Wojna na Ukrainie pociąga za sobą kolejne koszty dla zwykłych Rosjan. Wprowadzane przez zachodnie firmy sankcje mają sprawić, by tamtejsze społeczeństwo mocniej zaprotestowało przeciw inwazji w związku z pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Do firm Big Tech zawieszających swoją działalność w Rosji dołączyły właśnie Netflix i TikTok. Tylko czy to faktycznie realnie zaboli kogokolwiek?
Netflix i TikTok nie są pierwszymi firmami, które zdecydowały się na podobny krok. Atak na Ukrainę pociągnął za sobą niespotykaną do tej pory skalę zachodnich sankcji wymierzonych w Rosję, jej oligarchów, ale też zwykłych obywateli. Rosjanie nie mogą obecnie korzystać z usługi PayPal, a także z komercyjnych elementów na Facebooku. Podobnych blokad i sankcji jest zresztą więcej, a sporo z nich płynie ze świata rozrywki. Swoje premiery z kraju Władimira Putina wycofały też największe hollywoodzkie wytwórnie.
Cofnięcie Rosji do kulturalnego i technologicznego średniowiecza postępuje szybko, ale nikt w obecnej sytuacji nie ma zamiar współczuć jej obywatelom. I słusznie, nawet jeśli istnieją obawy, czy wycofywanie się ostatnich bastionów niezależnej informacji, to faktycznie najlepsza droga. Tamtejsza władza robi natomiast wiele, żeby ułatwić decyzję wszystkim firmom Big Tech. Wprowadziła bowiem nowe prawo mające rzekomo walczyć z fake newsami, a będące w rzeczywistości kagańcem na prawdę dotyczącą wojny na Ukrainie i bestialskich metod stosowanych tam przez rosyjskie wojska. W oficjalnym komunikacie TikTok przekazał, że to właśnie wspomniane przepisy stanowią bezpośredni powód zawieszenia w Rosji dostępu do nowych treści i streamingu na żywo tej usługi.
Netflix też znika z Rosji, przynajmniej na jakiś czas. To bolesny cios, ale w "garstkę" Rosjan.
To kolejny krok na poszerzającej się coraz bardziej mapie sankcji wymierzonych w Kreml. Netflix już wcześniej ogłosił, że nie będzie rosyjską tubą propagandą. Niedługo później firma przekazała ponadto decyzję o rezygnacji z produkowania w tym kraju jakichkolwiek nowych produkcji oryginalnych. Wiele osób uważało jednak, że Netflix wciąż jest dla Rosji zbyt delikatny i powinien całkowicie się stamtąd wycofać. Podobne sygnały musiały dotrzeć do szefów platformy, bo ostatecznie zawiesza ona działalność w tym państwie na czas nieokreślony:
Biorąc pod uwagę sytuację na miejscu, podjęliśmy decyzję o zawieszeniu naszej usługi w Rosji
- zaznaczył rzecznik Netfliksa w oficjalnym komunikacie.
Warto pochwalić korporację za ten krok, choć być może jest nieco spóźniony. Nie należy natomiast przeceniać siły takiego gestu. Zaboli on sporo osób, ale w skali całej Rosji mowa o mimo wszystko malutkim wycinku społeczeństwa. Jak podaje portal Variety, Netflix funkcjonuje w tym kraju od 2016 roku i do tego czasu dorobił się zaledwie około miliona subskrybentów. Nie jest to wynik z żadnej strony oszałamiający. Co zresztą zapewne ułatwiło firmie podjęcie decyzji o sankcjach. Wrażenie klientów Netfliksa na Zachodzie i tak będzie pozytywne, a straty finansowe wynikające z zawieszenia funkcjonowania w Rosji pozostaną stosunkowo niewielkie.