Sąsiedzi bardzo często stanowią niewyczerpane źródło rozrywki. Można z takimi porozmawiać, wpaść na kawę czy pograć w karty. Do zajęć nieco bardziej ekstremalnych może należeć robienie im różnego rodzaju kawałów, czy... podglądanie ich! Tak, to z pozoru leniwe i monotonne zajęcie może przerodzić się w początek niezwykłych przygód. Zwłaszcza, jeśli jest przedstawione na wielkim ekranie.
Cała historia, jak na thriller, rozpoczyna się dość sielankowo - nad jeziorem, w poranek idealny dla wędkarzy. W tak pięknych okolicznościach przyrody (choć to nie koło drogi na Ostrołękę) młody chłopak, Kale Brecht wraz ze swym ojcem w przyjaznej, rodzinnej atmosferze łowią rybki. Nic jednak nie trwa wiecznie i podczas powrotu do domu w wypadku samochodowym Kale bezpowrotnie traci swojego ukochanego ojca. Od tego momentu staje się on bardziej posępny i ponury, nie przykłada też zbyt wielkiej wagi do nauki. Zwrot fabuły następuje w momencie, gdy nauczyciel wspomina o zmarłym bliskim Kale'a i chłopak w nagłym ataku furii wymierza mu solidny cios w twarz. Decyzją sądu zostaje ukarany trzymiesięcznym aresztem domowym. Perspektywa nieciekawa, choć trzeba przyznać, że dzisiejszych czasach to nie taki znowu straszny problem - w końcu Internet i telewizja potrafią skutecznie sprawić, że siedzenie w domu może być przyjemne. Na przeszkodzie staje jednak matka bohatera, która odłącza synowi wszystkie te dobra dzisiejszej cywilizacji. Od czego jednak są sąsiedzi? W tym wypadku zbieg okoliczności staje się bardziej niż sprzyjający. Obok wprowadza się piękna (przynajmniej wg Kale'a) dziewczyna, która dodatkowo bardzo lubi przesiadywać na dachu (żaluzji przy tym raczej nie zasłoni), czy paradować w stroju kąpielowym w okolicach ogródkowego basenu. Przy takiej okazji nawet areszt domowy nie przeszkadza chłopakowi w nawiązaniu znajomości. Żeby atrakcji nie było zbyt mało, w innym domu od niedawna mieszka dziwny sąsiad, którego samochód odpowiada temu, który wg policji należy do ściganego seryjnego mordercy. Czyżby młodzi bohaterowie stali na tropie kryminalnej zagadki? A może to tylko złudne podejrzenia wywołane zbytnią nudą i wybujałą wyobraźnią?
Osobiście muszę przyznać, że sam pomysł, choć dość banalny i nie wymagający zbytniej kreatywności jest przedstawiony w taki sposób, że potrafi zaciekawić niejednego widza. Mamy tu do czynienia z wieloma zwrotami akcji, wielowątkowością i elementami zarówno komediowymi, jak i sensacyjnymi. Jednak pomimo wszystko - cała historia jest trochę zbyt oczywista. Choć czasami fabuła budzi wiele wątpliwości i stara się zbić nas z tropu, to i tak pozornie skomplikowana historia jest przewidywalna i prosta jak konstrukcja cepa.
Oczywiście, cała przedstawiona opowieść jest w stanie zadowolić nas tylko wtedy, gdy potraktujemy ją niejako z przymrużeniem oka. Bo tu kolejny raz mamy do czynienia z młodym bohaterem, który pomimo świadomości swojego braku kompetencji, sam stara się uratować świat (z tym, że tym razem na nieco mniejszą skalę) bez zbytniego starania się o pomoc. Nieco zbyt dużo jest elementów, w których widza straszy się nagłymi akcjami, niespodziewanym pojawieniem się wroga, czy koniecznością pośpiechu przy na pozór spokojnych czynnościach. Nic do zarzucenia nie mam za to doborowi aktorów i grze tychże. Najbardziej znaną osobą występująca w "Niepokoju" jest David Morse, którego możemy kojarzyć chociażby ze świetnej filmowej adaptacji książki Stephena Kinga "Zielona Mila", czy takich nowszych produkcji jak "16 Przecznic". Odtwórcą głównej roli jest Shia LaBeouf, znany chociażby jako Sam Witwicky ze świeżego jeszcze filmu "Transformers".
W filmie nie ustrzeżono się paru błędów i "dziur fabularnych", jednak ludzie czepiający się tego typu drobiazgów raczej nie powinni zabierać się za produkcje tego gatunku. Natomiast wszyscy ci, którzy lubią nieskomplikowane kino oraz chwile emocji wywołane raczej efektami i budowanym napięciem, niż zatrważającą i emocjonującą fabułą, mogą śmiało się na "Niepokój" wybrać. Zachwytu nie będzie, ale zbytniego zawodu też raczej nie odczujemy.