REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Jeden filmik na Instagramie i Warszawiacy wściekli. Komik wywołał dyskusję, której się nie spodziewał

Możesz mnie chamem zwać, możesz mi w mordę dać, lecz od stolicy won, bo krew się będzie lać - śpiewał przed laty polski pisarz i pieśniarz, Stanisław Grzesiuk. Dyskusja Warszawa kontra przyjezdni od dawna wywołuje wiele emocji i jest przedmiotem docinek czy sporów, nawet w dzisiejszych czasach, gdy przecież często zmieniamy kraje i miasta, w których mieszkamy. Mateusz Płocha, scenarzysta, stand-uper oraz improwizator niedawno w instagramowych rolkach postanowił obśmiać pewne zachowania kojarzone z mieszkańcami stolicy. Nie wszystkim jego żarty przypadły do gustu, a pod instagramowymi materiałami rozgorzała dyskusja, co pokazuje, jak bardzo niektórzy serio traktują ten temat. Zbyt serio.

09.07.2023
9:01
Mateusz Płocha na Instagramie
REKLAMA

W ponad milionowym mieście, którym jest Warszawa mieszają się różne języki czy zachowania. Stolica Polski z roku na rok przyciąga zarówno przyjezdnych z kraju, jak i zagranicy. Trudno się dziwić, w końcu Warszawa jest miastem z ogromnym zapleczem karierowo-rozrywkowym, przyciągającym przyjezdnych "słoików" z rozmaitych miast, miasteczek czy wsi.

REKLAMA

Mateusz Płocha w swoim stand-upie skomentował zachowania kojarzone z mieszkańcami stolicy. No i zaczęło się.

Zdarza się, że wspólna warszawska przestrzeń nie zawsze jest dla wszystkich przyjazna. Dyskusji w stylu: "widać, że nie jesteś z Warszawy, bo, jak ty prowadzisz samochód, czy jeździsz na rowerze" jest wiele i nie zawsze są one miłe. Ba! potrafią przerodzić się w awanturę. Ogrom emocji wywołały niedawno instagramowe rolki Mateusza Płochy, improwizatora teatralnego, stand-upera, podcastera oraz scenarzysty, który niedawno opublikował kilkuminutowy materiał z dziesięciominutowego stand-upu na YouTube. W krótkim materiale Mateusz obśmiał zachowania kojarzone z Warszawą, choć i również z artystycznym światem:

Jestem teraz takim warszawskim Warszawiakiem. Przykładowo, jak ktoś opowiada mi jakąś historię, to ja przede wszystkim nie słucham, po drugie przerywam i mówię: to jeszcze nic - słyszymy we fragmencie stand-upu Mateusza Płochy.

Nagranie zebrało ponad 160 komentarzy, również tych negatywnych, którym żart Mateusza kompletnie nie przypadł do gustu. Dyskusja nabrała rumieńców przemieniając się głównie w rozmowę Warszawa vs przyjezdni. Sam zainteresowany nie spodziewał się, że krótka instagramowa rolka wywoła tyle zamieszania.

Ta pierwsza rolka o Warszawie to część dziesięciominutowej całości, którą puściłem na YouTube. Byłem przekonany, że to najmniej kontrowersyjna rzecz, którą mówię. Myślałem, że ludzie czepiać się będą tego, że może ja w mało delikatny sposób mówię o mniejszościach. A okazuje się, że nie i bardziej ludzie spinają się o ten żart z przerywaniem. Mam wrażenie, że to przerywanie to jest taka trochę tendencja warszawska, choć nie wiem, czy ona jest bardziej warszawska czy artystowska. Ja się obracam w środowisku ludzi, którzy zajmują się komedią i różnymi rodzajami sztuki, więc takie kwestie zaznaczenia swojej osoby są mocne, choć ja oczywiście mogę mieć trochę zafałszowaną perspektywę. To wyszło bardziej na potrzeby żartu, ale wydaje mi się, że całkiem nieźle wpasowało się. Żart ma to do siebie, że jest pewnym uproszczeniem

wyjaśnia Mateusz Płocha.

Całe to spięcie w komentarzach spowodowało, że Mateusz nagrał kolejną instagramową rolkę w duecie z komikiem Tomkiem Skrzypkiem o tematyce iście warszawskiej, która wyśmiewa przesadne przywiązanie do miejsca urodzenia i zamieszkania czy zbyt nachalne podkreślanie, że "jest się z dziada pradziada". Płocha obśmiał snobizm na urodzonych w Warszawie i trzeba przyznać, że udało mu się to zrobić w bardzo zabawny sposób.

Jak drugą rolkę opublikowałem na Instgramie, to już wiedziałem, jaka jest atmosfera i bawiły mnie te reakcje, że ludzie potrafią się o to spinać. Chciałem ten temat trochę obśmiać, bo wydaje mi się, że to dość śmieszne, że ktoś tak bardzo przywiązuje wagę do własnej tożsamości, pod kątem miasta z którego jest, albo nie. To taki szczególny zbiór zachowań z Warszawy, który obserwuję - zauważa Mateusz i dodaje: Pamiętam, że jak kiedyś mieszkałem we Wrocławiu i ktoś przyjeżdżał do Wrocławia z Warszawy, reakcja ludzi była w stylu: ale super, fajnie, że jesteś tutaj, a w drugą stronę działa to trochę na zasadzie, o cześć. Lubimy stwarzać sobie tożsamość na podstawie różnych rzeczy. Jeżeli ktoś nie stworzył jej wokół na przykład pracy, tego jak żyje, kieruje się tym, gdzie mieszka, na tym buduje swoją tożsamość i dla niego to jest ważne - podkreśla. Stand-uper tłumaczy też, z czego mogą wynikać tego typu zachowania.

"Na zachodzie Polski przywiązuje się mniejszą wagę do tego, gdzie kto się urodził"

Na podstawie tych komentarzy, które się pojawiły pod rolką, uważam, że może to też wynikać z tego, że na zachodzie Polski, w którym ja się wychowałem, na tak zwanych ziemiach odzyskanych, przywiązuje się mniejszą wagę do tego, gdzie kto się urodził, bo wszyscy przyszli na świat w bardzo różnych miejscach i to takie przekazywanie w rodzinie, że ty jesteś z dziada pradziada troszkę ma chyba mniejsze znaczenie. A w Warszawie może to jest nieco mocniej zakorzenione, bo wynika na przykład też z historii, m.in. tego, że ktoś walczył w Powstaniu Warszawskim. Ja rozumiem, że można być z pewnych rzeczy dumnym, ale czasem kiedy to przekracza pewną granicę, budujesz całą tożsamość na tym, że twój dziadek walczył w Powstaniu, to wydaje mi się to trochę śmieszne - zdradza.

REKLAMA
Stand-up Mateusza Płochy

Rzeczywiście, patrząc na mocne, często zbyt przesadne reakcje niektórych, można pomyśleć sobie i zapytać: ale o co ta spina w ogóle? Tym bardziej, że żyjemy w czasach, gdzie podróżowanie jest banalne i to my wybieramy przecież miasto, w którym na danym etapie życia będzie nam się żyło dobrze, wygodnie, będziemy mogli korzystać z jego dobrodziejstw i uroków. A to, gdzie kto się urodził i czy powinien nazywać się Warszawiakiem czy nie, raczej powinno mieć znacznie mniejsze znaczenie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA