REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Legenda schodzi z piedestału. Komeda. Osobiste życie jazzu - recenzja

Przedwcześnie przerwane, pełne tajemnic życie polskiego jazzmana to historia niełatwa do ujęcia. Komeda. Osobiste życie jazzu Magdaleny Grzebałkowskiej udowadnia, że nawet tak obrosłe legendą, skomplikowane życiorysy można uporządkować i opisać w porywający sposób.

16.05.2018
16:20
Grzebałkowska ponownie imponuje. Komeda. Osobiste życie jazzu - recenzja
REKLAMA
REKLAMA

W sposobie narracji Magdaleny Grzebałkowskiej imponuje mi drobiazgowość, koronkowa robota. Jeśli nie znamy odpowiedzi na pytanie - ona tę odpowiedź znajdzie. Jeśli już ją znamy - ona dotrze do innych możliwych wyjaśnień. Nie ma sensu udawać, że historia nie ma przed nami jeszcze całego ogromu tajemnic. Autorka z wykształceniem historycznym wie jak to wykorzystać, by uczynić opowieść jeszcze ciekawszą.

Grzebałkowska, rocznik 72., jest absolwentką studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim. Dla Gazety Wyborczej pisze reportaże. Dla Społecznego Instytutu Wydawniczego "Znak" książki, między innymi biografię księdza Twardowskiego czy bestseller Beksińscy. Portret podwójny. Książka opowiada historię ojca i syna, Zdzisława i Tomasza Beksińskich. To bardzo skrupulatna opowieść o ich trudnej relacji, a także o tym, co po niej zostało.

Rudawy, kuternoga (tak mówią na niego w szkole), skryty, ale przyjazny, rzadko się uśmiecha, robi wrażenie zdystansowanego.

W najnowszej książce Magdaleny Grzebałkowskiej śledzimy życie Krzysztofa Trzcińskiego, także od tej intymnej strony, od samego początku aż po tragiczny koniec, wypadek w grudniu 1968. Komeda. Osobiste życie jazzu to przede wszystkim opowieść o wybitnym jazzmanie, człowieku od zawsze należącym do muzyki. Ale to także kompedium wiedzy na temat historii polskiego jazzu. Od pierwszych, niestabilnych, nieporadnych, intuicyjnych kroczków.

Istnieją dwie wersje.
1.
Podczas zabawy w policjantów i złodziei Krzysztof Trzciński urządza kwaterę dowództwa w kącie podwórka. Na drzwiach komórki pisze kredą słowo KOMĘDA zamiast komenda.
Dzieci się z niego śmieją.
2.
Podczas zabawy w wojsko, w mieszkaniu rodziców, Krzysztof Trzciński zostaje dowódcą. W korytarzu urządza kwaterę. Na drzwiach spiżarni pisze kredą słowo KOMEDA zamiast komenda.
Dzieci się z niego śmieją. (fragm. książki)

Krzysztof Trzciński urodził się w kwietniu 1931 roku w Poznaniu. Zasłynął jako pianista jazzowy i kompozytor muzyki filmowej, między innymi do obrazów Romana Polańskiego (m.in. Nóż w wodzie, Niewinni czarodzieje, Nasfetera). W książce Grzebałkowskiej jawi się jako człowiek zdystansowany, skupiony. Znający go ludzie chyba przeczuwali, że należy do innego świata, innej rzeczywistości. Studia medyczne, wybrane przez matkę, od początku były tylko przykrywką, momentem przeczekania, aż rodzima scena muzyczna dojrzeje do uniesienia Komedy.

Komeda. Osobiste życie jazzu przepełniony jest luźnymi historyjkami i anegdotami. Na przykład: podczas koncertu młodzieńczego zespołu Komedy, w obawie przed cenzurą, utwór Glenna Millera zapisano w repertuarze jako "murzyńska pieśń ludowa". Komeda zdawał się być obok wszystkich problemów z władzą, z opresjami, jakby to jego nie dotyczyło, jakby jego głowa była zupełnie gdzieś indziej.

Podobie jak w poprzedniej biografii, Beksińscy. Portret podwójny, Grzebałkowska umieszcza w tekście wiele ważnych szczegółów o bohaterze, do których dotarcie mogło graniczyć z cudem. Od wczesnych świadectw szkolnych Komedy, do wspomnień jego przyjaciół. Autorka nakreśla sylwetkę człowieka oczami jego najbliższych, znajomych, konfrontuje to doskonale z powszechną wiedzą na temat postaci, poprzez przekazywanie najintymniejszych wspomnień na jego temat.

I jeśli jest to możliwe, pokazuje wiele wersji wydarzeń.

Robi to w tak umiejętny sposób, że czytelnik nie czuje przeciążenia nadmiarem nowych informacji. Grupuje je w odpowiedniej wielkości rozdziałach, czasem krótkich, dla oddechu, innym razem dłuższych, jeśli to możliwe. Narrację w czasie teraźniejszym przeplata wspomnieniami, pozornie porozrzucanymi, jednak to przemyślany układ, który nie pozwala się znużyć.

REKLAMA

Zaś przede wszystkim: Grzebałkowska przybliża bardzo czytelnikowi tę wielką, tajemniczą postać. Jednocześnie pokazuje Komedę w możliwie jak najbardziej rzetelny sposób, nie gloryfikuje i nie wynosi na piedestał. Bo zupełnie nie ma takiego potrzeby - na to Komeda zasłużył sobie sam.

 class="wp-image-163206"
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA