REKLAMA

Motorm4x: Offroad Extreme

Kiedy nowe studio otwierają ludzie po części odpowiedzialni za Mafię czy Hidden & Dangerous, to należałoby się spodziewać, że ich debiutem będzie raczej gra akcji. Tym czasem Czesi z The Easy Company zrobili wszystkim psikusa i zamiast strzelaniny, debiutują wyścigami. I to nie byle jakimi, bo Motorm4x: Offroad Extreme to nie jakieś tam wyścigi, tylko prawdziwy symulator offroadu!

Rozrywka Blog
REKLAMA

Głównym trybem gry jest kariera. Twórcy, wzorem chociażby Test Drive: Unlimited czy też serii Need for Speed, oddali nam do zabawy sporych rozmiarów teren. Krótka przejażdżka po okolicy i już wiadomo, czego po Motorm4ax: Offroad Extreme można się spodziewać. Zamiast pięknych autostrad, pełno tutaj skał, gór większych i mniejszych, lasów, pagórków. Jest na czym zniszczyć zawieszenie. Lokacje w sumie są trzy i każda z nich różni się od siebie specyfiką terenu - lasy, pagórki, strome skały znajdziemy na pierwszej, potem będziemy śmigać po piaszczystych pustyniach, by później sprawdzić się w zimowych klimatach. Łatwo się domyślić, na czym polega sama kariera. Jeździmy od punktu do punktu, bierzemy udział w kolejnych zawodach, zarabiamy kasę albo ją tracimy, od czasu do czasu wpadamy do warsztatu. Zaraz, zaraz - akurat do warsztat odwiedzany będzie przez nas częściej. Jest i salon, gdzie możemy sprzedać lub kupić pojazd. Jako że Motorm4ax to symulator pełną gębą, musimy także zadbać o paliwo. Ceny na całe szczęście dużo niższe od tych prawdziwych.

REKLAMA

Generalnie sam model jazdy jakoś wyjątkowo straszny nie jest. Wręcz przeciwnie, na asfalcie łatwo nad autem zapanować. Problem w tym, że na nim to my jesteśmy przez jakieś 1,5% gry. Cała zabawa zaczyna się, gdy wjedziemy na mniej wygodny teren. Już na zwykłym błocie zaczynają się problemy - czasami mocniej nas zarzuci, a wtedy wypaść z toru jest niezwykle łatwo. Podstawą jest nauczenie się korzystania ze zmiany napędu czy też blokowania osi. Na początku wydaje się to (dla laika) czarną magią, ale po kilku przejechanych odcinkach wchodzi to automatycznie. Pomijam już fakt, że wtedy jeździ się znacznie wygodniej - spróbujcie podjechać na byle jaki pagórek z samym napędem na tylne koła. Po prostu się nie da. Gdy już jednak zobaczymy co i jak, wjeżdżanie na te wszystkie strome szczyty jest cholernie wciągające. Owszem, trzeba się namęczyć, bo liczy się precyzja, czyli jeśli gramy na klawiaturze, sztuka wyginania palców. Pokonanie pierwszej lepszej górki nie jest takie proste, nagimnastykować się trzeba. Ale warto.

Zdecydowanie najnudniejszym trybem są same wyścigi. Nie rozumiem, po co je w ogóle dodano. Czy ściganie się w grze, w której auta rzadko kiedy przekraczają prędkość 100 km/h ma jakiś sens? Moim zdaniem, nie. Jest wolno i przede wszystkim nudno. Nie rozpieszczają nas także przeciwnicy, którzy nie stanowią żadnego wyzwania. Na całe szczęście, dużo lepiej jest z innymi zawodami. W jeździe na czas, naszym celem jest pokonanie dość sporego odcinka, po drodze zbierając punkty kontrolne. Łatwo nie jest, bo jechać musimy po bardzo niewygodnym terenie. Tutaj emocji jest sporo, trzeba się napracować, żeby osiągnąć dobry wynik. Bardzo ciekawym trybem jest poszukiwanie drogi. Uzbrojeni tylko w kompas, musimy znaleźć kolejne punkty kontrolne. Jako że teren jest spory, nie trudno zgubić odpowiednią trasę, a wtedy po zawodach. Jest też i "sprint" - dwóch zawodników na starcie, kto pierwszy dojedzie na metę, ten wygrywa. Podstawą jest umiejętność zmieniania biegów w odpowiednim momencie. Coś wam to przypomina? Tak, tak, tyle że w Need for Speed było to zdecydowanie łatwiejsze… Żeby trochę odpocząć od ciągle otaczającego nas realizmu, przygotowano Offroad Formuła. Dostajemy potężną maszynę, z tysiącem koni mechanicznych na pokładzie, a naszym zadaniem jest wjechanie na szczyt bardzo stromej góry. Ten, kto wjedzie albo wyskoczy najdalej, zgarnia całą pulę.

