REKLAMA

Lubisz Toma Hanksa? Przeczytaj jego książkowy debiut - recenzujemy Kolekcję nietypowych zdarzeń

Ta książka jest taka… miła. Czytając ją, ma się szczególną ochotę robić to przy ciepłej herbatce i w mięciutkich kapciach. To wielka zasługa osobowości Toma Hanksa. Nie jestem tylko pewien, czy również i jego talentu literackiego.

Kolekcja nietypowych zdarzeń recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Nie jestem pewien, czy znajdzie się ktoś, kto nie lubi Toma Hanksa. Być może nie jest najwybitniejszym aktorem – choć uważam go za jednego z lepszych – ale jego osobowość i świadomy dobór ról doprowadziły do tego, że prawie każdy tego aktora po prostu lubi. Spokojny, ciepły, dobroduszny, inteligentny: czy to w filmach, czy przy innych aktorach, tego gościa się po prostu miło ogląda i miło słucha.

Do jego książki, napisanej – a jakże – na jego ukochanej, tradycyjnej, mechanicznej maszynie do pisania, podchodziłem z niemałą ciekawością. Kolekcja nietypowych zdarzeń to jego debiut w literackim świecie. To też nie jest żadna dłuższa powieść. To zbiór krótkich, bardzo luźno ze sobą połączonych opowiadań. Bardzo słuszna decyzja, wszak to pierwsze dzieło Hanksa, jakie trafi do księgarni. Lepiej nie rzucać się od razu na głęboką wodę.

Sto procent Toma Hanksa w Tomie Hanksie.

Nie trzeba być fanem aktora, wystarczy sympatia i znajomość, by wyobrazić sobie, że to jego głosem mówi narrator. Złapałem się na tym dopiero, gdy kończyłem czytać pierwsze opowiadanie. Niektórzy narratorzy to kubek w kubek bohaterowie, których odgrywał w swoich filmach Hanks. Reszta przypomina jego filmowych partnerów.

Nie zrozumcie mnie źle, nie mam na myśli tego, że autor plagiatuje swoje poprzednie dokonania. Pomysły na historie są oryginalne, postacie zazwyczaj ciekawe. Hanks ma jednak pewną specyficzną, z braku lepszego określenia, estetykę. Momentalnie da się to odczuć w jego opowiadaniach.

Opowieści można czytać w dowolnej kolejności. Są jednak tak zbudowane, że warto poznawać je chronologicznie.

Autor nawiązuje bowiem do tych, które już czytaliśmy. Czasami te opowieści dzielą wspólne postacie. Czasem jakieś wydarzenie wynika z innego, o którym już czytaliśmy w innym opowiadaniu. Można je poznawać w losowej kolejności, te się bronią samodzielnie, ale przegapi się kilka ciekawych smaczków, które dodatkowo zwiększają przyjemność z lektury.

Wszystkie opowiadania napisane są bardzo przyjemnym, prostym językiem. Hanks nie sili się na bycie poetą, choć pisze zręcznie. Trudno powiedzieć ile w tym jego własnej zasługi, a co wynika z korekty redaktorskiej i pracy tłumacza. To książka z gatunku tych lekkich, łatwych w odbiorze. Choć na pewno nie prostackich.

Opowiadania są bardzo nierówne.

Zarówno w tym pozytywnym i negatywnym znaczeniu. Aktor umiejętnie bawi się formą, skacząc nie tylko pomiędzy różnymi gatunkami opowieści, ale również jej samymi formami. Hanks czuje się swobodnie właściwie we wszystkim. Jego bogata filmografia i dziesiątki świetnych odegranych scenariuszy w wielu różnorakich produkcjach bez wątpienia znacząco rozwinęły autorowi wyobraźnię.

Niestety, jak to w zbiorach opowiadań często bywa, poszczególne z nich dzielą się na niesamowite, przyjemne i nużące. Co gorsza, proporcje rozłożone są po równo. Zakończenia niektórych wbijają w ziemię i prowokują do rozmyślań również i po lekturze. Inne… cóż, leżą na granicy zmarnowanego czasu.

Kolekcja nietypowych zdarzeń to tylko przyzwoity debiut, jednak bardzo czekam na więcej.

Cały zbiór pochłonąłem dość szybko, z zaciekawieniem i ogromną przyjemnością. Cieszę się, że miałem możliwość obcowania z Hanksem w wersji książkowej. Bardzo mi się to doświadczenie podobało. Zastanawiam się jednak, czy przypadkiem moja sympatia do tego aktora nie wpływa na moje odczucia z lektury. „TEN Tom Hanks umie też składać słowa na piśmie tak, by miały jakiś sens? Geniusz!” Łatwo wpaść w zastawioną na fana pułapkę.

REKLAMA

Dlatego też mam niemały problem z oceną końcową Kolekcji nietypowych zdarzeń. Gdybym napisał, że lektura nie należała do przyjemnych czy angażujących, kłamałbym. Nie da się jednak ukryć, że niektóre opowiadania pod względem fabularnym są bardziej urocze, niż mające szczególną literacką wartość.

Może ujmę to tak: gdyby Kolekcję nietypowych zdarzeń Hanks opublikował pod pseudonimem, podejrzewam, że można by określić jej autora per „bardzo dobrze rokujący debiutant”. To bardzo miłe czytadło na urlop czy dłuższą podróż. Perełką literacką raczej nie da się tego określić. Pokazuje jednak, że aktor ma bogatą wyobraźnię i bardzo dobrze sobie radzi z wieloma różnymi tematami. Ta książka to wprawka przed kolejnym, miejmy nadzieję, dużo lepszym dziełem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA