REKLAMA

Rok 2020 w odcinkach. Wybraliśmy największe serialowe zaskoczenia i rozczarowania

2020 rok nie był najłaskawszy. Niezbyt dobrze obszedł się też ze światem rozrywki. Na szczęście nasza redakcja bez problemu wyłoniła pozytywne serialowe zaskoczenia. Choć nie obyło się bez rozczarowań. 

seriale 2020 rozczarowania zaskoczenia
REKLAMA
REKLAMA

Joanna Tracewicz

Rozczarowanie: Odbiór „The Eddy” – przecież to jeden z najlepszych seriali w tym roku

 class="wp-image-401320"

Nie spodziewałam się, że ten serial będzie wybitny, ale taki właśnie się okazał. „The Eddy” od Damiena Chazelle’a wciągnął mnie bez reszty. Zachwyciły mnie kadry, muzyka, emocje płynące z tej opowieści. Jest ona utkana z dużych i małych czułości, wzruszeń, uśmiechów, łez. Jednocześnie ulotna, delikatna i silna, prawdziwa, brutalna jak życie. I kiedy tak zachwycałam się tą opowieścią o niezwykłym jazz clubie i jego współtowarzyszach niedoli, internet splunął mi w twarz. Wszyscy – pewnie trochę przesadzam – skrytykowali nową produkcję Chazelle’a, nazywając ją nudną, pełną dłużyzn, chaotyczną. To, co było dla mnie zaletą – a więc pewien europejski sznyt, melancholijna atmosfera i utkanie serialu na wzór muzyki jazzowej, pozwalając widzowi swobodnie płynąć przez tę opowieść ze świadomością, że nie może być niczego pewien, obrócili w niewybaczalne wady. Do dziś jestem rozczarowana, że „The Eddy” nie zdobył poklasku, na jaki zasłużył.

Gdzie obejrzeć? Na Netfliksie!

Zaskoczenie: „Szadź” – TVN jednak potrafi czasem zrobić naprawdę dobry serial

szadź s01e07 finał class="wp-image-465184"

TVN rozczarował mnie tyle razy, albo – inaczej – tyle razy ugruntował swoją pozycję jako stacji, która serwuje nam produkcje dziadowskie i żenujące, że przy „Szadzi” oniemiałam. Długo zwlekałam z obejrzeniem pierwszego odcinka, ale w końcu postanowiłam sprawdzić nowość od TVN-u i… przepadłam. Serial oglądałam do 2 w nocy i tylko resztki zdrowego rozsądku pozwoliły mi przerwać seans po 4 odcinkach, by dokończyć go na drugi dzień. Role Macieja Stuhra, który wciela się w psychopatycznego mordercę, i Aleksandry Popoławskiej, tropiącej go policjantki, są wyśmienite. Intryga też zadowala, ogląda się to świetnie, serial ma niezłe tempo, trzyma w napięciu. „Szadź” to dobra, bezpretensjonalna rozrywka z ambicjami. Mam nadzieję, że wkrótce dostaniemy 2. sezon.

Gdzie obejrzeć? W serwisie Player

Piotr Grabiec

Rozczarowanie: „Ratched" – bo to takie „mamy American Horror Story w domu”

ratched netflix zwiastun trailer class="wp-image-440962"

Tak się miło złożyło, że w ubiegłym roku dość trafnie wybierałem seriale pod swój gust i nie trafiłem na żaden kompletny paździerz, ale to wcale nie oznacza, że obyło się bez jakichkolwiek rozczarowań. Do produkcji w odcinkach, po których oczekiwałem więcej, mógłbym zaliczyć „Ratched”, czyli prequel kultowego „Lotu nad kukułczym gniazdem”. Za zrealizowany przez Netfliksa serial odpowiada Ryan Murphy, a w tytułowej roli pojawiła się Sarah Paulson, czyli duet, który już wielokrotnie wcześniej współpracował przy antologii „American Horror Story” i to niestety widać już na pierwszy rzut oka. Pod względem stylistyki, poruszanych wątków i makabrycznego humoru te dwie produkcje są aż nazbyt podobne i ocierają się wręcz o autoplagiat.

Gdzie obejrzeć? W serwisie Netflix

Zaskoczenie: „Outsider" – bo to jedna z niewielu udanych adaptacji prozy Stephena Kinga

the outsider hbo go serial recenzja class="wp-image-364260"

Stephen King nie ma szczęścia do aktorskich adaptacji swoich dzieł, a większość seriali i filmów na bazie jego twórczości wypada, tak po prostu, kiepsko. Na szczęście wśród nich są perełki, a jedną z nich jest właśnie „Outsider”. Adaptacja dość świeżej, bo wydanej w 2018 roku powieści o tym samym tytule przenosi nas do małego sennego miasteczka w Stanach Zjednoczonych, gdzie opinią publiczną wstrząsa głośna sprawa uprowadzenia małego chłopca. Tropem mordercy, który najwidoczniej był w dwóch miejscach naraz rusza trapiony swoją własną tragedią policjant. Pomimo odsunięcia go od sprawy przez przełożonych zbiera niecodziennych sojuszników i rusza tropem potwora w nie-do-końca ludzkiej skórze.

Gdzie obejrzeć? W HBO GO.

Magda Fijołek

Rozczarowanie: „Freud” — bo zamiast sylwetki genialnego psychoanalityka dostałam średniej jakości kryminał

freud netflix class="wp-image-389998"

Jako wielbicielka psychologii z dużym podekscytowaniem oczekiwałam serialu Netfliksa, który miał opowiedzieć o jednym z najbardziej fascynujących umysłów XX wieku: no właśnie, „miał”, bo w efekcie otrzymałam chaotyczny kryminał naprawdę średnich lotów z dość nudnawym austriacko-węgierskim konfliktem w tle. Plus masa efekciarstwa i wycieczek w kierunku zjawisk paranormalnych.

Oprócz tego, że „Freud” okazał się serialem słabym, to również… szkodliwym: sposób, w jaki twórcy przedstawili niekonwencjonalne metody terapii Sigmunda Freuda tylko potwierdzają krzywdzące stereotypy na jego temat, a osoby nieprzekonane do psychoterapii tylko utwierdzą się w swoich obawach.

Wielka szkoda, że potencjał na tak ciekawy, bo zaglądający przecież w głąb ludzkiej (nie)świadomości z perspektywy genialnego psychoanalityka serial, został tak zmarnowany.

Gdzie obejrzeć? W serwisie Netflix.

Zaskoczenie: „Od nowa”, bo dawno żaden serial nie przyprawił mnie o taki mindfuck

 class="wp-image-467338"

Pomna przykrych doświadczeń z „Freudem” Netfliksa, do kolejnego serialu z wątkiem psychoterapii w tle — tyle że w wydaniu HBO — podeszłam z dużym dystansem. I w sumie dobrze, bo dzięki temu mogłam się „pozytywnie rozczarować” produkcją z Nicole Kidman i Hugh Grantem w rolach głównych.

Choć profesja głównej bohaterki pokrywająca się z moimi własnymi zainteresowaniami (Grace jest psychoterapeutką) występuje tu niejako na bocznym torze, to główny wątek jej zawiłej i pełnej sekretów relacji z mężem jest poprowadzony tak znakomicie, że naprawdę miałam problem z oderwaniem się od ekranu.

Zarówno kreacje stworzone przez Kidman i Granta, jak i misternie utkany wątek kryminalny w „Od nowa” złożyły się na dzieło wciągające od pierwszego odcinka. Plus zwrócenie uwagi na wciąż niedostatecznie nagłaśniany problem zaburzeń osobowości, a konkretnie socjopatii: „Od nowa” nie jest tu aż tak wstrząsające, jak chociażby netfliksowy „Dirty John” (traktujący o podobnych problemach), ale daje do myślenia i zostaje z widzem jeszcze długie godziny po obejrzeniu finału.

Gdzie obejrzeć? W HBO GO.

Tomasz Gardziński

Zaskoczenie: „Gambit królowej”, bo Netflix znów zadziwił, jak świetne seriale potrafi (czasem) robić

netflix top 10 gambit class="wp-image-468301"

W przypadku „Gambitu królowej” trudno mówić o jakimś szczególnym zaskoczeniu w kontekście samego serialu. Z tej prostej przyczyny, że mało kto wypatrywał tego tytułu z jakimś ugruntowanym nastawieniem. Wiele osób bardziej podeszło do niego na zasadzie ciekawostki ze względu na osobę Marcina Dorocińskiego w obsadzie. Pierwsze hiperpozytywne recenzje i pojawienie się internetowej poczty pantoflowej sprawiły jednak, że o tytule zaczęło się robić niezwykle głośno.

Netflix czasem potrafi sprawić, że człowiek zapomina o sile popkulturowego oddziaływania tej platformy. W trakcie oglądania ich kolejnego tworzonego pod algorytm, pozbawionego głębi i jakiejkolwiek oryginalności serialu można czasem pomyśleć, że to fabryka tworząca masowo kiepskiej jakości wyroby dla niezorientowanych. Wtedy jednak pojawia się taki kulturowy fenomen jak „Gambit królowej” i każdy z nas może zobaczyć na nowo, jak ważną częścią życia milionów ludzi stał się Netflix. Nie sądziłem, że będę mieć w tym roku jeszcze okazję o tym myśleć, ale adaptacja powieści Waltera Tevisa wzięła nas wszystkich z zaskoczenia.

„Gambit królowej” znajdziecie w serwisie Netflix.

Rozczarowanie: „Drakula”, bo wciąż wspominam jak koncertowo został zmarnowany potencjał tego miniserialu

drakula serial książka class="wp-image-362910"

Po tylu miesiącach funkcjonowania w warunkach pandemii wracanie pamięcią do wydarzeń z początku roku wydaje się jeszcze trudniejsze niż zazwyczaj. Wciąż na widok tytułu „Drakula” odżywają we mnie wspomnienia wyczekiwanego przez wielu miniserialu Netfliksa. I być może właśnie dlatego, produkcja stała się moim rozczarowaniem roku. Bo jeśli po miesiącach lockdownu oraz doniesieniach o dziesiątkach odwoływanych filmów i blokowanych pracach na planie, negatywne nastawienie do jakiegoś tytułu może być wciąż tak silne, to przecież o czymś to świadczy.