Oprócz wspomnianych wyścigów, wszystkie tryby są ciekawe, ale tylko przez pierwsze kilka godzin. Potem zaczynamy się najzwyczajniej w świecie nudzić, bo ileż można machać tymi paluchami, żeby odpowiednio pokonać skałę. Przez takie proste błędy, często można przegrać wyścigi, a to z czasem zaczyna frustrować. Grze zdecydowanie brakuje polotu, emocji, czegoś, co przykuło by nas na dłużej do ekranu. Ja rozumiem, to jest produkcja, przy której najlepiej bawić się będą maniacy offroadu, ale usiądą przy niej ci, którzy po prostu chcą spędzić dobrze czas, licząc na sporą dawkę adrenaliny. Niestety, to po prostu nie ten adres.

Bardzo ciekawą sprawą jest model zniszczeń. Hasło, że błędy w Motorm4x kosztują nas sporo, należy odebrać dosłownie. Każde uderzenie w skałę, w kamyczek, w drzewo, oznacza, że coś w naszej furce na pewno się uszkodziło. Dla nieprzyzwyczajonych, może to być sporym zaskoczeniem, że praktycznie każda zbyt szybko pokonana "hopka", kończy się uszkodzeniem zawieszenia. Na całe szczęście nie jest jednak tak źle. To, że jakaś część pojazdu jest zniszczona, nie oznacza, że zaraz trzeba jechać do warsztatu i kupować nowy zamiennik. W praktyce wygląda to tak, że spokojnie możemy użytkować z samochodu, dopiero po kilku kolejnych zderzeniach dany element odmawia posłuszeństwa. A wtedy nic, tylko wymiana…

Łącznie do dyspozycji oddano nam 10 samochodów terenowych. Trochę słabo, tym bardziej, że praktycznie wszystkie prowadzą się tak samo, różnica jest tylko w osiągach. Oczywiście pojazdy licencjonowane nie są. Sytuacje ratuje tuning. Oprócz modyfikacji wewnętrznych, zająć możemy się także wyglądem naszej furki. Ale i bez przesady - zmiana lakieru wystarczy. W końcu i tak najlepiej auto prezentuje się wtedy, kiedy całe upaćkane jest błotem. A jest to możliwe. Dla czyścioszków przygotowana została myjnia. Także źle nie jest.

REKLAMA

Pod względem grafiki, Motorm4x: Offroad Extreme to niestety środek tabeli w drugiej lidze. Generalnie tragedii nie ma, ale wystarczy odpalić chociażby DIRT by zobaczyć różnicę. O ile pojazdy przygotowane zostały starannie, ładnie błyszczą się po wyjeździe z myjni, tak otoczenie pozostawia wiele do życzenia. Z audio jest podobnie. Jako że Czesi kasy pewnie sporo nie mieli, to zamiast znanych zespołów, w tle przygrywają nam nieznane kapele. I słusznie, bo aż tak wielkiej różnicy nie ma, z krzesła na pewno nie spadniecie, ale i głośników wyłączać nie będziecie. Idealna muzyczka do przygrywania w tle.

Motorm4x: Offroad Extreme w 100% docenią fani offroadu, którzy dawno nie mieli do czynienia z tak dobrą produkcją. Jako że są oni w zdecydowanej mniejszości, oceniać trzeba patrząc z punktu widzenia laika. A wtedy gra prezentuje się po prostu średnio, bo jest niestety dość nudna. Przez pierwsze dwie, trzy godziny zachwyca profesjonalnym podejściem do tematu, potem tym samym zaczyna męczyć i nudzić. Czasami bywa zbyt trudno, czasami zbyt wolno, do tego dochodzą jeszcze pojedyncze błędy. Zdecydowanie produkcja nie dla wszystkich..

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA