Luc Besson wyraźnie nie ma zbyt dobrego zdania o filmach superbohaterskich. Największy problem ma z Kapitanem Ameryką.
Już jakiś czas temu Luc Besson wypowiadał się niepochlebnie o filmach o superbohaterach. Twierdził, że nie czuje z herosami żadnej więzi jako widz, bo ich moce są dla niego abstrakcyjne. Nie przeszkadzało mu to zrobić film o superbohaterce, którą osobiście wykreował, a mowa tu o "Lucy" (główną rolę zagrała Scarlett Johansson).
Podczas premiery filmu "Valerian i Miasto Tysiąca Planet", który jest adaptacją komiksu, w jednym z wywiadów Besson powraca do wiercenia tematu słabości filmów na podstawie amerykańskich komiksów:
Ale to nie wszystko. Twórca "Piątego Elementu" poszedł o krok dalej i nazwał Kapitana Amerykę tworem amerykańskiej propagandy:
Nie chcę stawiać się w roli obrońcy Ameryki i ich propagandy, ale nie wiem, czy akurat Luc Besson jest odpowiednią osobą do wypowiadania tych słów. Po części ma oczywiście rację.
Gdyby gdziekolwiek indziej powstał taki superbohater jak np. Kapitan Polska czy Generał Suwalszczyzna, to mało kto podchodziłby do niego poważnie.
W większości postrzegany byłby jako średniej jakości nacjonalistyczny żart. Ale z drugiej strony, pamiętajmy, że Kapitan Ameryka powstał w czasie II wojny światowej, jako emanacja siły Ameryki i skierowany był do dzieci i młodych żołnierzy, by dodać im otuchy w ciężkich czasach.
Taka była narracja Stanów Zjednoczonych w latach 40. Patriotyczna. Nie nacjonalistyczna.
Jako że Kapitan Ameryka powstał w czasach boomu na komiksowych superbohaterów, szybko stał się częścią kanonu i legendą, do której po latach postanowiono powrócić w komiksach. A dziś jest już częścią popkultury.
Przyglądając się większości filmografii samego Bessona, trudno mi poważnie traktować, to co mówi.
Choć lubię Leona Zawodowca czy Piąty Element, to mimo wszystko miałbym problem ze wskazaniem filmu Bessona, który opowiadałby historię zdecydowanie bardziej ambitną niż komiksowe adaptacje, które krytykuje. Besson to sprawny wyrobnik, któremu daleko do miana artysty w swoim fachu. Cenię go za wyobraźnię i to, że potrafi się całkiem nieźle poruszać w obrębie kina rozrywkowego w Europie i Ameryce, ale jednak daleko mu do Bergmana czy Nolana, by stawiać się w pozycji wyższości nad innymi tworami kina rozrywkowego.
Pełny wywiad z Bessonem możecie zobaczyć poniżej: