REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Miłość na Bogato i wózek za 6 tysięcy złotych

W czwartym odcinku Miłości na Bogato było naprawdę bogato, pieniądze niemalże wychodziły z każdego kadru, niczym słoma z butów naszych bohaterów. A do tego mogliśmy liczyć na niespełnione nadzieje, ambicje, żal, namiętność, przyjaźń – wszystko zmieszczone w 20 minutowym odcinku. Gratulacje dla twórców, może jeszcze dwa sezony i chociaż poziom brazylijskiej telenoweli zostanie osiągnięty.

22.09.2013
12:15
Miłość na Bogato i wózek za 6 tysięcy złotych
REKLAMA

Na razie jednak za wiele się nie zmienia i dobrze, bo nie mógłbym już sobie ponarzekać, a tak to cotygodniowa dawka hejtu może zostać wylana. Tak przynajmniej postrzega to pani Marcela Leszczak - każde nieprzychylne komentarze pod jej adresem, tzn. jej aktorstwa są równoznaczne z hejtem. Ale dość o szaroburym życiu drobnomieszczaństwa, czas zająć się wymarzonym życiem na bogato młodych, pięknych i zdolnych „warszawiaków”.

REKLAMA

Solidarność jajników

Tym razem wyjątkowo zaskoczyła mnie pani lektor, czyli Julia Kuczyńska – znana blogerka modowa Maffashion. Wraz z początkiem filmu przyjęła ton bardzo szowinistyczny, zarzucając biednemu Mateuszowi brak zainteresowania swoją dziewczyną i zbyt duże poświęcanie uwagi swoim kolegom. Jeżeli już lektor mówi takie rzeczy, to naprawdę musi być źle, a mówi mi to doświadczenie wyniesione z Dlaczego Ja? i Pamiętników z Wakacji.

Skoro damskie grono tak złorzeczy na Mateusza, to ja stanę po jego stronie, w końcu to jedyny bohater, który chociaż udaje, że pracuje. Nie jeździ na wymyślone rajdy, nie zajmuje się ekstremalnym… czymś tam (pewnie nawet Gabron nie wie co to jest), nie smsuje z byłą, nie chodzi codziennie na imprezy. Koniec końców wydaje się być normalnym facetem, no prawie normalnym, ale o tym później.

Kontrakt vs. dziecko

Zmęczeni highlife’owym życiem panowie z Miłości na Bogato postanowili skosztować trochę plebejskiej rozrywki – gry w kosza. Przy okazji uprawiania sportu, nasi bohaterowie zaczęli prowadzić konwersację, oczywiście raczej nieudolnie:

Gabron: Janek, jak ten klub?

Janek: Jak dla mnie obiecująco

No to tyle się biedny Gabron dowiedział od właściciela klubu… Niestety więcej dialogów nie jestem w stanie przytoczyć, ponieważ nie byłem w stanie zrozumieć tego, co dżentelmeni mówią – kiepska dykcja, a i dźwiękowiec to chyba stażysta. Poza tym i tak najważniejszą informacją podczas tego ujęcia, była wiadomość o tajemniczym kontrakcie Mateusza w Hiszpanii. Wiemy, że nasz młody i zdolny jest prawnikiem (w co trochę ciężko uwierzyć zważywszy na jego sposób wypowiadania się), ale czego dotyczy kontrakt? Nikt tego nie wie, ba nawet nikt nie stara się dowiedzieć, wszyscy (tzn. mężczyźni) tylko gratulują i nie zadają ani jednego pytania. Dziwne…

Tak czy siak, Mateusz w podskokach pędzi do domu by poinformować o wspaniałej nowinie swoją dziewczynę „szczękościsk” Izę. Biedaczysko nie wie, że jego ukochana jest w ciąży i ciężko mu się dziwić skoro mimo zabezpieczeń Iza „na złość” i tak zaszła w ciążę – szok i niedowierzanie. Trudno własnymi słowami oddać dramaturgię całej tej sytuacji, więc pozwolę sobie przytoczyć rozmowę zakochanych:

Mateusz: Musze ci coś ważnego powiedzieć

Iza: Nie, ja muszę powiedzieć

Mateusz: Nie, najpierw ja

Iza: Ale…

Mateusz: Grałem w kosza z chłopakami, wszystko jest super, dzwoni telefon i rozumiesz? Dostałem ten kontrakt. Wyjeżdżamy. Za miesiąc lecimy do Hiszpanii, na rok, wygrali… - szkoda, że w tym momencie Iza przerywa egzaltację Mateusza, bo może wreszcie dowiedziałbym się, o co w tym wszystkim w ogóle chodzi?!

Iza: Nie, posłuchaj, cicho cicho. Jesteśmy w ciąży.

Mateusz: Nnn… - mina Mateusza (który w tym momencie ma chyba wylew) zrzednie, aktor stara się wykrzesać wszystkie pokłady swoich umiejętności aktorskich, żeby chociaż udawać, że się tym przejmuje

Iza: Będzie… będziemy mieli…

Mateusz: To są chyba jakieś żarty Iza – tysiące Polaków w tym momencie pewnie pomyślało to samo, o Miłości na Bogato.

Iza: Nie, jestem w ciąży.

- w tym momencie następuje zwolnienie blokady…

Mateusz: Nie – o bracie, żeby to było takie proste, powiedzieć „nie” i ciąża znika.

Dalej już tylko bohaterowie podnoszą głos udając, że improwizacja aktorska to ich chleb powszedni. Iza uparcie stara się trzymać swojej linii powtarzając jak mantrę, że jest w ciąży, na co Mateusz reaguje pianą z ust i szczekaniem o karierze. Najbardziej irytująca scena spośród wszystkich odcinków. Nie był w niej nic śmiesznego/żenującego a jedynie irytująca próba odegrania swojej roli. Iza i Mateusz bez wątpienia zagarnęli cały czwarty odcinek dla siebie, ale pędzimy dalej, inni bohaterowie mają też coś do powiedzenia.

Justyna i jej mały świat (z Wałcza)

Jak wiemy z poprzednich odcinków, Justyna dostała pracę w sklepie Sylwii, ups przepraszam, w showroomie (cytując Justynę: „tutaj ważni projektanci dają swoje ubrania”) Sylwii. Przyszła modelka ma jednak wielkie trudności z zapamiętaniem tego jak w ogóle wygląda towar, który sprzedaje. Najwyraźniej trzy sukienki to już zbyt dużo jak na młody, ciężko pracujący umysł - przynajmniej wiadomo już, dlaczego Justyna tak uparcie dąży do bycia modelką.

Na całe szczęścia Marcela ratuje (jak zawsze) swoja kuzynkę z opresji, przełożona (mówiąca za pomocą nosa) Justyny oczywiście nie widzi nic złego w tym, żeby zmęczona Justyna przerwała swoją pracę. Co więcej, nawet wychodzi aby nie przerywać kuzynkom w rozmowie. Z krótkiej scenki dowiadujemy się tyle, że Justyna „nie przyjechała przecież wieszać ubrań na wieszaki” - to takie upokarzające przecież – a po to żeby robić karierę, karierę zazdrośnicy! Interesujące było to, że Justyna zaraz od tak, może sobie wyjść z Marcelą na zakupy. Co tam praca i brak środków do życia, zakupy do podstawa!

Największy zwrot akcji w historii kinematografii

Mateusz jest świnia, dziewczyny z grupy wsparcia dla Izy pewnie by się ze mną zgodziły. Koleżanki przyszły do Izy na „babskie party”, przyniosły ze sobą ciuszki dla dziecka i pocieszały zasmuconą spełnioną zawodowo tancerkę. Wszystko fajnie, tylko dlaczego do jasnej ciasnej nikt nawet nie spytał się Izy czy była u ginekologa? Przyszła matka wiedzę o prokreacji czerpie chyba z magazynów dla nastolatek, ponieważ uznała test ciążowy za wystarczający dowód zajścia w ciążę. Gratulacje.

Zamiast upewnić się w swoich podejrzeniach, Iza wolała narzekać na ojca swojego wyimaginowanego dziecka (tak, Iza nie jest w ciąży, uwierzycie?), według niej potomek nie będzie wstanie rozpoznać swojego ojca po jego rocznym kontrakcie. Rocznym kontrakcie! Dwunastomiesięczne, wychowane „na bogato” dziecko musi mieć wręcz nieziemskie zdolności percepcyjne, no cud!

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Mateusz już zrezygnował ze swojego kontraktu i kupił wózek dziecięcy za 6 tys. polskich złotych! W trakcie trwania odcinka miałem okazję nie raz usłyszeć o tej ogromnej sumie na wózek w stylu „retro”. Kiedy już wszystko wydawało się stracone, (6 tys. złotych znaczy się) Gabron przyszedł swojemu koledze z pomocą i rzucił pomysł: „jak już macie ten wózek, to może sobie zróbcie to dziecko?” – no genialne! 6 tysięcy się nie zmarnuje! Koledzy zebrani w mieszkaniu Mateusza, przystali na taki koncept i wsparli przyszłego ojca litrami alkoholu.

REKLAMA

Kariera Justyny w ruinach

W końcu poznaliśmy przyczynę niepowodzeń Justyny w dążeniu do bycia modelką. Mówiąc wprost, bohaterka z Wałcza nie oddała swojej cnoty „producentowi, bardzo znanej, bardzo cenionej osobie”. Na pohybel więc wszystkim hejterom, którzy twierdzili, że Justyna nie umie mówić „lubię jabłka” i brakuje jej jakiegokolwiek talentu! Przyczyną wszystkiego był seks, a raczej jego brak. Co ładnie podsumowała Marcela: „ja się nie dziwię, że nie udają się Tobie te castingi”. I my też teraz się już nie dziwimy, tym smutnym akcentem rozstajemy się z Miłością na Bogato. Do zobaczenia za tydzień.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA