I to w filmie zrealizowanym z niespotykanym dotąd rozmachem. Profesjonalnie i z pomysłem, a przy tym w duchu "starego" Kanciarza. A przecież to tylko #chamska_reklama.
Ale wiecie co? Te cztery minuty materiału oglądałem z bananem na gębie. No dobra, pod koniec robi się już trochę czerstwo. Poza tym - totalnie to kupuję. To ten sam kpiący z "rekinów biznesu" i "ludzi sukcesu" Kanciarz, którego niegdyś polubiłem. I absolutnie nie przeszkadza mi, że przy okazji coś tam reklamuje, tym bardziej, że to prawdopodobnie dzięki temu powstał film tak dobrze zrealizowany, za co odpowiedzialna jest również agencja Brand Tube.
Swoją drogą, chapeau bas przed Krzysztofem Gonciarzem, że udało mu się postać Kanciarza sprzedać. Ostatecznie to naciągacz. Chociaż z drugiej strony - trudno mi jest też wyobrazić sobie, że ktoś zrezygnuje z usług jakiejś firmy, bo polecał ją Kanciarz. A jeśli chodzi o dotarcie z informacją do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, to może się udać. Nawet mnie, choć mam pamięć złotej rybki, udało się zapamiętać nazwę wymienianej firmy. Bardzo jestem ciekaw skuteczności takiej formy reklamy. Tymczasem życzę wam przyjemnego seansu.