REKLAMA

"Squid Game" był strzałem w dziesiątkę. Koreańskie seriale biją rekordy na Netfliksie

Każdy kto żyw musiał w ostatnich miesiącach usłyszeć o "Squid Game". Koreański serial Netfliksa stał się globalnym hitem o niespotykanych do tej pory rozmiarach. Rozpoczął też trend powszechnego oglądania produkcji z Korei Południowej takich jak "Hellbound" czy "My Name". Netflix po latach doczekał się zysków z trudnej inwestycji.

squid game netflix koreański serial popularne lista
REKLAMA

Netflix ma same powody do zadowolenia, że zainwestował w koreański serial "Squid Game". Produkcja okazała się olbrzymim hitem o rozmiarach nieporównywalnych z żadnym wcześniejszym hitem, nawet "Domem z papieru" czy "Wiedźminem". Cały świat żył tamtejszym tytułem przez długie miesiące (wystarczy spojrzeć na wyniki wyszukiwarki Google'a za 2021 rok), dzięki czemu już mówi się o powstaniu dwóch kolejnych sezonów "Squid Game".

Najważniejszy skutek debiutu serialu Hwang Dong-hyuka był jednak tak naprawdę bardziej długofalowy. "Squid Game" doprowadziło do ostatecznego ugruntowania Korei Południowej jako jednego z najważniejszych rynków produkcyjnych Netfliksa. Wyjątkowość seriali z tego rejonu nagle okazała się działać na widzów z najróżniejszych zakątków świata. Wszyscy byli bowiem ciekawi kolejnego hitu na miarę "Squid Game". Dlatego użytkownicy platformy masowo oglądali takie produkcje jak "My Way", "Hellbound" czy "Porcelanowy król".

REKLAMA

Koreańskie seriale podbiły świat. Przez ostatnie pół roku Netflix miał w nich największe wsparcie.

REKLAMA

Jak podaje portal Bloomberg, w omawianym okresie użytkownicy Netfliksa chętniej oglądali tylko produkcje z USA. To akurat nikogo nie dziwi, bo Hollywood pomimo swoich problemów nadal jest niepodważalnym gigantem świata rozrywki. Popularność każdego koreańskiego serialu do niedawna byłaby jednak traktowana jako sporych rozmiarów niespodzianka. Początki Netfliksa na tamtym rynku były wyjątkowo trudne. Koreańskie melodramaty od lat cieszą się wielką popularnością na terenie całej Azji (a niekiedy są nawet w stanie wyjść poza ten kontynent). Dlatego Netflix miał trudność z przebiciem się do koreańskich widzów i twórców z własną ofertą. Był po prostu traktowany jako za mały i wyjątkowo niepewny gracz.

Doszło nawet do tego, że obsada jednego z tamtejszych seriali zrezygnowała, gdy usłyszała o wykupieniu go przez Netfliksa. Sytuacja uległa zmianie, gdy amerykańska firma przestała konkurować z koreańską telewizją podobnymi tytułami. Zamiast tego postawiła na odważniejsze produkcje, które były odrzucane przez bardziej konserwatywnych klasycznych nadawców. Netflix swój pierwszy duży koreański serial zaliczył w 2019 roku, gdy wypuścił horror historyczny o apokalipsie zombie "Kingdom". Był on wstanie przebić się w USA i na kilku zachodnich rynkach, ale daleko było mu jeszcze do rekordów bitych przez "Squid Game". Cierpliwość szefów serwisu w tym wypadku się jednak opłaciła. Do tej pory Netflix wydał na treści z Korei Południowej ponad miliard dolarów, ale ta inwestycja spłaca się coraz bardziej i ma w dłużej perspektywie pomóc firmie na dalszy rozwój w Azji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA