Netflix powinien inwestować więcej w lokalne filmy i seriale. Francja chce go zmusić do oddania jednej piątej przychodów
Unia Europejska ma zgodnie z planem nałożyć od 1 stycznia 2021 roku większy obowiązek inwestowania w lokalne produkcje na serwisy streamingowe. Nowemu trendowi przewodzi Francja, która planuje wprowadzić restrykcyjne prawo nakazujące zwrot do 25 proc. rocznego dochodu platform takich jak Netflix czy Amazon Prime Video.

Afera wokół tzw. „podatku od Netfliksa” w Polsce rozbrzmiewała najmocniej w 1. połowie roku, gdy na taki krok zdecydował się rząd Mateusza Morawieckiego. W sieci nie brakowało apokaliptycznych wizji, według których Netflix miał natychmiast ograniczyć swoje zaangażowanie w naszym kraju i zdecydowanie podnieść ceny. Nic podobnego oczywiście nie nastąpiło.
Zresztą globalne serwisy VOD muszą się liczyć z kolejnymi opłatami czekającymi ich w Europie. Miesiąc temu głośny apel do przedstawicieli Unii Europejskiej wystosowali tacy twórcy jak Pedro Almodovar, Agnieszka Holland i Paweł Pawlikowski, chcący mocniejszych inwestycji platform streamingowych w lokalne produkcje. Ich życzenia zostaną spełnione 1 stycznia 2021 roku. To wtedy w życie wejdzie dyrektywa AVMS (Audiovisual Media Services) zakładająca, że co najmniej 30 proc. biblioteki VOD musi składać się z produkcji tworzonych w danym kraju. Jej przeniesienie na grunt krajowy będzie natomiast zależeć od decyzji wewnątrzpaństwowych.
W forpoczcie zmian znajduje się Francja, która pracuje nad restrykcyjnym prawem zakładającym inwestycje w wysokości do 25 proc. rocznych przychodów.
Nad nowymi przepisami pracuje rząd Emmanuela Macrona ze wsparciem ekspertów i filmowców. Jak podaje portal Variety, ich twórcom zależy na znalezienie czegoś w rodzaju złotego środka. Żeby nadawcy chcieli dalej wspierać lokalny rynek, ale jednocześnie robiły to z większym zaangażowaniem. Bo Francja jest jednym z najważniejszych europejskich krajów dla platformy Netflix, która może się pochwalić liczbą niemal 9 mln subskrybentów nad Sekwaną. A niedawno otworzyła też biuro w Paryżu i uruchomiła pierwszą wersję linearnego kanału telewizyjnego.
Idea stojąca za opracowywanym systemem brzmi więc następująco: „Nadawcy powinni zawczasu finansować przynajmniej część treści, które pokazują. Mają też obowiązek wspierania twórczej niezależności i zagwarantowania kulturowej różnorodności. W ten sposób nie dojdzie do monopolu, w ramach którego dystrybutor czy nadawca zawsze jest też producentem”. W jaki sposób można to osiągnąć? Projekt w obecnej wersji zakłada trzy progi inwestycji do wyboru dla serwisów VOD: na poziomie 20 proc., 22,5 proc. lub 25 proc. rocznego dochodu we Francji. Nie wiadomo jeszcze, jaka część tej kwoty będzie szła na kino, a jaka na telewizję. To zostanie podane dopiero po ustanowieniu nowego prawa.
W zależności od wybranego poziomu firmy takie jak Netflix czy Amazon Prime Video będą mogły też czerpać różne korzyści.
Najniższy pakiet będzie wiązać się z gorszą ofertą „uwolnienia” produkcji na rynku VOD i ograniczeniem praw do dystrybucji filmów tylko na terenie Francji. Z kolei wyższe inwestycje zapewnią poszerzenie tych praw na cały świat. Środkowy pakiet pozwoli Netfliksowie czy Prime Video dołączyć do swojej biblioteki film, za który częściowo zapłacą, już po 13-25 miesiącach, a w przypadku najwyższej stopy inwestycji nawet wcześniej. Powyższe profity nie podobają się jednak wszystkim przedstawicielom branży filmowej i dystrybucyjnej, więc mogą jeszcze ulec zmianie. Jedno jest natomiast pewne – gdy przygotowywane prawo wejdzie w życie, to poskutkuje to większą liczbą francuskich tytułów np. na Netfliksie.
*Autorką zdjęcia wyróżniającego jest Carole Bethuel/Netflix.