REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. TV
  3. Seriale /
  4. VOD

„The Mandalorian” najlepszym dramatem, a „Wiedźmin” bez nominacji. O co chodzi z nominacjami Emmy 2020?

Zwariowane i niepewne czasy, w których żyjemy, nie mogły nie znaleźć odzwierciedlenia w nominacjach do tzw. telewizyjnych Oscarów, czyli nagród Emmy 2020. Te w teorii mają wyłonić najlepsze produkcje srebrnego ekranu.

29.07.2020
20:07
Baby Yoda - kadr z serialu The Mandalorian
REKLAMA
REKLAMA

Mój stosunek do nagród branżowych jest od paru ładnych lat ambiwalentny. Szczególnie od czasu, gdy zbyt dużo polityki i spraw społecznych zaczęło wkradać się pośród elementy kreatywności i szeroko pojętej sztuki. Oczywiście sztuka, w tym popkultura, powinna być, przynajmniej czasem, lustrem rzeczywistości i odnosić się do tego, co obecnie dzieje się na świecie, ale z zachowaniem umiaru i równowagi względem wartości artystycznych.

Z Oscarami ten problem jest od dawna. Choć tak naprawdę nie wiadomo, czy odbędą się one w przyszłym roku – póki co, gdy ogromna część filmów ma zablokowaną dystrybucję (i niekiedy produkcję), trudno zgadnąć, czy będzie z czego wybierać. Z nagrodami Emmy jest łatwiej, gdyż one rozdawane są w drugiej połowie roku i uwzględniają sezony seriali, które rozpoczęły się jeszcze przed pandemią. Tym niemniej i w przypadku telewizyjnych Oscarów nie zabrakło licznych kontrowersji. Miejcie oczywiście na uwadze, że to moje subiektywne wskazania.

„The Mandalorian” nominowany w kategorii „Najlepszy serial dramatyczny”

Przyznam, że nigdy nie patrzyłem pod tym kątem na cokolwiek ze świata „Gwiezdnych wojen”. Może byłem w błędzie? Może rzeczywiście pod płaszczykiem laserów, statków kosmicznych, wymyślnych kostiumów i hełmów oraz Baby Yody „The Mandalorian” to mięsisty dramat z dylematami na poziomie „Rodziny Soprano” czy „Breaking Bad”? W sumie jest to na dobrą sprawę historia porzuconego dziecka (mającego wprawdzie ok. 50 lat, ale dla pewnych raz wiek jest rzeczą względną), które trafia pod opiekę łowcy głów.

Rozumiem, że te kategorie są czasem traktowane nie do końca na sztywno, tak jak słynny swego czasu przypadek ze Złotych Globów, na których to „Marsjanin” został uznany „najlepszą komedią”, ale chyba są jakieś granice? Przecież już nawet „Watchmen” tu bardziej pasuje (a jakimś cudem nominacji w tej kategorii nie dostał). Nie wspominając już o sto razy lepszym pod kątem scenariusza i dramaturgii serialu science-fiction, czyli „Expanse”. Wątpię, aby „The Mandalorian” zdobył statuetkę w tej kategorii i pokonał takie seriale jak „The Crown”, „Opowieść podręcznej”, „Zadzwoń do Saula” czy „Sukcesja”, ale już sam fakt umieszczenia go w tym gronie wygląda podejrzanie.

Tym bardziej, że ten serial nawet nie jest dobry pod względem dramaturgicznym. W odcinkach, które nie quasi-plagiatują filmy Kurosawy czy Sergio Leone, produkcja Disney+ jest przyjemnym przeciętniakiem, który daje widzom sporo zabawy i przede wszystkim bezwstydnie uwodzi Baby Yodą. I chyba jego urok udzielił się też osobom przyznającym nominacje do Emmy 2020. Albo po prostu branża chciała koniecznie umieścić pośród nominowanych jakąś produkcję świeżaka na rynku tv/streaming, czyli Disney+. A, że „The Mandalorian” to ich na dobrą sprawę jedyny poważny kandydat oryginalny…

Brak nominacji dla serialu „Wiedźmin” Netfliksa

Netflix oczywiście nie ma na co narzekać, bo łącznie serwis ten zdobył oszałamiającą liczbę aż 160 nominacji w różnych kategoriach do Emmy 2020. Natomiast w kontekście nominowania „The Mandalorian” w kategorii „Najlepszy serial dramatyczny” jestem szczerze zdziwiony, że „Wiedźmina” nie dosięgnął ten sam los. Oba seriale nie są w żadnym względzie wybitne i pewnie gusta są różne, ale mimo wszystko stawiałbym pod względem fabularnym „naszego” Wieśka wyżej niż serię o Baby Yodzie. „Wiedźmina” pominięto zresztą nie tylko w tej kategorii, a w KAŻDEJ. Nawet w kategorii „Najlepsze kostiumy w fantasy/sci-fi”!

Brad Pitt otrzymał nominację za ledwie 2-minutowy występ

To chyba rekord. Wystarczyły 2 minuty udanego i dobrze napisanego, ale nie powalającego na kolana wystąpienia Pitta w skeczu Saturday Night Live, by otrzymać nominację w kategorii „Najlepszy gościnny występ w komedii”. Gdybym wiedział, że tyle czasu potrzeba na szansę zdobycia prestiżowej nagrody, to pomyślałbym nad zmianą branży.

Serial „Watchmen” z 26 nominacjami

Niby liczba nominacji nie świadczy o jakości, ale wygląda to dziwnie, gdy nie do końca udany „Watchmen” notuje ich więcej od o niebo lepszego serialu, także ze stajni HBO, czyli „Sukcesji”. W tym przypadku można jednak pokusić się o domysły, że kapituła Emmy uznała, iż jest to serial najlepiej oddający ducha obecnych czasów (niepokoje społeczne na tle rasowym, przemoc itp.), tak więc mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem wątków społeczno-politycznych, które są stawiane wyżej nad kwestiami artystycznymi.

Brak nominacji aktorskich za pierwszoplanowne kreacje w „Zadzwoń do Saula”

REKLAMA

Wiele potrafię zrozumieć, ale nie to. Obok „Sukcesji” „Zadzwoń do Saula” to bezapelacyjnie najlepiej zagrany serial, jaki można obecnie oglądać w telewizji czy streamingu. I choć najnowszy sezon prequela „Breaking Bad” nie przypadł mi do gustu tak jak poprzednie, to nadal poziom aktorstwa jest tam fenomenalny. Bob Odenkirk i Rhea Seehorn to tytaniczny duet, jak dla mnie już przeszedł do historii telewizji. Z każdym sezonem ewoluują, odkrywają nowe punkty widzenia i cechy osobowości swoich bohaterów. Jak można coś takiego pominąć?

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA