REKLAMA

Filmy Disneya i innych wytwórni powrócą na Netfliksa. Ale nie cieszcie się przedwcześnie, bo jest haczyk

Sukces Netfliksa stał się do pewnego stopnia przekleństwem serwisu. Nagle wszystkie wytwórnie filmowe, stacje telewizyjne, a nawet firmy związane z branżą technologiczną zachciały mieć podobną platformę dla swoich programów. Co ciekawe, Netflix zawczasu zabezpieczył się na wypadek wygaśnięcia licencji na pokazywanie największych filmowych hitów swojej konkurencji.

netflix filmy disneya
REKLAMA
REKLAMA

Popularność Netfliksa opiera się nie tylko na stale powiększanej bibliotece oryginalnych produkcji. Mają one duże znaczenie dla prestiżu i procesu wychodzenia do widzów spoza Stanów Zjednoczonych, ale tylko jeśli są wzmocnione przez licencjonowane filmy i seriale. A utrzymanie największych hitów wymaga coraz większego wysiłku i rosnących nakładów finansowych. Wystarczy przypomnieć co Netflix musiał zrobić, żeby zatrzymać w bibliotece „Przyjaciół”, a udało się wywalczyć przedłużenie tylko o rok.

W ostatnich kilku miesiącach okazało się, że Netflix będzie musiał pożegnać się z całkiem dużą liczbą produkcji i w pewnym sensie sam jest sobie winien. To właśnie ogromny sukces platformy VOD sprawił, że cała branża zechciała powtórzyć ten sukces. DC już wystartowało z DC Universe, wiemy już całkiem dużo o Apple TV+ oraz Disney Plus, a na horyzoncie są też serwisy NBC i Warner Bros. Wiele osób wróży więc Netfliksowi trudny kolejny rok, ale firma wcale nie jest tak bezbronna.

Netflix dołączył do zawieranych przed laty umów licencyjnych kilka ciekawych warunków.

Jak donosi portal Bloomberg, takie seriale jak „Chirurdzy”, „The Walking Dead”, „Riverdale” czy „Supernatural” pozostaną na amerykańskiej wersji platformy przez cały czas swojego nadawania w telewizji, a potem od trzech do sześciu lat (w zależności od poszczególnych ustaleń). Wszystkie będą więc w bibliotece serwisu co najmniej do 2023 roku, a w kilku przypadkach nawet dłużej. I to nawet jeśli w międzyczasie ich producenci stworzą własne serwisy streamingowe.

netflix filmy disneya class="wp-image-290495"

Nieco inną, ale równie udaną umowę Netflix podpisał z Disneyem. Każdy film wytwórni zrobiony między styczniem 2016 roku a grudniem 2018 wróci na platformę w 2026 roku. Chodzi m.in. o „Gdzie jesteś, Krzysiu?”, „Ralph Demolka w internecie”, „Zootopię” oraz mnóstwo filmów Marvel Cinematic Universe z „Czarną Panterą” i „Avengers: Wojna bez granic” na czele.

W tym samym czasie wszystkie te filmy będą musiały zniknąć z oferty Disney+.

Największemu serwisowi VOD uda się więc na powrót zdobyć prawa do popularnych produkcji. Wszystko to ma sens, gdy spojrzymy na całą sprawę z perspektywy czasu. Rzecz w tym, że wielkie wytwórnie i stacje telewizyjne na początku istnienia Netfliksa całkowicie zlekceważyły jego potencjał. Firma miała być jedynie alternatywną wobec kurczącego się rynku DVD platformą do dystrybucji po wycofaniu filmu z kin lub teleodbiorników. A teraz desperacko próbują gonić za trendem, z którego jeszcze siedem lat temu się w kuluarach naśmiewali.

REKLAMA

Polscy użytkownicy Netfliksa powinni jednocześnie dosyć ostrożnie podejść do powyższych informacji. Wszystkie te umowy dotyczą przede wszystkim rynku amerykańskiego. Część produkcji, o które toczy się gra, np. niezwykle popularne „The Office” nie jest w naszym kraju dostępne na Netfliksie. Dlatego na ten moment trudno ocenić, na pojawienie się jakich dzieł mogą liczyć Polacy. Inna sprawa, że wiele osób może się wobec tego wstrzymać z zakupem konta na Disney+. Bo przecież osobna platforma, która nie może nawet pokazywać swoich własnych filmów jest w dużej mierze bez sensu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA