Tego nikt się nie spodziewał. Kolejna odsłona najbardziej realistycznego, komercyjnego shootera na świecie doczekała się swojej (prawie) premiery na platformie Valve.

To naprawdę ciężki dzień dla mojego portfela. Nie dość, że pozwoliłem sobie na nowe SimCity, to jeszcze Valve zaskoczyło wszystkich możliwością kupienia ARMA III na swojej platformie cyfrowej dystrybucji. Po prostu nie widzę innej możliwości, niż dorwać ten tytuł tutaj i teraz, nie pytając o cenę, wagę pliku czy cokolwiek innego. Pal licho, że aktualna wersja gry jest w stadium alfa. To nie ma znaczenia Liczy się tylko to, że król najbardziej realistycznych strzelanin powrócił. Czy w wielkim stylu? To trzeba odkryć samemu. Jest co odkrywać, po wciąż szkolę się w poprzednią odsłonę. Prawdziwe MIESIĄCE treningów pod okiem autentycznych sołdatów Wojska Polskiego dalej nie pozwoliły mi opanować tej gry w stopniu, na jaki ona zasługuje. Mimo tego – umarł król, niech żyje król. Dawno nie byłem tak podekscytowany.
Dlaczego ta gra zbudza we mnie takie sensacje? Dosyć powiedzieć, że ARMA to prawdziwy shooter, z krwi i kości poległych wrogów. Nie ma tutaj bezpośrednich starć znanych z Call of Duty, gdzie gracze „tańczą” wokół siebie, podskakując i pakując w siebie salwy ołowiu. To również nie Battlefield 3, który w pełni satysfakcjonujący, nie pozwala na tyle, na ile by się chciało i ile można by sądzić po pierwszych zapowiedziach. ARMA to twór kompletny. Dopracowany do granic możliwości, sadystyczny, realistyczny, wymagający, bolesny, nastawiony na współpracę i przyprawiający o zawroty głowy możliwością opcji. Powiedzcie, czy poświęciliście kiedykolwiek ponad godzinę, leżąc pośród pikselowych krzaków, z karabinem snajperskim przy policzku, czekając na potencjalnych Tango, którzy mogliby pojawić się na twoim kwadracie, ale nie muszą? W końcu rozkaz to rozkaz.
Fani Call of Duty mogą postukać się teraz w czoło – po co bawić się w coś takiego, kiedy Activision oferuje nieustanne wybuchy, drony, eksplodujące beczki, intensywną wymianę ognia i zamawianie nalotów z powietrza? No właśnie dlatego. Powód jest prosty. Wojna tak nie wygląda. Wojna to batalia zimnych drani, którzy chcą przeżyć, czając się na ciebie w pobliskim budynku bądź leżąc na ściółce leśnej, z mistrzowskim kamuflażem na sobie. Wojna to branie pod uwagę balistyki pocisku, odległości od celu, przewagi wroga czy bezwzględne podporządkowanie rozkazom głównodowodzącego. To jest wojna, nie szarżowanie do przodu, przerzucając nóż przez całą mapę, trafiając przy tym trzech przeciwników z przeciwnej drużyny. Nie dziwię się, że kolejne CoD-y mogą się komuś podobać (chociaż dobre Call of Duty skończyło się na Modern Warfare), niemniej król realistycznych strzelanin jest tylko jeden. W dodatku nadciągnął w nowej odsłonie.

Co daje kupienie wersji alfa? Poza możliwością zapoznania się z nowym tytułem Bohemia Interactive, kupując tytuł raz, mamy do niego dostęp w każdym z możliwych stadiów gry. Alfa, beta czy kompletna, dopracowana edycja – raz zakupiony produkt będzie uaktualniany do najnowszej wersji. Nie ma żadnego strachu, że kupując ten tytuł w niekompletnym stadium produkcji, będziecie musieli dokładać do interesu w momencie oficjalnej premiery. Do tego dochodzą trzy zaproszenia do udziału w testowaniu alphy, dla wszystkich zainteresowanych. Te będzie trwało od 14 marca do 18 kwietnia. Niestety, po tym czasie znajomi będą musieli kupić swoje własne kopie. Cena trzeciej ARMY to 25 euro. Jeśli mam być szczery, spodziewałem się znacznie wyższej stawki. Zwłaszcza biorąc pod uwagę popularność moda DayZ, który zapewnił poprzedniej części drugą młodość.
Dla bardziej rozrzutnych powstała możliwości wykupienia pakietu Digital Deluxe Edition. Ten do wcześniej opisanych komponentów dodaje serię dodatków, takich jak ścieżka dźwiękowa, mapy, podręcznik taktyczny (ręczę, że się przyda) oraz pierwszą część gry. Cena? Niemal równe 40 europejskich zielonych. Stawka trochę boli, szczerze mówiąc wolę pozostać przy edycji podstawowej. Nie licząc ścieżki dźwiękowej, wszystkie z wcześniejszych dodatkow pojawią się wcześniej czy później na tematycznej wiki, więc nic nie tracimy.

Bez zbędnych ceregieli – jeśli zawsze marzyłeś o shooterze, który przedkłada realizm nad efektowność, zgranie i taktykę nad jednoosobowe szarże, musisz dać temu tytułowi szansę. Jeżeli grałeś w poprzednie części, wiesz, na co się porywasz. Zadanie będzie niełatwe, ale w pełni satysfakcjonujące.
Żołnierze! Rozejść się! Kolejna zbiórka już na serwerze gry.