Sława jest abstrakcyjnym pojęciem - Peter Dinklage i Jamie Dornan opowiadają o „Mojej kolacji z Herve"
Moja kolacja z Herve to nowy film, który debiutuje w HBO. Opowiada on historię dziennikarza, który słucha opowieści Herve Villechaize. Główni aktorzy, Jamie Dornan i Peter Dinklage, opowiadają o planie filmowym i swoich postaciach.
Fabuła filmu Moja kolacja z Herve powstała na podstawie prawdziwej historii. Sacha Gervasi, młody dziennikarz przeprowadził serię wywiadów z Herve Villechaize, a później zdecydował się na ich podstawie nakręcić film. W roli dziennikarza wystąpił Jamie Dornan, aktora odegrał Peter Dinklage.
Peter, wiem, że ty i Sacha pracowaliście nad tym projektem od wielu lat.
Peter Dinklage: Zgadza się. Nakręcenie wszystkich scen, w których występuje mój bohater, zajęło nam długie lata. Jamie spędził na planie pięć minut, a ja 14 lat.
Jamie Dornan: Naprawdę pracowałeś nad tym filmem 14 lat?
PD: Wtedy spotkaliśmy się z Sachą po raz pierwszy. Przyjechał spotkać się ze mną, kiedy grałem w Ryszardzie III w teatrze The Public. Umówiliśmy się na kolację, pierwszą z setek kolacji, które zjedliśmy razem. To właśnie wtedy dał mi do przeczytania krótki scenariusz swojego autorstwa zatytułowany „Moja kolacja z Herve”. Był to mniej więcej 30-stronicowy tekst, który był w dużej mierze oparty na wywiadzie, przeplatanym retrospekcjami.
Kiedy go przeczytałem, stwierdziłem, że to świetny pomysł, choć niewiele wiedziałem wtedy o Herve. Naturalnie, tak jak większość z nas, wiedziałem, kim był. Pamiętam go z roli Tattoo i znałem jego słynny tekst “de plane, de plane.” Bardzo interesował mnie jako człowiek, bo jesteśmy podobni fizycznie. Byłem ciekaw, jaką był osobą i jak wyglądało jego życie. Dużo dowiedziałem się na jego temat z krótkiego scenariusza i rozmów z Sachą, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to bardzo interesująca postać.
Czyli od samego początku chciałeś zagrać w tym filmie?
PD: W zasadzie tak.
JD: Czy w ciągu tych 14 lat były chwile, kiedy realizacja filmu wydawała się być bliską perspektywą?
PD: Tak, w pewnym sensie. Jak zwykle wszystko rozbijało się o pieniądze. Sacha musiał zawsze odpowiadać na to same pytanie: dlaczego? Dlaczego akurat ten facet, a nie Winston Churchill? To w pewnym sensie film biograficzny, może nie dokument, ale jego bohaterem jest jedna osoba. Obecnie o mniej znanych postaciach nie kręci się filmów, ale dokumenty. I bardzo często sam wolę obejrzeć dokument niż film.
JD: Takie produkcje cieszą się dużą popularnością.
PD: Zgadza się, lubię oglądać dokumenty o ludziach, o których wcześniej nie słyszałem. Ale Sacha spotkał się z tym facetem i spędził kilka wieczorów w jego towarzystwie. W filmie wszystkie wydarzenia mają miejsce jednej nocy, choć w rzeczywistości Sacha i Herve spotykali się ze sobą przez trzy kolejne wieczory. Sacha jest filmowcem i scenarzystą i właśnie dlatego bardzo cieszę się, że mogliśmy pracować z kimś, kto nie tylko zna naszą branżę od podszewki, ale chciał także podzielić się z nami swoimi własnymi doświadczeniami, czymś, co sam przeżył.
Prawdę mówiąc, podejrzewam, że Sacha powiedziałby ci to samo - realizacja filmu ciągnęła się latami, bo miał do tego filmu bardzo osobisty stosunek. Trudno jest opowiadać całemu światu o czymś, co należy do prywatnej sfery naszego życia.
Nadal żyją ludzie, którzy znali i kochali Herve. Chcieliśmy to uszanować i w odpowiedni sposób go przedstawić. Poza tym, dla mnie jako aktora, wiązało się to z jeszcze inną kwestią - musiałem sam przefiltrować opowiadaną historię, aby dobrze wczuć się w graną przeze mnie postać. W przeciwnym razie, stałbym się tanią podróbką mojego bohatera, a nie nim samym.
Na czym skupiliście się, chcąc wiernie przedstawić głównego bohatera?
PD: Wszyscy znają jego głos, nawet jeśli dobrze nie kojarzą jego nazwiska. Musiałem więc przede wszystkim poćwiczyć jego intonację i tembr głosu. Gdybym nie był w stanie go naśladować, chyba w ogóle nie powinienem przyjmować tej roli. To było bardzo trudne zadanie.
I druga kwestia - wygląd mojego bohatera. Mieliśmy różne pomysły, ale w końcu stwierdziliśmy, że mniej znaczy więcej.
Jamie, który gra Sachę, ma za to bardzo kunsztowną charakteryzację. I wiele protez.
To bardzo wielowątkowy film, ale zastanawiam się, czy to nie dziwne grać rolę człowieka, który jest w rzeczywistości nie tylko autorem scenariusza, ale także reżyserem?
JD: Tak, wiem, że to brzmi dziwnie, ale bardzo staraliśmy się, żeby nie stało się to dla nas obciążeniem. Naturalnie, ja gram filmową wersję Sachy. Nigdzie w scenariuszu nie znajdziesz stwierdzenia, że mój bohater to Sacha Gervasi. To postać stworzona na jego motywach. Na samym początku zadecydowaliśmy, że mój bohater będzie Irlandczykiem, dzięki czemu mogłem mówić ze swoim własnym akcentem. Stwierdziliśmy, że gdyby był Anglikiem, to nic by to nie wniosło do filmu.
To w pewnym sensie pomogło nam zbudować postać niezależną od Sachy, która ma kilka moich cech. W ten sposób filmowy Sacha stał się autonomicznym tworem. Peter powiedział przed chwilą, że zagrał swoją własną wariację na temat Hervego, która nie jest jego imitacją. Nie ubierał się jak Herve Villechaize i nie starał się go naśladować. To było chyba najważniejsze.
PD: Dzięki temu udało się nam stworzyć nieprzerysowane postacie. Filmowi bohaterowie nie są wzięci żywcem ze skeczu.
JD: Ale łatwo jest przekroczyć tę cienką granicę.
Zgadzam się. Trzeba wejść w swoją rolę, a nie zakładać kostium, jakbyśmy przebierali się na Halloween.
JD: Mam nadzieję, że widzowie są dość inteligentni, żeby się w tym połapać.
Danny jest bardzo ciekawym bohaterem. Czasem brak mu empatii dla Hervego, ale z drugiej strony, jego własne życie jest w rozsypce, aż do pięknej sceny, w której nagle uświadamia sobie, że...
PD: Podobało mi się, że Danny nie traktuje go protekcjonalnie. Stawia mu wyzwania i traktuje jak równego sobie.
JD: Ale zdarza mu się uderzać w protekcjonalny ton.
Ale brak mu empatii - nie przejmuje się tym, że Herve pije i wdaje się w kolejne romanse, co obnaża jego hipokryzję.
PD: Podczas kolacji, traktuje Hervego jak równego sobie, co bardzo mi się podoba. Motywuje go w bardzo pozytywny sposób, aby poznać go od najlepszej strony. Myślę, że podczas spotkania Herve często gra. I jak każdy inteligentny dziennikarz, Sacha chciałby zobaczyć, co kryje się za fasadą. Kiedy zapada mrok, tańczą razem i na chwilę zdejmują swoje maski.
Dlaczego, twoim zdaniem, Hervego nękają demony? Czy z powodu traum z dzieciństwa, a może dlatego, że był przez niemal całe swoje życie traktowany jak wybryk natury? Czy jego problem alkoholowy i liczne romanse były symptomem, a może jedynie nasilały traumy?
PD: Moim zdaniem alkohol wyzwala w wielu ludziach demony. Picie to skomplikowany temat, bo zmienia osobowość. Na lepsze i gorsze. Niektórzy ludzie są w stanie sami się z tym uporać, a inni nie. Niektórzy są weseli na rauszu, a u innych uzewnętrzniają się ich najgorsze cechy.
Czyli możemy być pogodni albo wredni. Jest nawet takie powiedzenie. Irlandczycy piją, żeby być szczęśliwi... Nie mogę sobie przypomnieć, jak to idzie dalej, ale jest pewne irlandzkie powiedzenie na ten temat.
JD: Tak radzimy sobie z rzeczywistością.
PD: To można powiedzieć o każdym z nas. Niestety, historia Hervego ma smutny finał. Alkohol kładzie się cieniem na jego życiu. Nie chcę go oceniać, bo żywię do niego i jego bliskich ogromny szacunek, ale uważam, że zgubiła go sława, bo żyjąc w świetle fleszy, pogubił się i zapomniał, co jest w życiu najważniejsze. Poruszamy w filmie ten wątek. Był bardzo inteligentnym i artystycznie uzdolnionym człowiekiem. Był fantastycznym malarzem i wiem, że przez wiele lat malował. Przestało go to interesować dopiero wtedy, kiedy stał się sławny. Sława jest bardzo abstrakcyjnym pojęciem. Stajemy się sławni, jeśli tworzymy coś wybitnego, bo sama sława, niepoparta niczym innym, prowadzi nas prosto do zatracenia.
Wasz film pokazuje także ciemną stronę Hollywood, czego dowodem są losy obu bohaterów.
PD: Tak, jak w każdej innej branży, w przemyśle filmowym wszystko kręci się wokół dużych pieniędzy. Nikogo nie obchodzi, czy ty coś na tym zarobisz, bo jeśli przestaniesz być kasowym aktorem, to wszyscy przestaną się tobą interesować. Ale to samo można powiedzieć o każdej innej branży.
Czy Hollywood jest bardziej bezwzględnie niż inne branże?
JD: Myślę, że inaczej rozkłada akcenty.
PD: Moim zdaniem jest bezwzględne, jeśli pracując w branży filmowej, nie jesteśmy w stanie przejąć kontroli nad własnym życiem. Jeśli żyjesz ze sobą w zgodzie i jesteś w stanie sam o sobie decydować, to Hollywood nie potraktuje cię w bezwzględny sposób. Znam wielu aktorów, którzy zadebiutowali przed kamerą jako dzieci, a twardo stąpają po ziemi i żyją po swojemu, co znaczy, że to bardzo indywidualna sprawa. Z drugiej strony, wielu młodych aktorów traci w pewnym momencie kontrolę nad własnym życiem, co jest bardzo niebezpieczne, bo w młodym wieku można się bardzo się pogubić. Sława, woda sodowa... dobrze wiesz, o czym mówię.
Czyli wszystko jest złudzeniem? Życie w LA jest po części iluzją?
PD: W Los Angeles można przekonać się na własnej skórze, co oznacza samotność. Dotkliwa samotność.
JD: Jezu, to właśnie w LA przeżyłem najgorsze chwile mojego życia.
PD: Ja też. Ja też! To właśnie dlatego przeprowadziłem się do Nowego Jorku, które jest szalonym miastem.
JD: Uwielbiam Nowy Jork.
PD: Kocham to miasto. Byłem przed chwilą na spacerze i wiem, że ludzie, którzy tu mieszkają, są dużo spokojniejsi.
Pytanie: Zdobyłeś nagrodę Emmy...
PD: Nigdy nie dostałem żadnej nagrody od miasta Nowy Jork.
Ja też nie... Tu wszyscy oczekują, że będziesz dalej pracować i zrobisz kolejny krok naprzód.
PD: Zgadza się. Tu nie jesteś nikim ważnym. To właśnie dlatego już dawno temu postanowiłem przeprowadzić się do Nowego Jorku. Chciałem być anonimowy i nie wyróżniać się w tłumie.
I pytanie do Jamiego - Danny jest złamanym przez życie człowiekiem. Widziałem niedawno film Untogether. Grany przez ciebie bohater jest też przytłoczony życiem. Co takiego fascynuje cię w bohaterach po przejściach?
JD: Co fascynuje mnie w ludziach po przejściach? Bo są to zwykle najciekawsze postacie. Każdy z nas przeżył jakieś zawirowania w życiu. Każdy z nas doświadczył czegoś traumatycznego – może to być śmierć bliskiej osoby albo inne wydarzenie, które wywarło na nas wpływ. To prawda, że bohaterowie na zakręcie bardzo mnie interesują, choć czasem to czysty przypadek, że zagrałem kilka takich postaci w ciągu jednego roku.
Tego rodzaju bohaterów znajdziesz w każdym dramacie i filmie obyczajowym, bo obserwowanie ludzi, którzy walczą z przeciwnościami losu lub są w trudnym położeniu, jest bardzo ciekawe, bo odzwierciedla prawdziwe życie.
Peter, czy widzisz jakieś podobieństwa między sobą i swoim bohaterem - jego życiem i doświadczeniami w Hollywood? Mam nadzieję, że współczesne społeczeństwo jest bardziej otwarte na ludzi, którzy są fizycznie lub w inny sposób odmienni, ale jestem ciekaw, jakie motywy wydały się tobie znajome?
PD: Nie jestem pewien, czy wszystko aż tak bardzo się zmieniło. Są na pewno scenarzyści, którzy chcą tworzyć bardziej zniuansowane postacie dla aktorów o moich warunkach, ale z drugiej strony, kiedy oglądasz telewizję podczas Bożego Narodzenia, to czy faktycznie masz wrażenie, że dzisiaj jest inaczej? Na wszystkich kanałach lecą te same beznadziejne świąteczne produkcje.
Rozumiem i staram się nie oceniać. Ludzie potrzebują pracy. Muszą zarobić na życie, ale mnie to nigdy nie interesowało. Wolałbym być popychadłem w jakimś biurze. Nigdy nie zgodziłbym się przyjąć żadnej roli, której potem musiałbym się wstydzić. Nie chcę robić niczego wbrew sobie.
Herve był bardziej otwarty niż ja. Zagrał Nicka Nacka i przyjmował role stworzone dla aktora o jego specyficznych warunkach.
Rola Tyriona też była początkowo pisana z myślą o kimś podobnym do mnie, ale bardzo ewoluowała, dzięki czemu moja postać stała się dużo bardziej złożona, podobnie jak ja i każdy inny żywy człowiek.
Ale był taki moment na planie, kiedy facet, który gra Rogera Moore’a chowa mnie do walizki, bo jest taka scena w filmie Człowiek ze złotym pistoletem. Kiedy byłem wewnątrz tej wielkiej walizy, zastanawiałem się, czy Herve czuł się z tym dobrze, bo ja czułem się trochę upokorzony. Ciekawiło mnie, czy miał podobne odczucia? Tego pewnie nigdy się nie dowiem.
Wiem, że miał poczucie humoru i tak jak ja, lubił śmiać się z samego siebie. Lubię żarty na swój temat, ale wiem, że on miał do tego zupełnie inne podejście. Kiedy sam śmieję się z siebie, mam poczucie, że mam nad tym kontrolę. Herve nosił T-shirt z nadrukiem „bioniczny karzeł”. Być może kontrolował w ten dziwny sposób to, jak był postrzegany.
Jestem przekonany, że gotowała się w nim złość i przeżywał straszne katusze. W jego życiu musiało być dużo cierpienia, bo inaczej nie odebrałby sobie życia. Myślę, że był po prostu udręczoną duszą.
Materiał powstał we współpracy z HBO. Wywiad został przeprowadzony w Nowym Jorku we wrześniu 2018 roku.