REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

„Kina mogą tego nie przetrwać” – dramatyczny list podpisany m.in. przez Christophera Nolana, Jamesa Camerona i Cilnta Eastwooda

W liście czytamy, że pandemia koronawirusa zdewastowała działalność większości kin w USA (choć te poza Ameryką także nie radzą sobie dobrze). Wielcy świata filmu oraz najważniejsze branżowe organizacje zwróciły się o pomoc do władz.

01.10.2020
19:08
Kina w kryzysie z powodu koronawirusa
REKLAMA
REKLAMA

W liście, którego pełną treść znajdziecie TUTAJ, czytamy m.in.:

W wyniku braku konkretnego rozwiązania problemu obecnej związanego z obecną sytuacją, kina mogą nie przetrwać skutków pandemii.

Sprawa jest poważna i to bardzo. Przypominam, że kina były zamknięte przez kilka miesięcy z powodu globalnej kwarantanny. Obecnie działają już od kilku miesięcy, ale na wielokrotnie zmniejszonych obrotach.

Bo nawet gdy dopiero we wrześniu w samych tylko polskich kinach frekwencja zaczęła ponownie rosnąć, to nadal są to liczby o wiele mniejsze niż w poprzednich latach w analogicznych okresach. Na świecie sytuacja wygląda jeszcze gorzej. W USA, które do lutego były najpotężniejszym rynkiem kinowym na świecie, obecnie przychody są potwornie małe. Szykowany na jeden z największych przebojów roku film „Tenet” zarobił tam po prawie miesiącu raptem trochę ponad 40 mln dol. I jest to najlepszy wynik filmu w tamtejszych kinach od marca (!).

Kadr z filmu

Eksperyment studia Warner Bros. się więc nie powiódł, a w skutek tego kolejne duże premiery filmowe zaplanowane na resztę 2020 roku zaczęły być przesuwane.

To też jest o wiele szerszy problem niż tylko groźba problemów upadłości kin i brak filmów do oglądania na dużym ekranie. W sytuacji gdy większość dużych i małych premier z tegorocznego repertuaru została usunięta, nie tylko kina ale i same studia filmowe znajdują się w poważnych tarapatach. Bo owe filmy są przecież ich inwestycją, na które wydane zostały setki milionów dolarów (budżety plus koszty marketingowe). Łączne budżety wszystkich dużych produkcji, które miał wypuścić Disney w tym roku wynoszą ponad miliard dolarów. I nie ma szans, by ta kwota zwróciła się w tym roku podatkowym, o ile w ogóle.

Chodzenie do kina to jedno z centralnych doświadczeń amerykańskiego życia. Kina potrafią jednoczyć i są platformą, na której najbardziej utalentowani twórcy mogą pokazywać swoje osiągnięcia. Stanowią też doświadczenie, którego nie da się zastąpić innym oraz ma ogromny wpływ kulturowy.

Przedstawiciele branży filmowej zwracają też w tym liście uwagę na to, że aż 93 proc. kin w USA zanotowało ponad 75 proc. straty w drugim kwartale 2020 roku. Jeśli ten stan rzeczy potrwa chwilę dłużej, to 69 proc. małych i średnich kin będzie zmuszone do ogłoszenia bankructwa, a 66 proc. stanowisk pracy przestanie istnieć. Obiektywnie więc można stwierdzić, że będzie to wielki cios dla całej gospodarki tego kraju. A żyjemy w świecie naczyń połączonych, więc kryzys w USA równa się kryzys w wielu innych miejscach na świecie.

Powiecie, że zawsze można wypuścić film do serwisu streamingowego. A no można. Tyle tylko, że żaden serwis VOD nie zagwarantuje tak olbrzymich wpływów na początku dystrybucji jak kina.

To w tradycyjnej dystrybucji filmy mają szansę zarobić najwięcej pieniędzy dla danego studia. Schodki dystrybucyjne zostały tak ułożone, że to kina są na początku, a potem płatne VOD i na końcu streaming i jest to poniekąd ułożone względem gradacji wpływów z tych platform.

Ani Netflix ani Disney+ nie są w stanie zagwarantować producentom wpływów w wysokości miliarda dolarów, tak jak to bywa z niektórymi największymi blockbusterami. W przypadku Netfliksa zresztą to się zupełnie inaczej rozkłada, bo przecież tam subskrybent płaci za miesiąc dostępu do wszystkich treści, a nie za poszczególne filmy/seriale. Także tego się nie da porównać.

Z kolei eksperyment Disney+ z odrębnie płatną premierą filmu „Mulan” w serwisie wcale nie okazał się sukcesem. Wedle rzetelnych źródeł, film ten zarobił na tej formie sprzedaży w sieci ok. 60 mln dol. A budżet wyniósł 200 mln dol. (bez kosztów marketingu).

Kadr z filmu Mulan

Dystrybucja w tzw. kinie domowym to zawsze było albo koło ratunkowe dla producentów, albo dodatkowe mniejsze przychody po dystrybucji kinowej.

Gdy jednak odetniemy z tego równania kina, to wtedy studia stracą większość swoich przychodów. A to będzie znaczyło albo upadłość tych małych firm filmowych albo przejście dużych studiów na produkcje o znacznie mniejszych budżetach i skali. Netflix, który obecne funkcjonuje na długu wynoszącym ponad 14 mld dol. raczej nie będzie bez końca inwestował setek milionów dolarów w swoje filmy oryginalne. Kiedyś się to skończy.

Usunięcie z tegorocznego kalendarza premier większości wielkich przebojów oznacza, że ludzie nie mają po co chodzić do kin, tym bardziej, że obecnie związane jest to z obawą o zdrowie. Same kina też niekoniecznie mają w związku z tym powód by się otwierać, bo z „małych” filmów i hitów sprzed lat, które można obejrzeć w streamingu bądź telewizji nikt nie zrobi mocnego biznesu.

Musimy więc mieć na uwadze, że kryzys kin to tak naprawdę kryzys całej branży filmowej.

REKLAMA

A fakt, że być może za niedługo będziemy skazani tylko i wyłącznie na opcję wybierania między serwisami streamignowymi wcale nie jest taki dobry. Jeśli to będzie w przyszłości jedyna pewna platforma dla filmów, to możemy się pożegnać z wielką ilością superprodukcji, którymi jeszcze do niedawna się cieszyliśmy. Pewnie nie każdy z was był ich fanem, ale zakładając czarny, ale wcale nie taki nieprawdopodobny scenariusz mówiący o tym, że kina upadną, mi będzie cholernie brakować tego doświadczania pełnych rozmachu przygód na wielkich ekranach.

Zdaję sobie sprawę, że są w tej chwili większe problemy na świecie i to wszystko być może jest w ogóle pierwszym krokiem do większych zmian w naszej cywilizacji, ale tak czy tak, nie jest to przyjemna perspektywa.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA