REKLAMA

Leonardo DiCaprio wydaje miliony na gaszenie pożarów w Amazonii, a Cejrowski nie wie, czy w nie wierzyć. Celebryci nie uratują nam planety

Leonardo DiCaprio i Wojciech Cejrowski to dwie postaci, które nie mają ze sobą wiele wspólnego. Dlatego zapewne nie powinno nas dziwić, że na temat pożarów lasów w Amazonii również mają przeciwstawne opinie. Zarówno dobre, jak i szkodliwe zaangażowanie celebrytów w sprawy ekologii nie wpłynie jednak znacząco na problemy planety.

leonardo dicaprio cejrowski
REKLAMA
REKLAMA

Może się to nam nie podobać, ale żyjemy w świecie zdominowanym przez dwie skłonności: ustawianie się w opozycji do prawdziwych lub wyimaginowanych wrogów oraz bezrefleksyjne wsłuchiwanie się w słowa celebrytów. Twarze znane z telewizji, internetu, świata sportu czy Hollywood pojawiają się przy niemal każdej głośnej sprawie i często dokładają swoje trzy grosze do kontrowersji. Nikt nie odbiera aktorkom czy modelom prawa do wypowiadania się na ważne tematy, ale częściej niż rzadziej tego typu postaci nie mają nic konkretnego do powiedzenia.

Dobrym przykładem z ostatnich dni jest wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego na temat obecnych pożarów w Amazonii.

Polski podróżnik odwiedził nieraz brazylijską puszczę, ale jak sam przyznaje obecnie go tam nie ma. Mimo to poczuł się upoważniony, by rzucić cień na prawdziwość i wymiar kataklizmu. Wszystko dlatego, że w normalnych okolicznościach trudno jest tam rozpalić ognisko. Zignorował przy tym fakt, że porównywanie tych dwóch zjawisk jest całkowicie nie na miejscu, bo potężny pożar z małym ogniem rozpalonym na własny użytek nie ma wiele wspólnego. Jako osoba o prawicowych poglądach uważa także, że globalne ocieplenie to wymysł lewaków (z jakiegoś powodu konserwatyzm jest przez pewne osoby rozumiany jako negowanie naukowej wiedzy), więc dodatkowo nie bardzo może przyznać, że te zjawiska nie pozostają też bez wpływu na Amazonię.

W opublikowanym dzisiaj na łamach Spider's Web tekście mój redakcyjny kolega postanowił wziąć na siebie rolę adwokata diabła i obronić Cejrowskiego przed atakami mediów. Nie dlatego, że zgadza się z jego poglądami na całą sytuację. Po prostu pośród masy głupstw podróżnik powiedział też jedną rzecz zgodną z prawdą. Bardzo prawdopodobne jest bowiem, że do pożarów lasów dookoła Amazonki wydatnie przyczyniają się też podpalacze. Jeden fakt w połączeniu z masą przekłamań, niedopowiedzeń i wątpliwości nie czyni jednak wypowiedzi Wojciecha Cejrowskiego mniej szkodliwą.

W bardzo podobnym czasie Leonardo DiCaprio ogłosił, że przeznaczy 5 mln dol. na gaszenie pożarów.

Zestawienie obu postaw jest dosyć jednoznaczne. DiCaprio przeznacza olbrzymie pieniądze (niedostępne dla dużej części ludzkości) na walkę z żywiołem, który według polskiego celebryty albo nie istnieje, albo jest sztucznie napędzany. Gwiazdę „Pewnego razu... w Hollywood” należy oczywiście chwalić za jego zaangażowanie w ochronę środowiska. To nie pierwszy raz, gdy DiCaprio daje świadectwo zmian, jakie działalność człowieka wywiera na globalnej przyrodzie.

Proste przekazanie pieniędzy z rąk do rąk to jednak za mało. Rząd Brazylii otrzymał w przeszłości niemało finansowej pomocy, które miał przeznaczyć na ochronę Amazonii. Problemy z właściwym wykorzystaniem tych funduszy, korupcja i silne lobby firm szkodzących środowisku sprawiły jednak, że duża część pieniędzy została wyrzucona w błoto. Sam DiCaprio czy jakikolwiek inny celebryta, który od czasu do czasu przeznaczy część swojej olbrzymiej fortuny na jednorazową pomoc nie wpłynie tak naprawdę na losy planety.

REKLAMA

Wszystko dlatego, że zamiast radzić sobie ze źródłami problemów takie akcje jedynie próbują ograniczyć szkodliwość efektów.

To fantastyczny gest DiCaprio, ale w długim okresie nie będzie mieć wielkiego znaczenia. Kultura celebrytów kładzie bardzo silny nacisk na tu i teraz, ale przy ochronie planety takie przesłanie nie działa. Bo zawsze znajdzie się Cejrowski lub ktoś podobny, który powie: „Ale ja akurat nie doświadczam tego, o czym mówisz. A poza tym kiedyś coś widziałem, miałem okazję być tam na miejscu i było inaczej”. Od kilkunastu lat ciągle marnowaliśmy szansę na poważną rozmowę o przyszłości ludzkości i naszej planety. Teraz część zagrożeń, które wówczas były zapowiadane, stała się naszą teraźniejszością. Ale wciąż nie jest za późno, by rozmawiać o ochronie środowiska w dłuższej perspektywie. Zegar tyka jednak nieubłaganie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA