Powiecie, że to polski „Peaky Blinders”, a ja wam powiem, że jestem po stronie „Króla”
Już od dzisiaj możecie oglądać 1. odcinek „Króla" od CANAL+. Czy da się go porównać do innych seriali opowiadających o dwudziestoleciu międzywojennym? Da się i wypada on w tym zestawieniu bardzo dobrze.
Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o mediach, filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.
Spośród wszystkich seriali kostiumowych czy też historycznych, bo tu rozróżnienie nie jest do końca jasne, zawsze z największym szacunkiem podchodziłem do „Peaky Blinders”. Opowieść o brytyjskich bandytach bardzo sprytnie łączyła ze sobą awanturniczą, brutalną przygodę i historyczny kostium. Bohaterowie musieli poradzić sobie nie tylko z brutalną konkurencją, służbami porządkowymi, ale też, a może przede wszystkim, odnaleźć się w czasach bardzo szybkiego dojrzewania społeczeństw.
Ten krótki czas, nazywany dzisiaj dwudziestoleciem międzywojennym, miał być początkiem nowego. Świat wykrwawił się po globalnym konflikcie, padły wielkie monarchie, śmierć poniosła bezprecedensowa liczba ludzi. Ideologie, które swoje korzenie brały z końca poprzedniego wieku, zaostrzyły kurs. Europa tamtego czasu była bulgoczącym kotłem, w którym gotowały się idee, prądy intelektualne.
Ale niespokojny czas to również okazja do rozkwitu przestępczego światka, ludzi chcących za wszelką cenę chwycić szansę na wielkie pieniądze czy awans społeczny.
Choć to „Peaky Blinder” jest dzisiaj chyba najmocniejszym punktem odniesienia, gdy mówimy o serialach osadzonych w tym okresie, to przecież nie jest on jedyny. „Zakazane Imperium” eksploruje USA po wprowadzeniu prohibicji, „Babylon Berlin” portretuje zachodnią stolicę w całej jej wielobarwności. A to oczywiście nie wszystko. „Król” na podstawie powieści Szczepana Twardocha ma z kim konkurować, ale powiedzmy sobie to szczerze – nie jest to walka na śmierć i życie, bo każdy z tych seriali łączy zaledwie to, że dzieją się w podobnych latach i opisują światek przestępczy.
Dzieli – wszystko inne, polityczna sytuacja po wojnie, uwarunkowania geograficzne – a przede wszystkim zupełnie inna dynamika relacji społecznych. W „Peaky Blinders” zmiany są tłem. Ciekawym, często intensywnym i kolorowym, ale jednocześnie prawie nigdy na pierwszy plan nie wychodzą tutaj potężne siły, które targają państwem i powinny bohaterami. Oczywiście są od tej reguły wyjątki. Problemy psychiczne Thomasa zaczynają się przecież od doświadczenia okopów I wojny światowej, w jednym z sezonów bohaterowie mają do czynienia z rosyjskimi arystokratami, których, mówiąc delikatnie, zaskoczyła rewolucja.
„Król” jest w swoim portrecie znacznie bardziej naturalny.
Choć to zdecydowanie subiektywne, muszę powiedzieć, że znacznie bardziej podoba mi się sposób, w jaki zbudowany jest „Król” od CANAL+. Nie chodzi nawet o to, że więcej jest w nim wielkiej polityki, ale że wisi ona, niczym Lewiatan, nad bohaterami. Nie daje się tu zapomnieć, podobnie jak to ma miejsce w niemieckim „Babylon Berlin”, że zmiany „na górze” zmienią zwykłych ludzi, zmienią społeczeństwa i państwa.
Jedną ze scen otwierających „Króla” jest miejska ustawka sił narodowych z robotniczymi. I to ona już definiuje napięcia, które są sednem serialu. Bo choć jego bohaterowie nie zawsze wierzą w to, co robią, nie pozostają zupełnie bierni na otaczający ich świat, a on też się z nimi nie patyczkuje. I gdy obejrzałem „Króla” i zacząłem zestawiać ze sobą wspomniane wcześniej seriale, to zauważyłem, że dziwne jest, iż w tak rozpolitykowanej epoce, tak niewiele jest miejsca na prawdziwe, tętniące życiem organizacje, na ambitnych liderów, zepsutych polityków - nie tylko umieszczanych w kontekście przestępczego świata, ale również - ideologii.
Co jest jeszcze istotne, jeśli spojrzymy na seriale historyczne o dwudziestoleciu, to starania twórców, aby pokazać, że ten burzliwy, ale też bardzo różnorodny okres zostanie przerwany szybkim i bardzo gwałtownym cięciem II wojny światowej. Wspomniany tu „Babilon Berlin” celowo portretuje nocne uciechy miasta: burdele, kluby muzyczne, nieskrępowaną zabawę. U Twardocha i w serialu „Król” też widać tę tendencję. Tylko że wyraża się ona w pięknie różnorodności i w brzydocie napięć, które są konsekwencją tej różnorodności.
„Król” doskonale pokazuje, jak wyglądała Warszawa i jak mogłaby wyglądać Polska, gdyby nie nadszedł kataklizm.
Jest w tej wizji dużo cierpkich obserwacji, zwłaszcza, jeśli ktoś jeszcze dzisiaj romantycznie myśli o wizji Polski Jagiellońskiej, czyli koncepcji państwa wielonarodowego, skrzącego się od wielu kultur, właśnie jak za czasów panowania dynastii Jagiellonów. W tym przewagę ma „Król” nad „Peaky Blinders”, że znacznie mniej czasu zajmuje mu rozrysowanie mapy napięć, które dzisiaj nie są już tak wyraźne. Brytyjczycy więcej czasu poświęcają na gangsterskie porachunki, polski serial od razu wrzuca nas w sam środek kotła. Oczywiście ma to swoją cenę - „Król” więcej wymaga od widza i może być trudniejszy, niż „Peaky...” dla zagranicznego odbiorcy.
Z mojej perspektywy „Król” doskonale poradził sobie z przedstawieniem świata, który jest tak odległy, jakby nigdy go nie było. I tym bije na głowę „Peaky Blinder” i inne wymienione tu seriale. Możemy dyskutować, który z nich ma lepszą muzykę, kadry, a nawet zagęszczenie fabularne. Wygląda jednak na to, że jeśli chodzi o politykę i historię, to „Król” jest tylko jeden.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.