Przed premierą The Last Jedi krążyło wiele hipotez, dlaczego Luke Skywalker zaszył się na Anch-To. Czy bohater przeszedł na ciemną stronę Mocy? Stał się szarym Jedi? A może zbiera siły, by wrócić do walki? Ostatni Jedi rozwiewa wątpliwości.
Tekst pełen jest spoilerów z The Last Jedi. Jeśli jeszcze nie widziałeś filmu, przeczytaj lepiej przed seansem moją bezspoilerową recenzję Ostatniego Jedi, a najlepiej czym prędzej pędź do kina!
Na chwilę przed udaniem się na pokaz prasowy The Last Jedi opublikowałem ostatni tekst przed seansem, w którym pisałem o fanowskiej hipotezie, jakoby Luke Skywalker zaliczył moralny upadek. Wcale jednak nie podobał mi się pomysł, by bohater mojego dzieciństwa stał się czarnym charakterem nowej trylogii.
Nie chciałem nawet słyszeć o tym, że mógłby zacząć wyznawać znaną przede wszystkim z Expanded Universe filozofię szarych Jedi. Przypisywano ją jednak często Qui-Gon Jinnowi, który jako pierwszy osiągnął takie zespolenie z Mocą, że po śmierci mógł przemawiać do Yody i Obi-Wana z zaświatów.
Na szczęście Luke Skywalker nie przeszedł na ciemną stronę Mocy.
Od premiery Przebudzenia Mocy wiemy, że Luke próbował być mentorem. Zbudował nową świątynię, gdzie próbował wyszkolić nowe pokolenie rycerzy, tak jak zrobił to w Expanded Universe. Jego plany pokrzyżował jednak Ben Solo, a Luke udał się na dobrowolne wygnanie - podobnie jak wcześniej Yoda i Obi-Wan.
Główny bohater trzech pierwszych filmów z sagi Star Wars nie zszedł jednak na ścieżkę zła i występku, ani nie porzucił nauk Jedi na rzecz bardziej liberalnej filozofii za namową ducha Qui-Gona. VIII epizod nie zostawił też żadnych niedopowiedzeń i dokładnie wyjaśnił, dlaczego Skywalker się ukrył na Anch-To.
Skywalker przeżył kryzys wiary.
Wyjaśnił nagabującej go Rey, że on i kilka starożytnych zwojów, to już ostatnie, co zostało po religii Jedi. Rozgoryczony swoją porażką i rozczarowany tym, że członkowie zakonu stawiani przez mieszkańców galaktyki na piedestale okazali się pełnymi wad istotami, postanowił, że nie wyszkoli nowych Jedi, a zakon umrze razem z nim.
Luke był gotowy odesłać Rey z kwitkiem, ale za sprawą taniego chwytu R2-D2 postanowił udzielić jej kilku lekcji. Szkolenie wyglądało jednak zupełnie inaczej niż to, które zafundowali mu jego mentorzy. Skywalker ze wszystkich sił starał się przekonać szukającą w nim wsparcia dziewczynę, że powinna zostawić go w spokoju.
Czym jest Moc?
Podczas kilku lekcji, jakich jej udzielił, wyjaśnił jej, czym jest Moc. Wyjaśniał, że mistyczna siła spajająca wszystkie żywe istoty w galaktyce, nie jest narzędziem do przenoszenia kamieni. Rycerze Jedi nie powinni traktować jej jak swojej własności. Luke uznał za przejaw próżności stwierdzenie, że koniec zakonu Jedi doprowadzi do tego, że w galaktyce zabraknie światła.
Podczas kolejnej lekcji Skywalker wyjaśnił Rey, dlaczego nie powinno się traktować Jedi jak nieomylnych wojowników z legend. Wyjaśnił, że jego zakon zawiódł, bo u szczytu swojej potęgi dopuścił do tego, by Darth Sidious zawładnął galaktyką. W dodatku to Obi-Wan Kenobi, ze względu na naciski swojego mistrza Qui-Gon Jinna, wyszkolił Dartha Vadera.
Jedna chwila słabości obróciła wszystko wniwecz.
The Last Jedi wreszcie wyjaśnił, co dokładnie się stało z pierwszymi i jedynymi uczniami Luke’a, których szkolił po Powrocie Jedi. Zabił ich Ben Solo, który przeszedł na ciemną stronę Mocy ze względu na machinacje Snoke’a. Tak naprawdę jednak Kylo Rena stworzył sam Luke Skywalker, który po nawróceniu Dartha Vadera stał się żywą legendą.
Luke podczas szkolenia wyczuł narastającą ciemność w swoim uczniu. Pewnej nocy odwiedził go, by wysondować jego umysł. Odkrył ze zgrozą, że się spóźnił, a jego siostrzeniec został już przekabacony przez Snoke’a. Ben Solo był zagrożeniem dla wszystkiego, co kochał i w pierwszym odruchu sięgnął po miecz świetlny, by zabić nastolatka we śnie.
Strach to ciemna strona Mocy.
Strach na chwilę wziął górę nad mistrzem Jedi. Jedno potknięcie doprowadziło do tego, że najczarniejsze obawy Skywalkera się spełniły. Ben Solo obudził się, widząc nad sobą wuja z zapalonym mieczem świetlnym w dłoni i zaatakował go pierwszy. Dopiero w tym momencie narodził się Kylo Ren - ze strachu przed mistrzem, który zawiódł swojego ucznia.
Ta porażka złamała Luke’a. Gdy odzyskał przytomność jego uczniowie albo nie żyli, albo zdradzili go i podążyli za młodym Solo. Skywalker nigdy nie poddał się ciemnej stronie, tak jak przewidywali niektórzy fani, ale nie był też bohaterem bez skazy, jakim chcielibyśmy go widzieć. Ostatni Jedi naprawdę miał dobry powód, by powitać Rey słowami „go away!”.
Skywalker nie stał się nowym Vaderem, ale bohaterowie oryginalnych Gwiezdnych wojen odnieśli druzgoczącą porażkę.
Luke, Leia i Han obalili Imperium, a na gruzach totalitarnego państwa powstał nowy rząd. Wywalczona przez nich Nowa Republika okazała się jednak na tyle słaba, że w galaktyce po zaledwie trzech dekadach znów zapanował chaos. Senatorzy dopuścili do powstania Najwyższego porządku, który później zniszczył nową stolicę, pogrążając galaktykę w mroku.
Han Solo, chociaż stał się bohaterem, pod koniec swojego życia wrócił do przemytu. Jego legenda obrosła kurzem. Zginął zapomniany z ręki własnego syna. Leia Oragana Solo po paśmie porażek wycofała się z polityki. Do teraz walczy w Ruchu oporu, ale tak umiłowana przez nią galaktyka jest w jeszcze gorszej sytuacji, niż w chwili wysadzenia jej rodzinnego Alderaanu.
Z kolei Luke Skywalker, udekorowany bohater Rebelii, który zniszczył Gwiazdę Śmierci - a zarazem legendarny mistrz Jedi, który nawrócił samego Dartha Vadera i przyczynił się do śmierci Imperatora - również zawiódł. Dopiero pod koniec swojego życia się zrehabilitował, ale jego historia jest przestrogą, że nawet najlepszym z nas, w każdej chwili, grozi bolesny upadek.
Czytaj więcej o The Last Jedi: