Niektóre tematy atakują mnie chwilami z każdej strony i to z niewyjaśnionych przyczyn. Oto niedawno do kin wskoczył film "Kochanice króla", traktujący o romansach Henryka VIII, a teraz w moje ręce wpadła książka, na podstawie której został zrealizowany. HBO nie tak dawno wyprodukowało kolejny po "Rzymie" serial historyczny, tym razem o tytule "Dynastia Tudorów". Żeby tego było mało, ostatnio poczęstowano mnie kilkoma drinkami Krwawa Mary, który ponoć został tak nazwany od Marii I Tudor. Postaram się przynajmniej filmu nie oglądać.
Literatura historyczna trudna jest do oceny. Jeśli jednak historię odpowiednio się spreparuje, opisze z talentem, polotem, humorem, profesjonalizmem i doda elementy fantasy to mamy prawdziwą perłę, jaką jest Trylogia Husycka pióra Andrzeja Sapkowskiego. Sam jednak rzadko sięgam po literaturę tego rodzaju, bo zaledwie jedna z takich książek na sto traktuje o tematyce, która mogłaby mnie interesować. Henryk VIII z pewnością jest postacią ciekawą. Ale zdecydowanie nie odczuwam potrzeby czytania o nim w historycznym romansidle.
Bo historycznym romansidłem z całą pewnością jest powieść "Kochanice króla" Philippy Gregory. Może i jest to bestseller, ale bestseller zdecydowanie dla kobiet, bo nosi liczne cechy kobiecego pióra, przez które normalny facet po prostu nie przebrnie. Dodajmy do tego fakt, że książkę opisano z perspektywy pierwszej osoby - samej Anny Boleyn, czyli jednej ze wspomnianych kochanic króla. Drugą jest jej siostra Maria. Między nimi zawsze istniała siostrzana konkurencja, jeśli zaś chodziło o uwiedzenie króla - konkurencja przybrała wymiar dużo mniej "siostrzany".
Cóż jednak z tego, że pani Philippa Gregory przedstawia mi tak fascynujący obraz obyczajów panujących w ówczesnej Anglii tuż obok samego jej króla Henryka VIII Tudora, kiedy zmuszony byłem wyczytywać opisy wspaniałych strojów, jakie młoda Anna Boleyn na siebie zakładała, kiedy musiałem brnąć przez opisy targających nią skomplikowanych uczuć. Choć uważam się za człowieka wytrwałego, tak przy powieściach spod piór kobiet zwykle wymiękam i nie jestem w stanie nic na to poradzić.
Co jeszcze gorsze, w moim otoczeniu zarówno bliższym, jak i dalszym, nie znam osoby, którą zafascynowałaby ta książka. Znam kilka przedstawicielek płci pięknej, które czytają kobiecą literaturę. Ale jest to literatura tak kobieca, że normalny facet nie tyka się takiej nawet patykiem. Znaleźć jednak taką, która chciałaby przeczytać historię burzliwego historycznego romansu z samym królem Anglii jest nie lada wyzwaniem.
Jeśli jednak "Kochanice króla" to faktycznie bestseller, pozostaje mi wierzyć, że na świecie jest wystarczająco dużo ludzi, którym odpowiada zarówno tematyka, jak i forma. A jeśli Tobie odpowiada forma historycznego romansidła - nie pozostaje Ci nic innego, jak zagłębić się w świat przedstawiony przez panią Gregory. Ja spasuję.