REKLAMA

Nagrody Emmy 2017: triumf kobiet i serwisów streamingowych

"Handmaid’s Tale" przewodzi zwycięskiemu pochodowi Hulu i Netfliksa podczas rozdania telewizyjnych Oscarów.

handmaids tale
REKLAMA
REKLAMA

Wiele się zmieniło w telewizji (i poniekąd też w branży filmowej) od początku XXI wieku, a tegoroczne rozdanie nagród Emmy idealnie to pokazuje. Pojawiła się nie tylko niezliczona ilość znakomitych serii (i co za tym idzie scenariuszy oraz ich twórców), ale też i cała masa przeróżnych platform, które dostarczają widzom treści.

O tym, że serwisy streamingowe powoli dzielą i rządzą w ogólnie pojętej telewizji wiemy nie od dziś, ale Emmy 2017 stanowią na to namacalny dowód.

Najważniejszą nagrodę, czyli statuetkę dla "Najlepszego serialu dramatycznego" otrzymała "Opowieść podręcznej" od Hulu. To pierwszy raz w historii telewizji, gdy ta nagroda ląduje w rękach serii tworzonej dla serwisu streamingowego.

Kadr z serialu Opowieść podręcznej

Jest to o tyle ciekawe, że wszyscy spodziewali się, iż ze względu na ogromną ilość dobrego jakościowo kontentu, ową historię napisze Netflix, a nie stosunkowo nowy gracz jakim jest Hulu. W dodatku doceniony serial, "Opowieść podręcznej" ("Handmaid’s Tale" w oryginale) to dość specyficzna, mroczna i daleka od klasycznego mainstreamu produkcja.

Co więcej, "Handmaid’s Tale" wygrało także w kategoriach: "Najlepsza aktorka" (statuetkę otrzymała Elisabeth Moss), "Najlepsza aktorka drugoplanowa" Ann Dowd, a także "Najlepsza reżyseria serialu dramatycznego" (nagrodę otrzymała Reed Morano za reżyserię pilotowego odcinka "Opowieści podręcznej").

Czyli jeśli ktoś ponownie wysunie argument o tym, że kobiety nie są doceniane w branży, to ewidentnie nie ma pojęcia o tym, co się w owej branży dzieje. Kobiety rządzą!

Dwoma serialami, które zrobiły najwięcej szumu w tym roku były właśnie "Handmaid’s Tale" i "Wielkie kłamstewka" (produkcji HBO). Oba głównie z kobietami w rolach głównych i opowiadające o kobietach. I, przede wszystkim, oba równie znakomite.

Kadr z serii Wielkie kłamstewka od HBO

Netflix już od kilku lat staje się powoli najważniejszym graczem na rynku. W tym roku zebrał aż 14 nominacji w najważniejszych kategoriach (m. in. "Najlepszy serial dramatyczny", "Najlepszy aktor", "Najlepsza aktorka"), które powędrowały m. in. do takich serii jak "House of Cards", "The Crown" czy "Stranger Things".

HBO, czyli do niedawna król telewizji, w tym roku przekonało do siebie kapitułę Emmy głównie "Wielkimi kłamstewkami" i "Długą nocą", absolutnie słusznie. Cieszę się, że pośród nominowanych nie było imponującego od strony formalnej, ale fabularnie rozczarowującej "Gry o tron", a w to miejsce wskoczył świetny "Westworld", który liczę, że z kolejnymi sezonami zacznie się jeszcze bardziej rozkręcać.

2017 rok w telewizji zapisze się też jako najbardziej otwarty pod względem nie tylko płci, ale i rasy.

Statuetka dla najlepszego aktora w serialu komediowym powędrowała do Donalda Glovera za serial "Atlanta". W kategorii "Najlepszy aktor w miniserialu" zatriumfował Riz Ahmed.

Wszystko to są laury jak najbardziej zasłużone. Nie ma tu mowy o żadnym naciąganiu wyników pod poprawność polityczną czy oczekiwań zainteresowanych środowisk, jak to przeważnie ma miejsce na ceremonii rozdania Oscarów.

A propos Oscarów, przyszłoroczne rozdanie nagród Akademii Filmowej zapowiada się również ciekawie. Wiemy już o tym, że poważnym kandydatem do nominacji dla filmu nieanglojęzycznego jest nasz rodzimy "Pokot" reżyserowany przez Agnieszkę Holland i Kasię Adamik.

Teraz okazuje się, że spore szanse na nominację ma także Angelina Jolie jako reprezentantka… Kambodży.

Jej najnowszy film "Najpierw zabili mojego ojca", zrealizowany, co warto nadmienić, dla Netfliksa, poruszający dramat o 5-letniej dziewczynce próbującej przetrwać podczas rzezi w Kambodży. Film zbiera znakomite recenzje, a obecnie analitycy przewidują, że ma realne szanse na nominację. Tym bardziej, że było nie było mamy do czynienia z hollywoodzką gwiazdą.

Jeśli tak się stanie, to czeka nas całkiem interesujące starcie Agnieszki Holland i Angeliny Jolie.

REKLAMA

A zwyciężymy na tym my wszyscy, bo widać, że Akademia staje się coraz bardziej otwarta na kobiety, które ze względu na inny punkt widzenia, zawsze są wartością dodaną w sztuce opowiadania historii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA