serial netflix

Przyjdzie wam bowiem „podziwiać” jedną z bardziej odrażających (i kuriozalnych) scen. jakie zobaczycie w tym roku (choć nie polecam), w której główną rolę odgrywają nóż, ciężarna kobieta, płód i dużo krwi.

Nie brakuje też scen gwałtu czy przemocy wobec dzieci...

I w sumie nie wiem, dokąd to wszystko prowadzi i czemu ma to wszystko służyć. Podczas seansu miałem wrażenie, że „Klątwa Ju-On: Początek” po prostu epatuje wszelkiej maści patologiami i scenami bezsensownej makabry dla samego tylko faktu pokazywania tego. Jakby twórcy czerpali chorą przyjemność z serwowania widzom takich „atrakcji”.

Jak dołożymy sobie do tego słabe aktorstwo, kompletnie nijaką reżyserię, skandaliczny (chwilami niezamierzenie komiczny w swej nieporadności) montaż i wspomniany wcześniej kompletny brak jakiejkolwiek armosfery grozy, to trudno nie uznać, że mamy do czynienia z horrorem, który przynależy do tego gatunku tylko ze względu na kronikarską dokładność.

REKLAMA

Jedyne, co ratuje w jakimś stopniu serial „Klątwa Ju-On: Początek”, to fakt, że jest naprawdę krótki.

Dostajemy 6 odcinków po ok. 30 minut, czyli łącznie wyszedłby z tego 3-godzinny film. Potwornie nudny, chaotyczny i kompletnie niestraszny. Więc w sumie dobrze, że dostaliśmy to w wersji serialowej, bo jak się sami przekonacie, będzie można go porzucić w trakcie. No chyba, że jednak przypadnie wam do gustu. Zdziwiłbym się ogromnie, ale nie takie rzeczy mnie już zaskakiwały w 2020 roku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA