„Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” sprawia, że na nowe filmy czekam bardziej niż na kontynuacje starych
„Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” za nami, a na horyzoncie wyłania się „Eternals”. Ostatni film MCU uświadomił mi, że na nowe marki uniwersum czekam bardziej niż kontynuacje starych.
4. faza MCU wystartowała. Od pstryknięcia w „Końcu gry” wiedzieliśmy, że będzie inna niż dotychczasowe. Zginął przecież Iron Man, a chwilę potem Steve Rogers złożył tarczę Kapitana Ameryki. Czymś trzeba będzie wypełnić powstałe w ten sposób luki. Zaczęło się jednak niezbyt udanie. „Czarna Wdowa” nie tylko nie spełniła oczekiwań, ale też wprowadziła zamęt w chronologicznym zestawieniu filmów należących do uniwersum. Na szczęście niedługo potem na ratunek przybył Shang-Chi.
„Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” rozbudziło na nowo moje zafascynowanie 4. fazą MCU, które zniknęło wraz z „Czarną Wdową”. Film będący aktualnie obiektem sporu między Disneyem a Scarlett Johansson pokazał bowiem, że w eksploatowanych już w uniwersum formułach nie ma zbyt wiele do odkrycia. Z podobną konwencją ubraną w szaty superhero mieliśmy już do czynienia chociażby w „Zimowym żołnierzu”, a tu nic specjalnego do tego schematu nie dodano. Nuda.
Idzie nowe...
Jak w rozmowie ze mną wspominał autor „Kinowego uniwersum superbohaterów” popularność filmów superbohaterskich napędzana jest ich hybrydowo/fraktalnym charakterem. Nie, nie. To żadna choroba. Chodzi o to, że te produkcje podszywają się pod różne gatunki. Dzięki temu ich oferta jest żywa, ewoluuje i co chwilę dochodzi do niej nowy schemat i marka. „Czarna Wdowa” pokazała jednak, że MCU nieco skostniało. Jakby Kevinowi Feige'owi i jego ekipie skończyły się świeże pomysły i próbowali już tylko odcinać kupony od tego co zrobili.
Nawet jeśli wszelkie zapowiedzi i informacje dotyczące nadchodzących tytułów temu przeczyły, pojawiły się obawy czy od teraz przypadkiem to seriale Disney Plus nie staną się ciekawsze, a filmy zaczną pełnić rolę dodatku do nich. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że był to tylko chwilowy letarg, z którego Marvel Studios obudziło się za sprawą „Shang-Chi i legendy dziesięciu pierścieni”. Dzięki niemu powiększyli katalog swojej oferty o nową markę i wprowadzili do MCU formułę kina wuxia. Jakie to było odświeżające!
Dzięki temu powiewowi świeżości zrozumiałem, że na nowe marki MCU czekam bardziej niż kontynuacje znanych nam już franczyz. Owszem, ekscytuję się otwarciem multiwersum w „Spider-Manie: Bez drogi do domu”. Widać bowiem, że w dotychczasowych seriach twórcy będą szukać innych ścieżek. Dlatego w „Love and Thunder” młot nordyckiego boga chwyci Jane Foster stając się Potężną Thor, a śmierć Chadwicka Bosemana zmusiła Marvel Studios do poszukiwań sposobu na przedstawienie nowej Czarnej Pantery w „Wakandzie Forever”. I tylko z powodu tych zmian jestem ciekaw wymienionych tytułów.
... ale co ze starym?
Do wyliczanki mógłbym dodać jeszcze tylko „Doktora Strange'a w wieloświecie szaleństwa”, bo Sam Raimi może nie tylko rozwijać to, co zobaczymy w „Spider-Manie: Bez drogi do domu”, ale też wprowadzić do MCU pierwszy horror. A co będzie nam miał do zaoferowania nowy „Ant-Man”? Pewnie kolejne heist movie. „Strażnicy Galaktyki 3”? Następną space operę. Nudy! Widzieliśmy to już po dwa razy. Tam nie ma raczej nic do dodania.
Co innego nadchodzące już w listopadzie „Eternals”. Oto pojawi się konkurencja dla Avengersów - grupa nieśmiertelnych istot mających nas bronić przed Deviantami. W dodatku z gwiazdorską obsadą, Chloe Zhao za sterami i kategorią PG-13 za seksualność. No, to będzie coś świeżego. Podobnie zresztą jak „Blade” z zastrzeżeniem, że tak się zdarzy tylko o ile twórcy pójdą drogą wyznaczoną przez film z Wesley Snipesem i dostaniemy porządną R-kę.
Po „Czarnej Wdowie” i „Shang-Chi i legendzie dziesięciu pierścieni” nie mam wątpliwości, że to właśnie te nowe marki będą dźwigać na swoich barkach cały ciężar MCU. To one będą napędzać naszą ciekawość całym uniwersum. Oczywiście, nie chodzi mi o to, aby starsi ekranowym stażem superbohaterowie odeszli do lamusa. A niech będą eksploatowani na nowe sposoby. Otwarcie multiwersum daje ku temu mnóstwo możliwości. Jak to jednak zostanie wykorzystane, dopiero się przekonamy. Pewne jest jednak, że filmów superhero do oglądania w najbliższym czasie nam nie zabraknie.