Wiedzieliście, że Marek Niedźwiecki jest blogerem? Jego blog to czyste złoto
Gdzie podziewa się Marek Niedźwiecki, jeśli nie słychać go akurat w eterze? Popularny dziennikarz, od lat związany z Polskim Radiem, po godzinach zamienia się w pełnego pasji blogera. Jego blog to jedno z najbardziej uroczych miejsc w polskiej sieci!
Marka Niedźwieckiego, podobnie jak większość Polaków i Polek, kojarzyłam do tej pory głównie za sprawą prowadzonej przez niego od lat Listy Przebojów Programu 3 Polskiego Radia. Kiedy feralnego dnia zarząd PR unieważnił głosowanie z 15 maja, a Marek Niedźwiecki złożył oficjalną rezygnację z pracy dla Trójki, dziennikarz zniknął z eteru aż na trzy miesiące (aż do wczoraj, kiedy to udzielił pierwszego od czasu afery wokół piosenki Kazika wywiadu w Radiu Nowy Świat).
Blog Marka Niedźwieckiego jest jak Netflix — zajrzysz raz, będziesz wracać regularnie
Przez ten czas, zastanawiając się, gdzie się podziewa i co robi jeden z najsympatyczniejszych dziennikarzy polskich mediów, zupełnie przypadkowo natrafiłam na blog Marka Niedźwieckiego. Okazało się, że wieloletni pracownik radiowej Trójki, poza muzyką, kulinariami i podróżowaniem, ma jeszcze jedną pasję i jest nią pisanie — a w roli blogera sprawdza się naprawdę nieźle.
Nic więc dziwnego, że na stronę www.marekniedzwiecki.pl zaczęłam wracać regularnie. Dlaczego? O tym niżej.
TOP warzyw na bazarku, czyli przepis na życie według pana Marka
Oprócz tego, że autor bloga regularnie, co sobota, wrzuca własną listę TOP 30 utworów, w jego wpisach pojawiają się relacje z odbywanych przez Marka Niedźwieckiego podróży — tych dalszych (choć z powodu trwającej pandemii, ograniczonych do Polski) i bliższych — w tym jego wypraw na bazarek w poszukiwaniu najokazalszych pomidorów, czy czereśni (tak, tak, na blogu znajdziemy TOP sezonowych warzyw i owoców). Niejednokrotnie swoje wpisy Marek Niedźwiecki okrasza zrobionymi przez siebie zdjęciami.
Anka w Melbourne słuchała dziś radia Nowy Świat tuż po 11. A potem przysłała mi w liście niedobrą wiadomość. Australia może być zamknięta dla turystów do... 2024 roku. No to mam pozamiatane. Po powrocie do domu trafiłem w telewizji na dokument o Tasmanii. Wspaniały, bo pokazywał wszystkie te miejsca, które kiedyś odwiedzałem. No cóż, zostają wspomnienia i wiele jeszcze zdjęć, których tutaj nie pokazywałem. Dzisiejszy album to przygarść chwil złapanych na Tasmanii 17 lipca 2009 roku...
— czytamy w notce z 13 sierpnia.
To, co przebija z postów publikowanych przez Niedźwieckiego to przede wszystkim pewnego rodzaju uważność (z ang. mindfulness), którą dziennikarz mniej lub bardziej wpisuje się w jeden z najpopularniejszych trendów współczesnej psychologii bycia „tu i teraz”.
Gdyby Niedźwiecki był coachem, a nie dziennikarzem, na pewno uczyłby ludzi uważności
Na blogu Niedźwieckiego nie znajdziecie głębokich analiz polityczno-ekonomicznych, czy ostrych jak brzytwa komentarzy do bieżącej sytuacji w Polsce. Wprost przeciwnie, dziennikarz koncentruje się na małych rzeczach, starając się odnaleźć w nich powody do radości: niezależnie od tego, czy opisuje kwitnące w ogródku kwiaty, czy spotkanie z zaskrońcem podczas leśnej wędrówki:
Późne popołudnie, piękne światło... Radość zatrzymywania w kadrach piękna tego lata. A lato jest zjawiskowe tego roku... Jakby na przekór wirusowi. Jakby natura chciała nam dać znać, że będzie dobrze... Tylko kiedy?
— pyta na swoim blogu Niedźwiecki.
Lubię duże miasta. Uwielbiam szwendać się po nich... trochę bez celu, koniecznie bez planu i pośpiechu. Chodzenie po mieście wciąga. Ciągle nie mogę się zdecydować, czy bardziej Melbourne, czy Sydney
— wyznaje w jednym z wpisów dziennikarz.
A ja wciąż nie mogę się zdecydować, czy wolę kiedy pisze o muzyce, czy pichceniu sałatek: bo jedno i drugie robi z takim wdziękiem, że naprawdę trudno się od tej lektury oderwać.
* Zdjęcie główne: www.marekniedzwiecki.pl