A jednak. Disney się ugiął. Pomimo wcześniejszych zapowiedzi, według których film „Mulan” miał przeczekać pandemię i trafić ostatecznie do kin, w chwili obecnej zaskoczył nas solidny zwrot akcji. Widowisko trafi we wrześniu od razu do Disney+, gdzie będzie dostępny za dodatkową opłatą.
To już kolejny po „Trollach 2” film dużego studia, który ze względu na pandemię Covid-19 ominie kina i trafi od razu do VOD. „Mulan”, obok „Teneta”, miał być jednym z pierwszych filmów, które wejdą na duże ekrany i zaczną powoli przywracać widownię do kin na całym świecie. Szykowany na wielki przebój remake animacji Disneya w normalnych warunkach stałby się pewnie jednym z najbardziej kasowych filmów 2020 roku. Wszyscy sądzili, że Disney pozostanie nieugięty i przeczeka trudne czasy, nawet jeśli oznaczałoby to przeniesienie premiery „Mulan” na przyszły rok. Ale jak widać tak się nie stało.
Po części trudno się dziwić. Disney globalną kwarantannę odczuwa podwójnie. Z jednej strony to gigantyczna, globalna firma o wielkich zyskach, ale też, ze względu na zamknięcie nie tylko kin, ale też ichniejszych parków rozrywki, notuje ona potężne straty.
Szacuje się, że przez miniony kwartał Walt Disney Company straciło nawet 5 mld dol.
Oczywiście pewnym zaskoczeniem jest fakt, że „Mulan” trafi na Disney+, ale nie jako normalna premiera serwisu streamingowego Myszki Miki, tylko dodatkowo płatna opcja. A kosztować ma prawie 30 dol., czyli ok. 3 razy więcej niż normalny bilet do kina w USA i ponad cztery razy więcej niż miesięczna subskrypcja w Disney+.
W chwili obecnej wszystko zależy od nas – widzów.
Jeśli „Mulan” w wersji płatnego VOD stanie się przebojem i Disney zarobi na nim ogromne pieniądze, bo rzucą się na niego miliony ludzi wszędzie tam, gdzie Disney+ jest dostępny, to wtedy można to uznać za historyczny przełom.
Będzie to decydujący cios zadany kinom. I niektóre z nich już teraz są poważnie niezadowolone z tego faktu. Bo choć dla wielu ludzi nadal wyjście do kina i obejrzenie filmu na dużym ekranie to ważny element przeżywania premier filmowych. Jeśli okaże się, że ludzie równie chętnie obejrzą dany film w domu i to za dopłatą, to wtedy Disney nie będzie miał już zbytnich powodów do tego, by w ogóle myśleć o dystrybucji kinowej na poważnie. A obawiam się, że ludzie z wygody i utrudnień związanych z pandemią mogą wybrać opcję płatnego VOD. I tym samym, za pomocą swoich portfeli, tudzież kart kredytowych, ostatecznie zmienić przyszłość X muzy, tak, że jej sercem staną się usługi streamingowe, a kina, niestety, powędrują do lamusa.
O tym, że tak się może stać, świadczy choćby niedawny sukces wspomnianego wcześniej filmu "Trolle 2", który wytwórnia Universal wypuściła w płatnym oknie VOD i który zarobił tym sposobem więcej pieniędzy w trzy tygodnie niż część pierwsza przez pięć miesięcy obecności w kinach.
Swoją drogą będzie to też ciekawy sprawdzian na to, czy ludzie opłacający co miesiąc swoją subskrypcję w danym serwisie streamingowym będą chętni na to, by dodatkowo płacić ekstra za kolejne treści, które przecież równie dobrze mogłyby wejść w ramówkę platformy dostępną w ramach abonamentu.
Sam do niedawna zakładałem jeszcze opcję, że mniejsze, ambitne kino przeniesie się do streamingu, gdzie będzie miało potencjalnie większą widownię i szansę na lepszą oglądalność niż ma to miejsce w kinach, a na dużych ekranach pokazywane będą jedynie blockbustery.
Teraz widzę, że jednak muszę zrewidować swoje przewidywania – „Mulan” w płatnym VOD, jeśli się dobrze sprzeda, będzie sygnałem, że widownia chce także i blockbustery w streamingu, a kina może sobie odpuścić.
Najbliższe tygodnie, bądź miesiące mogą się więc okazać decydujące jeśli chodzi o przyszłość konsumpcji filmów. Oczywiście jest jeszcze kwestia wszystkich tych krajów, w których Disney+ nie jest dostępny, w tym, na razie, Polski. Czy tam „Mulan” zostanie pokazany w kinach? Czy może odsprzedany lokalnym serwisom oferującym transakcyjne VOD? A może po prostu Disney w tych miejscach w ogóle nie pokaże tego filmu w momencie światowej premiery? Jakakolwiek będzie decyzja giganta, już w tej chwili sygnał jaki idzie w świat po decyzji Disneya o premierze „Mulan” w VOD jest boleśnie wyraźny – kina schodzą na drugi plan. Być może chwilowo, na czas pandemii, ale może też już na zawsze…
Pozostaje też otwartym pytanie: co z kolejnymi premierami Disneya (w tym także Foxa), które czekają na to, by ujrzeć światło dzienne? Czy Disney przekona się do opcji premiery w płatnym VOD także "Czarnej wdowy"? Pewnie o tym też zdecyduje skala sukcesu "Mulan".
To bez wątpienia ciekawe czasy, ale chyba wolałbym by mnie ominęły…