REKLAMA

Korektor nie żyje, los zapisany ręką dyslektyka. Gwiazdozbiór psa

W dziełach kultury jest tak, że z wielkiego kataklizmu ktoś zawsze musi ocaleć: zazwyczaj są to karaluchy albo ludzie. Tym razem z widma hekatomby wywinął się facet o imieniu Hig, który wraz ze swoim niezbyt przyjaznym sąsiadem próbują przetrwać na zdziesiątkowanej planecie... Ile razy już to słyszałeś, Czytelniku? Samotny wilk w postapokaliptycznym świecie to niezbyt świeży temat, ale Peter Heller, niczym kierowniczka mięsnego, postanowił odświeżyć go w radykalny sposób. Jak wyszło? Patrzę sobie na ten "Gwiazdozbiór psa" i jedne gwiazdy w konstelacji skrzą żywo, inne z kolei tlą się nikłym światłem.

Korektor nie żyje, los zapisany ręką dyslektyka. Gwiazdozbiór psa
REKLAMA
REKLAMA

"Jestem legendą", "Droga" czy chociażby "Metro 2033" stworzyły popyt na tak mało optymistyczną twórczość. Uśpione od czasów zimnej wojny lęki czytelników zostały porządnie rozbudzone i oczekują pożywki. Heller jednak postanowił urozmaicić nieco swoje danie, by nie przypominało wojskowego suchara o konsystencji zelówki, wygrzebanego ze zgliszcz minionego świata. Autor ewidentnie naczytał się Hemingwaya i swoją fascynację uwiecznił w formie narracji. Próżno w "Gwiazdozbiorze psa" szukać uporządkowanych dialogów i sformalizowanych akapitów. Hig opisuje swoje przygody w sposób przypominający bardzo szczegółowy stenogram swoich chaotycznych myśli. Mimo początkowych trudności, zaaklimatyzowałem się dość szybko i dałem porwać się fabule.

REKLAMA

Ta, pomimo - jak wspomniałem - względnie oklepanej formy, wciąga niesamowicie. "Gwiazdozbiór psa" ma wszystko, czego potrzebuje dobry thriller - wyrazistych bohaterów, nieznanego niebezpieczeństwa, uczucia samotności i balansowania na krawędzi szaleństwa. Depresyjny klimat jest świetnie zestawiony z sielanką. Gdy Hig wybiera się w góry na ryby i wygłasza pochwałę tej formy rozrywki, dopiero po chwili łapiesz, że las przez który płynie strumień jest w połowie wyniszczony przez efekt cieplarniany. Takiemu zabiegowi zdecydowanie sprzyja forma gawędy a'la Hemingway. Heller ma jeszcze ambicję, by "Gwiazdozbiór psa" był studium ludzkiej psychiki, która tylko z pozoru akceptuje zmiany, które przyniósł ze sobą "koniec świata". Obawiam się jednak, że nie do końca to się autorowi udało - próżno szukać tu jakichś głębszych przemyśleń. Heller zostawił to czytelnikowi? Moim zdaniem trochę tu za dużo truizmów. Tylko jeden jest nie do zdarcia: widząc kobietę, facet zawsze najpierw pomyśli penisem. Nawet patrząc na nią przez celownik karabinu.

Czy można pokochać apokalipsę? Chyba tak. Czy można przestać się bać? Pewnie można, ale po co? Tym bardziej, że "Gwiazdozbiór psa" jest dobrym ku temu powodem. Inną zachętą powinna być majówkowa akcja Woblink, gdzie możecie zakupić e-booka w promocji. Sprawdźcie, bo warto. Ze względu na formę tę książkę pokochasz, albo znienawidzisz. Trudno przejść obok niej obojętnie - tak jak obok rozwalonej ciężarówki wypełnionej skrzynkami z coca-colą gdy wiesz, że zawalił się świat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA