REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Niski budżet?

Dawno, dawno temu, w pierwszych numerach Playbacku płodziłem teksty, którymi chciałem przekonać Was do mych pasji. Były to teksty o gierkach niskobudżetowych, prostych, żeby nie rzec puzzlowatych i arkanoidowych (albo mówiąc fachowo Pop Games i Break Outach), o gierkach flash i o gierkach freewarowych. Dziś jednak z siłą gromu uderzył mnie jeden tekst.

11.03.2010
14:16
Rozrywka Blog
REKLAMA

Jako że jesteśmy w Unii Europejskiej, swoje pasje musimy pielęgnować. My, redaktorzy Playbacku musimy nie tylko podziwiać, ale i znać się na rzeczy, dlatego wiemy, które firmy produkują gry dobre, które złe, a które rzucają się na łatwy szmal. Wiemy, kto jest headmasterem tej a tej firmy i wiemy jakiej używa szczoteczki do zębów. Ale jako pasjonat niskobudżetówek to w Playbacku raczej jestem samotny. Jednakże również z właściwą sobie fascynacją pielęgnuję swoją pasję.

REKLAMA

A w tekście, który to tak bardzo mnie poraził dowiedziałem się szokującej rzeczy. Zanim jednak zejdę na właściwy tor tematu, jeszcze Was troszeczkę pognębię swą czczą gadaniną o niczym (O! Prawie jak rym). Gry o jakich mowa to, jak już zresztą wspominałem, wszelkie możliwe wariacje dotyczące puzzli, arkanoidów, proste, ubogie w opcje strategie i z rzadka jakieś gry oryginalniejsze. I tak mamy takie gry jak Puzzle Pirates, Jewel Quest, Luxor, Ricochet Lost Words, Big Kahuna Reef czy Outpost Kaloki. Jeśli chcecie się dowiedzieć cóż to za cuda spójrzcie przez gogle albo wejdźcie na oficjalną stronę producenta i dystrybutora wyżej wymienionych tytułów (www.reflexive.com).

Firm, które zajmują się produkcją takich tytułów jest kilka, chociażby wskazana powyżej Reflexive Arcade czy Chronic Logic. Reflexive ma na swoim koncie nawet kilka poważniejszych produktów, które przez krytykę zostały przyjęte bez specjalnego entuzjazmu, ale mimo wszystko warte były rzutu okiem. Niechże chociażby wspomnę o Lionheart: Legacy of the Crusader, ZAX: The Alien Hunter czy niedawno wydane Auta: Przygoda w Chłodnicy Górskiej. A więc firmę, która zajmuje się tytułami za małą kasę stać też na zainwestowanie swych funduszy w grubszy projekt. Pytanie tylko czy odkładają na niego kasę przez kilka lat?

Luxor, Jewel Quest i wszystkie inne małe gry jakie produkuje firma Reflexive są dostępne w sieci. Ssiesz grę, która w rzadkich przypadkach zajmuje więcej niż 25 megabajtów i grasz przez 1.5 godziny, na tyle bowiem zabawy pozwala ci trial. Jeżeli Ci się spodoba wysyłasz zamówienie i otrzymujesz kod aktywacyjny za cenę 20 dolców. W naszym biednym kraju przeciętny gracz nie jest w stanie zabulić takiej ilości szmalu za jakieś puzzle o cenie porównywalnej do gier zapakowanych w śliczne pudełka i stojące w Empiku. Ale Amerykanów na to stać.

Za momencik przejdziemy do właściwego już sedna, najpierw jednak zajmijmy się twórcami owych gier. Te wybitnie proste programy tworzone są przez grupy złożone z jakichś… 10 osób. Te "trochę" poważniejsze to jakiś 50-osobowy zespół. Malutko, ale teraz trzymajcie się mocno. Ile waszym zdaniem można oddać szmalu dla takiego 10-osobowego teamu na wyprodukowanie arkanoida? Obstawiałbym jakieś 100-200 tysięcy jeśli nie mniej. Tymczasem 10 osobowy team dostaje… okrągły milion dolców! Jeśli projekt jest ciekawy budżet wynosi czasem 2 a nawet dużo więcej.

Czy wiecie ile wynosił budżet Painkillera? 1.5 miliona złotówek. W przeliczeniu z polskich PLN na amerykańskie USD wychodzi nam z tego suma około 0,5 mln dolarów. Dla pocieszenia dodam, że budżet Wiedźmina prawdopodobnie przekroczył już 6,5 mln USD :). Nie w tym jednak rzecz. Rzecz w tym jak dobrze można bić majątek na drobnostkach. Majątek co prawda nie taki, ażeby wypełnić wersalkę, ale chociażby malutką walizeczkę, co przeciętnego Polaka zamieniłoby w palacza ekskluzywnych cygar. Rozumiem, że to Polska i że wokół takiego tytułu jak Painkiller trzeba było robić szum. Tymczasem w USA prawie nie licząca się na rynku firma lekką ręką wydaje milion za milionem. Bo niskobudżetowych produkcji jest mnóstwo, naprawdę mnóstwo. Wystarczy zajrzeć pod wskazany już adres na oficjalną stronę Reflexive, aby się o tym przekonać.

A skoro interes na drobnostkach tak dobrze prosperuje oznacza to tyle, że są zyski i to zyski zadowalające. Są zresztą i konwenty, na których takie oto gry są głównym tematem, są nagrody i znane osobistości (chociażby Edmund McMillen). Dlaczego w Polsce nie można stworzyć podobnego interesu? Dlatego właśnie, że tutaj można na podobne projekty uzyskać ledwie kilka tysięcy, a za kilka tysięcy nawet prosta gra może powstawać długo. Dlatego właśnie takie firmy jak Reflexive nie bawią się w tysiące tylko sypią kasą z grubej rury, dzięki czemu gry powstają w przeciągu kilku ledwie tygodni, ażeby tyko wydany szmalec zwrócił się z nawiązką. U nas, w Polsce takie gry kosztowałyby zbyt mało żeby koszty produkcji mogły się należycie szybko zwrócić.

REKLAMA

Jedna z niskobudżetówek miała swoją premierę w Polsce. Gra ta nazywa się Break Quest, którą uporczywie reklamowałem na forach internetowych. Polska premiera tej genialnej odmiany Arkanoida miała miejsce za sprawą miesięcznika CLICK!. Dziś gra siedzi sobie spokojnie zapakowana w pudełka w sklepach z grami (zauważyłem ją zupełnie przypadkiem) za cenę 19,99 złotych.

Coś jeszcze? Aha - w dziale RECENZJE czeka na Was recenzja Westward, napisana dla jaj. Westward można uznać za taki orzeszek w miodzie wśród tych wszystkich wspomnianych wyżej gier, który i tak nie umywa się do wysokobudżetowych produkcji. A napisana dla jaj, bo gra prawdopodobnie nigdy nie będzie miała polskiej premiery. Exclusive, kurde.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA