REKLAMA

Maja Hyży zamroziła mleko z piersi i zebrała włosy swoich dzieci. Zrobiła z nich biżuterię

Piosenkarka znana z programu „Twoja twarz brzmi znajomo” i była żona Grzegorza Hyżego początkowo przeraziła swoich fanów. O ile kolekcjonowanie kosmyków włosów niemowlaków jest dość powszechne, o tyle zamrażanie mleka z własnej piersi jest raczej mało popularną pamiątką. Okazało się, że to nie żadna magia voo-doo, ale składniki bransoletki.

maja hyzy bizuteria mleko piersi
REKLAMA

Maja Hyży oprócz bycia piosenkarką, jest też influencerką, którą śledzi 164 tysiące osób. Na swoim Instagramie zgodziła się zareklamować polską markę, która wykonuje biżuterię z ludzkich „szczątków”. Nawet z pępowiny. Mam nadzieję, że na tym się kończy ekstrawagancja firm i matek.

Dla jednych jest to z pewnością kontrowersyjne, ale dla innych to niezwykle oryginalny gadżet przywodzący na myśl sielskie chwile. Możemy być dodatkowo pewni, że nikt nie będzie mieć drugiego takiego wisiorka, co my. Przynajmniej pod względem składu chemicznego.

REKLAMA

To jest chyba najodpowiedniejszy moment, żeby zdradzić wam, o co chodzi z tymi włosami i moim pokarmem. Wszystko już mam przygotowane. Takie małe pasemka Wiktora, Aleksa i Tosiulki i do tego mam pokarm mój, który wcześniej miałam zamrożony. Więc przyda się. Wystarczy 20 ml. I większość was zgadła, o co chodzi, bo chodzi o biżuterię.

— wyjaśniła Maja Hyży

Następnie celebrytka na swoim InstaStory wyjaśniła, dlaczego zdecydowała się nosić ze sobą zakonserwowane mleko i włosy.

Jest to biżuteria bardzo osobista, sentymentalna tak naprawdę, bo są różne projekty. Ja akurat wybrałam z takimi trzema perełkami, w których będzie właśnie zachowane moje mleko i będzie opatulone kosmykami włosów moich dzieci. Jest to bardzo osobista biżuteria, bo gdy ją założę, to nikt tak naprawdę nie domyśli się, co mam zawieszone na sobie. Więc to też jest fajne, że tylko ja będę wiedziała, co to jest. (...) Nie tylko mleko można zachować, ale też odrobinę pępowiny. 

— przekonywała na InstaStory
 class="wp-image-1746427"
Fot. www.instagram.com/majahyzy

Biżuteria z mleka matki może się wydawać szokująca, ale nie jest niczym nowym.

Moda przywędrowała do nas oczywiście z Zachodu. Jak się wykonuje taką biżuterię? Na początek kobieta musi odciągnąć mleko z piersi i przechować je w odpowiednich warunkach.

„Potrzebna do tego celu ilość zależy od wymagań firmy, która zajmuje się tworzeniem takiej biżuterii i ilości samej biżuterii, jaką zamawiamy. Zwykle jest to ok. 10 ml. Mleko należy spakować w woreczki do mrożenia pokarmu i wysłać. Do tego celu można użyć mrożonego mleka, ale trzeba je przed wysłaniem rozmrozić. Następnie nasze mleko jest przetwarzane tak, aby uzyskało twardą konsystencję” - czytamy na stronie edziecko.pl.

Następnie mleko jest mieszane z żywicą jubilerską, a także innymi suwenirami po dziecku – włosami lub wspomnianą pępowiną. Formuje się z nich kształty, które zastępują perły i kamienie szlachetne. Następnie umieszcza się je w złotej lub srebrnej oprawie i tworzy się pierścionki, kolczyki, naszyjniki, co dusza zapragnie. Skoro jest popyt, to pojawia się i podaż – również w Polsce.

REKLAMA

Teraz specyficzna biżuteria ma szansę zawojować kraj nad Wisłą. O ile mama będzie w stanie wyłożyć np. kilkaset złotych na parę kolczyków. Najtańsza bransoletka z jedną mleczną perłą w sklepie reklamowanym przez Hyży kosztuje 160 zł. Potrzeba do niej 10 ml pokarmu z piersi, kosmyk 2 cm x 5 mm, centymetr pępowiny i voila – gotowe!

* zdjęcie główne: www.instagram.com/majahyzy

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA