Fani serii o agencie 007 żyli w ubiegłym tygodniu plotkami o negocjacjach między Apple TV+ i serwisem Netflix a właścicielami praw do postaci Jamesa Bonda. Okazuje się, że do rozmów o premierowej dystrybucji „Nie czas umierać” na VOD faktycznie doszło, ale skończyły się fiaskiem. A wszystko przez zbyt wysokie żądania MGM.
„Nie czas umierać” to jeden z pierwszych blockbusterów, którego premiera została przeniesiona na późniejszy termin z powodu pandemii koronawirusa. Według podjętych w marcu decyzji data debiutu 25. produkcji poświęconej agentowi Jej Królewskiej Mości na dużych ekranach miała ostatecznie przypaść na listopad bieżącego roku. Ale ten plan również nie wypalił, bo COVID-19 nadal nie odpuścił na prawie całym świecie. Dlatego premierę „Nie czas umierać” przesunięto po raz kolejny, tym razem na przyszły rok.
Wspomniane zmiany nie pozostały bez wpływu na finanse studia MGM mającego prawa do serii o Bondzie. Jak podaje portal Variety, dotychczasowe straty firmy związane z tą sprawą wyniosły już między 30 a 50 mln dolarów. Dlatego widzom nie było trudno uwierzyć w plotki o negocjacjach między MGM a serwisami VOD, które miałoby rzekomo przejąć premierę „Nie czas umierać”.
Apple TV+, Amazon i Netflix faktycznie chciały nowego Bonda. Ale „Nie czas umierać” nie było w ich oczach warte 600 mln dolarów.
Według Deadline właśnie takiej kwoty za roczną licencję na pokazywanie nowego filmu z Danielem Craigiem i Ramim Malekiem zażądało studio. Było ponadto gotowe na przyjęcie podobnego modelu sprzedaży, co ten zastosowany przez Disneya w przypadku „Mulan”. Oznaczałoby to, że użytkownicy Netfliksa, Apple TV+ lub Amazon Prime Video musieliby zapłacić dodatkowe pieniądze za prawo do obejrzenia „Nie czas umierać”.
Żadna ze wspomnianych platform nie była jednak skora zapłacić więcej niż 300 mln. Nikomu nie uśmiechała się też konieczność negocjowania z wytwórnią Universal Pictures, która wcześniej zapłaciła za prawa do kinowej dystrybucji 25. filmu o Bondzie. Według zakulisowego źródła portalu niechętna do sprzedaży praw dla VOD była też główna producentka „Nie czas umierać”, Barbara Broccoli. Co oczywiście nie zmienia faktu, że gdyby oferty obu stron były do siebie bardziej zbliżone, ostateczny wynik negocjacji mógłby okazać się inny.
Serwisy VOD dobrze sprawdzają się jako dodatkowe źródło zarobku, ale nie zastąpią miliarda dolarów wywalczonego w kinach.
A taki właśnie wynik w globalnym box office jest prognozowany dla „Nie czas umierać”, o ile sytuacja po pandemii wróci do normy. Większość hollywoodzkich wytwórni nie ma więc wielkiego parcia, żeby pozbywać się przedwcześnie swoich największych hitów. Historia zna wiele przypadków, gdy dzięki późniejszej popularności na VHS, DVD czy w streamingu niektóre tytuły odzyskiwały włożone w nie pieniądze. Część z nich właśnie w ten sposób zdobywała wręcz status filmów kultowych. Nie oznacza to jednak, że dystrybucja kinowa nie ma sensu w przypadku gwarantowanych hitów. Wręcz przeciwnie, jest dla nich niezbędna.
Dystrybucja filmów w streamingu przybiera zróżnicowane formy, w zależności od omawianej platformy. W przypadku takich serwisów jak iTunes czy Google Films użytkownik płaci za możliwość pobrania danego tytułu na ustalony okres. Im częściej twój film będzie wybierany przez użytkowników, tym większa szansa na godziwy zarobek.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku miejsc takich jak Netflix, Apple TV+ czy Amazon Prime Video.
Wspomniane firmy płacą z góry za ograniczoną czasowo licencję na dany tytuł. W zależności od zawiązanej umowy zarobek może więc okazać się de facto jednorazowy, choć oczywiście istnieje możliwość negocjowania dodatkowych pieniędzy za określoną liczbę odtworzeń. Popularne tytuły będą mieć też większą szansę na to, żeby po upływie licencji w jednym serwisie znaleźć dom w następnym lub po raz kolejny związać się z dotychczasowym.
Cała branża VOD coraz mocniej idzie jednak w stronę posiadania danych tytułów na wyłączność, co jest wynikiem powstawania serwisów streamingowych należących do nadawców telewizyjnych lub hollywoodzkich wytwórni. Dlatego kurek z licencjami licznych filmowych hitów powoli się zakręca, a każda platforma przenosi główne źródło swoich zainteresowań w stronę oryginalnych produkcji. W tych okolicznościach „Nie czas umierać” jawiłoby się jako fantastyczna zdobycz któregoś z gigantów VOD, ale nadal niewarta 600 mln dolarów. A gdy różnice w żądaniach obu stron są tak wielkie, to trudno mówić o jakichkolwiek szansach na porozumienie.
James Bond zgodnie z pierwotnym planem trafi więc do kin. Premiera „Nie czas umierać” nastąpi 2 kwietnia 2021 roku.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.