„Drakula” miał potencjał stać się współczesnym klasykiem horroru. Fantastyczny casting, który na nowego Księcia Ciemności wybrał Claesa Banga; wsparcie dwóch mocnych producentów (BBC i Netflix); spory budżet – wszystko to wskazywało, że będziemy mieć do czynienia z bardzo ważną reinterpretacją legendy o Drakuli. Bardzo szybko okazało się jednak, że zamiast tego dostaliśmy kiczowatą papkę. Serial nie potrafiący utrzymać jednolitego stylu i nie mający pojęcia czym właściwie chce być. To szokujące jak bardzo może spaść poziom na przestrzeni zaledwie trzech odcinków.

Gdzie obejrzeć „Drakulę”? Na Netfliksie.

Anna Nicz

Zaskoczenie: „Mogę cię zniszczyć” i „Grand army”, bo są niebalne

mogę cię zniszczyć recenzja hbo opinie class="wp-image-437647"

Dwa seriale, które nieomal przegapiłam. Akcja jednego dzieje się w Londynie, drugiego w Nowym Jorku. Bohaterami pierwszego są millenialsi, drugiego - ich nieco młodsi rówieśnicy, członkowie pokolenia Z. Oba seriale opowiadają między innymi o tym, że świadomość młodych ludzi w ważnych kwestiach, takich jak własna tożsamość czy seksualność, nie zawsze chroni ich przed czyhającymi za rogiem pułapkami. Oba tytuły pokazują także, jak w niebanalny sposób opowiadać o problemach związanych z przemocą, nie popadając przy tym w przesadę i nie uderzając w zbyt pompatyczne tony.

Gdzie obejrzeć? W  HBO GO i na Netfliksie

Rozczarowanie: „Ratched”, jest po prostu nudny

ratched serial netflix recenzja class="wp-image-443005"

Nie jest to co prawda wielkie rozczarowanie, jedynie leciutki zawód. Rzadko zdarza mi się porzucać seriale przed końcem sezonu. Tym razem padło na „Ratched”, czyli serialowy prequel „Lotu nad kukułczym gniazdem”. Klimat produkcji, scenografie, kostiumy i charakteryzacje na początku robiły wrażenie i obiecywały groteskowy, kampowy klimat. Jednak poczynania siostry Mildred Ratched (Sarah Paulson) po kilku odcinkach zaczęły być nudne, zaś jej intrygi coraz grubszymi nićmi szyte.

Gdzie obejrzeć? Na Netfliksie.

Konrad Chwast

Zaskoczenie: 2. sezon „Sex Education”, bo jest lepszy niż poprzedni

 class="wp-image-278411"

Przygotowując się do tego tekstu zajrzałem do komentarzy pod recenzją 2. sezonu. Cześć czytelników zarzuca, że to serial dla „gimbazy”, część mówi, że dla rodziców. I na tym właśnie polega jego siła, że jest naprawdę uniwersalny. To doskonały dowód na to, jak można mówić o seksualności - trochę wulgarnie, trochę profesjonalnie, ale nigdy nie zapominając o sferze emocjonalnej i problemach, jakie się z nią wiążą. „Sex Education” pokazuje, że można robić produkcje zaangażowane również w życie społeczne i jednocześnie nie obawiać się zarzutu o intelektualne skróty. A to wszystko dlatego, że tu przede wszystkim liczy się dobra historia i to ona dyktuje przekaz. Przekaz, którego zresztą warto wysłuchać.

Gdzie obejrzeć? W serwisie Netflix

Rozczarowanie: „Przeklęta”, bo zasługujemy na lepszą ekranizację

przeklęta wiedźmin netflix class="wp-image-426652"

Muszę powiedzieć szczerze, że ten rok nie był pełen rozczarowań. Sam był jednym wielkim rozczarowaniem, jasne, ale jeśli chodzi o serialowe światy źle nie było. Nie miałem więc poczucia, że czekałem na jakąś produkcję i ta rozczarowała moje wysokie oczekiwania. A jednak pojawił się serial, który choć na podstawowym poziomie mógł sprawdzać się jako opowieść dla nastolatków, to tak naprawdę nie mógł zdecydować się, do kogo jest skierowany.

„Przeklęta” usiłowała na nowo opowiedzieć mit o Królu Arturze, jednocześnie nadać mu współczesnego rysu. To niestety wyszło pokracznie, a twórcy robili, co mogli, aby zignorować mit tam, gdzie nie pasował im do postawionej tezy. Ogromna strata, choć sam serial nie jest najgorszy.

REKLAMA

Gdzie obejrzeć? Na Netfliksie

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA