REKLAMA

"Neymar: Perfekcyjny chaos" Netfliksa chce zrobić boga futbolu z rozkapryszonej gwiazdeczki

Chyba nikt na świecie nie oczekiwał, że "Neymar: Perfekcyjny chaos" to będzie serial dokumentalny na miarę "Ostatniego tańca". Nawet najwięksi antyfani brazylijskiego piłkarza nie spodziewali się jednak, że dostaną aż tak propagandową i niestrawną papkę. Netflix próbuje zrobić z rozkapryszonej gwiazdeczki boga futbolu na miarę największych. Na szczęście bez skutku.

neymar perfekcyjny chaos recenzja serial netflix
REKLAMA

Netflix wypuścił w ostatnich dwóch latach dużo seriali o sportowcach i ich drużynach. Najsłynniejszy i najlepszy był oczywiście "Ostatni taniec", ale od tej pory oferta największego VOD znacząco urosła. Niestety, zbyt często są to produkcje narcystyczne i ślepo zapatrzone w bohatera. "Neymar: Perfekcyjny chaos" jest przykładem właśnie takiego tytułu i to w znacznie większym wymiarze niż swego czasu "Anelka: Piłkarz niezrozumiany".

Brazylijski piłkarz jest tutaj przedstawiany jako piłkarski geniusz niemal bez skazy. Każdy jego sukces zostaje obtrąbiony z każdej strony, a każda porażka szybko odstawiona na boczny tor. Sam Neymar bierze udział w tym koncercie próżności z pełną świadomością, ale akurat tego można było się spodziewać. Wszystko to zaś sprawia, że oglądanie miniserialu "Neymar: Perfekcyjny chaos" to doświadczenie bardzo frustrujące, choć niepozbawione kilku ciekawych wątków.

REKLAMA

Neymar, FC Barcelona i PSG - tylko ich fani mają szansę łyknąć "Neymar: Perfekcyjny chaos" bez zająknięcia.

Nie mam zresztą co do tego całkowitej pewności. Brazylijczyk nie cieszy się przecież wcale olbrzymią popularnością wśród fanów francuskiego klubu. A nowy dokument Netfliksa raczej nie przysporzy mu dodatkowych wielbicieli w Paryżu. To bowiem narcystyczna opowieść o futbolowym superbohaterze natchnionym przez Boga, by być ważniejszym od każdego klubu, którego koszulkę nałoży. Cała opowieść skacze między różnymi okresami w karierze Neymara, ale oprócz tego jest dosyć standardowym dokumentem sportowym o chłopaku z biednej dzielnicy i jego dojściu do światowej sławy.

Wstęp do tej historii mógłby zresztą być naprawdę ciekawy i pokazać bohatera dokumentu od innej strony niż zazwyczaj go widujemy. O niełatwym dzieciństwie Neymara słyszymy jednak bez żadnych konkretów, od razu przechodząc do początków jego zawodniczej kariery. Od początku do końca widać zresztą, że twórców miniserialu zdecydowanie bardziej interesuje Neymar-celebryta i ikona niż Neymar-zawodnik. Jego mocne i słabe strony na boisku bez przerwy ustępują pola kolejnej opowieści o medialnym skandalu czy bałwochwalczym opiniom kolegów lub zaprzyjaźnionych dziennikarzy.

Neymar prawie nie wychodzi tutaj ze skorupy medialnego wizerunku. Zdarzają się pojedyncze momenty, gdy pokazuje nieco emocji (m.in. we wspomnieniu o Leo Messim pocieszającym go, gdy płakał w szatni czy rozmowie o zmarłym Kobe'em Bryancie). Jest ich jednak zdecydowanie za mało. Twórcom brakuje zresztą odwagi, by poruszać jakiekolwiek trudne kwestie. Co z tego, że od czasu do czasu przywołują krytyczne opinie kibiców PSG o Neymarze, skoro nigdy nie konfrontują ich z samym piłkarzem? Wszystko co złe w karierze Brazylijczyka od razu zostaje zastąpione przez jakąś opowiastkę o przezwyciężeniu słabości.

Neymar to dla wielu fanów piłki nożnej chodzące pośmiewisko i symbol wszystkiego, co najgorsze w tym sporcie.

REKLAMA

Ciekawie byłoby zobaczyć jakąkolwiek reakcję Neymara na krytykę jego gry czy wizerunku. Inna sprawa, że dokument wyraźnie powstał pod uważną pieczą Neymara Sr., czyli ojca piłkarza PSG. Ich trudna i całkowicie wypruta z ojcowsko-synowskich uczuć relacja biznesowa stanowi zresztą ostatecznie jeden z niewielu niesterowanych wątków serialu. Gdyby takich momentów zza kulis było więcej, to "Neymar: Perfekcyjny chaos" dałoby się przynajmniej polecić jako dzieło nieidealne, lecz kryjące w sobie sporo interesujących informacji.

Niestety, zamiast tego większość dokumentu została poświęcona udowadnianiu na siłę, że Neymar wielkim piłkarzem jest. Czasami w sposób naprawdę absurdalny. Zestawia się tutaj choćby jego zwycięstwo z reprezentacją Brazylii na Igrzyskach Olimpijskich przeciwko drużynie młodzieżowców z Niemiec z wcześniejszą haniebną dla całego kraju porażką na Mistrzostwach Świata. Nie trzeba być fanatycznym widzem piłki nożnej, by wiedzieć, że ten złoty medal na igrzyskach nie jest w tym sporcie wybitnie ceniony.

Kpiarski śmiech wywołuje też próba przedstawienia go jako bohatera słynnej remontady FC Barcelony przeciwko PSG w 2017 roku. Każdy, kto pamięta tamten mecz, wie, że najlepszym zawodnikiem hiszpańskiej drużyny w tamtym spotkaniu był gwiżdżący w sposób skandaliczny sędzia Deniz Aytekin. Podobnych kwiatków jest we wszystkich trzech odcinkach więcej i w zasadzie nie ma sensu poświęcać im więcej czasu. Tak jak samemu miniserialowi. Nie ma on po prostu nic wspólnego z rzetelną dziennikarską robotą i nie próbuje zajrzeć w głąb swojego bohatera. Lepiej po raz drugi obejrzeć "Ostatni taniec" lub dać szansę znacznie odważniejszemu filmowi "Lance" o zdyskredytowanym kolarzu niż marnować nerwy na "Neymar: Perfekcyjny chaos".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA