REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

To nie jest cukierkowa Warszawa. Recenzujemy „Lukier" Malwiny Pająk

Debiutancka powieść Malwiny Pająk pt. „Lukier" pokazuje Warszawę oczami dwóch kobiet z dwóch różnych światów. 

21.02.2019
17:01
lukier
REKLAMA
REKLAMA

Dystans, który pojawia się jeszcze zanim weźmie się do ręki jakieś dzieło, z pewnością nie przystoi doświadczonemu czytelnikowi, który powiedzonko o książce i okładce powinien mieć zawsze gdzieś z tyłu głowy. Jednocześnie, gdy wiem, że osoba na co dzień zajmująca się słowem, jak Malwina Pająk, która prowadzi swojego bloga, pisze powieść, to zawsze zapala mi się niewielka czerwona lampka. Nie zawsze umiejętność napisania mocnej pointy czy sprawne władanie przymiotnikami idzie w parze ze sprawnością w konstruowaniu dłuższych form. To, co sprawdza się w zawodzie dziennikarza czy blogerskiej pasji, nie zawsze dostarcza narzędzi przydatnych do napisania powieści. I chociaż większość ludzi pióra - wiem, jak brzmi ten zwrot - chciałoby pewnie napisać własną fabułę, tak znakomita większość powinna wykazać większą wstrzemięźliwość.

Ten, jak już ustaliliśmy, dość wstydliwy dystans ma jednak swoją zaletę. Gdy już okaże się, że większość obaw była bezpodstawna, a powieść okazuje się sprawnie napisana i do tego wciągająca, to można odetchnąć z ulgą.

Na szczęście na krótko, bo „Lukier” Malwiny Pająk nie pozwala złapać oddechu.

Ani na chwilę. Powieść jest bowiem wyjątkowo dynamicznie napisana. Wydarzenia następują po sobie i chociaż brakuje tu akcji, a wydarzenia z życia bohaterek są mniej lub bardziej typowe czy codzienne, to sposób prowadzenia narracji i żywy, płynny, intensywny język prowadzi nas przez te kilkaset stron. Pająk radzi sobie doskonale z dialogami, nadając im współczesny, wulgarny rys.

Bohaterkami powieści są tutaj dwie kobiety. Julka ma 25 lat i jest barmanką.

Żeby wyrwać się z biedy sprzedaje kokainę. Anka zbliża się do czterdziestki, pracuje w agencji reklamowej, świetnie zarabia. Obie radzą sobie z mniej lub bardziej prozaicznymi problemami i robi wrażenie, jak sprawnie autorce udało się skonstruować wiarygodne bohaterki. I to one świecą najjaśniej. Nie tylko budzą sympatię, ale w mniejszy lub większy sposób - w zależności czy w trakcie czytania jesteśmy bardziej na życiowym etapie Julki czy Anki - możemy się z nimi utożsamiać. Niestety, bohaterki trzymają przy fabule i dobrze, bo ta jest niestety dość powierzchowna i wydaje się, jakby była jedynie pretekstem do namalowania portretu współczesnych kobiet.

Świadczyć może o tym chociażby samo zestawienie sukcesu i porażki, a może raczej próby wyjścia z życiowego klinczu. Bohaterki pochodzą z innych światów, mają zupełnie inny status, ale ich problemy wydają się dość podobne. Niezbyt podoba mi się to, jak oba te światy zostały ze sobą skonfrontowane. Nie mówiąc już nawet, że nie jest to zbyt oryginalne, nie do końca dostrzegam, jak ten kontrast ma służyć powieści i co realnie do niej wnosi. Podobny problem mam z językiem, który chociaż sprawny i dynamiczny, nie wydaje się mieć aspiracji do czegoś więcej poza naśladownictwem.

Mimo tego „Lukier” to udany debiut.

REKLAMA

Autorka nie tylko jest w stanie połączyć lekkość stylu z zupełnie poważnymi problemami swoich bohaterek, ale również oddać naturę małych i banalnych kryzysów w sposób tak empatyczny, że nie pozostawiający miejsca na obojętność, a jednocześnie nie wpada w tani melodramatyzm.

Czytając „Lukier” nie mogłem pozbyć się wrażenia, że autorka ma dobre oko i ucho, ale powieść pokazuje się w dość ciemnej, miejscami czarnej tonacji, choć obserwacje wydają się szalenie trafne. I chociaż Malwina Pająk czasem dość topornie posługuje się aluzjami do rzeczywistości, mam poczucie, że warto wypatrywać kolejnych powieści. Nie jest to może literatura wagi ciężkiej, ale widać tu potencjał, aby w przyszłości sięgać znacznie wyżej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA