Jakiś czas temu kolega Ender opisał Wam serial "Prison Break" (który w Polsce przetłumaczono na, zlitujcie się, "Skazany na śmierć"). Wyświetlany był on zresztą na antenie telewizji Polsat, która nie wiem jakim cudem zdołała wcisnąć jeden odcinek tygodniowo pomiędzy reklamy.
Tym razem ja scharakteryzuję Wam inny serial, który jeszcze nie tak dawno od Prison Break był popularniejszy, dziś widzowie plasują go na drugiej pozycji. I teraz uważajcie - w tym artykule nie będzie o tym dlaczego jedno od drugiego jest lepsze. Na forach internetowych wciąż toczą się o tym dysputy. Osobiście uważam, że nie ma podstaw, aby oba seriale porównywać, bo każdy z nich traktuje zgoła o czym innym. Jeśli mamy je ze sobą konfrontować tylko dlatego, że to seriale, to dajmy sobie lepiej spokój. Od razu też zaznaczam, że jestem fanem Lost. Prison Break zupełnie mnie nie wciągnął, ale nie zamierzam rzucać w jego kierunku mięchem.
Pilot odcinka Lost kosztował 10 milionów dolarów. Jak dotychczas jest to rekordowa suma przeznaczona na tego typu produkcję. Zyskało na tym miliony widzów, a osobę która zatwierdziła projekt zwolniono ze stanowiska. Historia rozbitków lotu 815 nie byłaby taka ciekawa, gdyby nie ciągła atmosfera tajemniczości. Lost wręcz kipi od niedopowiedzeń, tajemnic, zagadek. Egzotyczna wyspa gdzieś na Pacyfiku nie jest milutką, zalaną słońcem wysepką, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Bohaterowie co i rusz zadają sobie nowe pytania, na które nie ma odpowiedzi.
Serial obfituje w naprawdę ogromną ilość wątków, a to dlatego, że śledzimy losy nie jednej czy dwóch postaci, ale całej ich masy. Wypadek samolotu przeżyło 48 pasażerów, scenarzyści opowiadają nam historię aż 26 z nich, a do tego wciąż pojawiają się nowe postacie. Do najważniejszych zdecydowanie należą lekarz Jack Shephard, James ‘Sawyer' Ford, John Locke, Kate Austin oraz Irakijczyk Sayid Jarrah. Niestety scenarzyści troszkę zaniedbali resztę rozbitków, bo o ile w pierwszym sezonie widzowie z ochotą obserwowali losy każdego z nich, to w kolejnych sezonach akcja skupia się głównie na wyżej wymienionych. Sprawia to troszkę wrażenie, jakby scenarzyści nie bardzo wiedzieli co zrobić z resztą.
Pierwszy sezon serialu telewidzowie wręcz chłonęli. Pierwsze odcinki to typowa walka o przetrwanie, kilka wypraw w głąb wyspy, odkrycie kilku jej zagadek (niedźwiedzie polarne, Rosseau, Black Rock, właz, liczby) i borykanie się z typowymi, można rzec, survivalowymi problemami. Skłonny jestem jednak stwierdzić, że siła serialu, a przynajmniej pierwszego sezonu, nie tkwi w akcji, ale w bohaterach. Każdy odcinek przedstawia nam we flashbackach epizod z życia któregoś z bohaterów. Mogliśmy odkrywać wtedy drobne szczególiki, które łączyły naszych bohaterów, pojawiały się kolejne pytania i aż korciło nas, co będzie dalej.
Według wielu, wielu fanów Lost, drugi sezon to porażka. Nie jestem w stanie się tu z nimi zgodzić. Drugi sezon przestał być survivalowy, przyniósł natomiast dużo więcej pytań i zagadek oraz garść nowych postaci. Według mnie to właśnie w drugim sezonie cała historia zaczęła nabierać smaku. Czym jest Dharma Initative, czym się zajmują i do czego służyła im wyspa? Kim są Inni i czego tak naprawdę chcą?
Dopiero trzeci sezon w mojej opinii rozpieprzył w mak cały klimat serialu. Porwanie i uwięzienie trzech bohaterów sprawia wrażenie jakiejś taniej historyjki o porwaniu przez kosmitów. Historia wydaje się być już niepotrzebnie przeciągana, bo wygląda na to, że kolejne odcinki nie będą przynosić zadowalających odpowiedzi, ale jeszcze kolejne pytania. Z góry więc widać, że telewizja abc patrzy na to, aby jak najwięcej się nachapać zanim widzowie zorientują się, że ktoś tu sobie stroi z nich żarty. Serial wciąż ciekawi, ale odczułem, że to jednak nie to samo. Już drugi sezon pełen był wodolejstwa i przeciągnięć, ale akcję rozwinięto chyba w złym kierunku.
To chyba główne powody, dla których Lost spadł w rankingu. Ale nie przeszkadza to ani trochę w odkrywaniu jego zagadek. Pokaźnym źródłem wiedzy jest Lostpedia (www.lostpedia.com), gdzie można przeczytać o wielu, wielu interesujących faktach. Lostpedia jest prowadzona bardzo dokładnie, dlatego można w niej przeczytać nawet o najdrobniejszych aspektach serialu.
Najciekawszy jest fakt, że twórcy Lost pozwalają odkryć tajemnice serialu poza telewizją. Stworzono całą masę nieprawdziwych stron internetowych, paradokumentalnych filmów, co sprawia, że możemy mieć wrażenie, iż projekt Dharma naprawdę miał miejsce. Do eksploracji tajemnic serialu szczerze zachęcam, bo do odkrycia jest sporo. Wystarczy znajomość angielskiego, a dalej to już dotrzecie poprzez lostpedię ;).