"Nowy styl" Apple’a to dziwny twór. By go docenić, trzeba pogodzić się z historycznymi przekłamaniami
Na Apple TV+ debiutował właśnie świeżutki serial z fantastyczną obsadą. Pierwsze odcinki „Nowego stylu” (tyt. oryg. „The New Look”) zostawiają widza z dość ambiwalentnymi odczuciami - produkcja z jednej strony potyka się na wielu płaszczyznach, z drugiej zaś: emocjonalnie angażuje.
Biograficzny (nie do końca, ale o tym później) serial Todda A. Kesslera stworzony dla Apple TV+ raczej nie niesie ze sobą jakości, do jakiej przyzwyczaiły nas odcinkowe produkcje serwisu. A jednak „Nowy styl” ma w sobie coś, co nie pozwala go przekreślić lub ocenić jednoznacznie jako tytuł nieudany. Przeciwnie: choć irytuje problemami i niedociągnięciami, ma sporo do zaoferowania.
Produkcja pochyla się nad historią kariery projektanta mody Christiana Diora, skupiając się na jej bardziej dramatycznych i szokujących aspektach oraz detronizacji ówczesnych królów i królowych branży. Prześledzimy też, jak inne współczesne Diorowi legendy świata mody radziły sobie w czasie II wojny światowej, współtworząc trendy, które do dziś funkcjonują we współczesnej modzie. Mowa m.in. o gwiazdach takich jak Coco Channel, Pierre Balmain czy Cristobal Balenciaga. Akcja osadzona jest w dużej mierze w paryskiej rzeczywistości haute couture.
Czytaj więcej o serialowych nowościach w Spider's Web:
Nowy styl - opinia o pierwszych odcinkach serialu Apple TV+
Zacznijmy od tego, co w „Nowym stylu” najlepsze: od poczucia zderzenia piękna z okrucieństwem. To nie jest biografia Diora - to opowieść o niejednoznacznych postawach, o walce o przetrwanie z perspektywy osób, których nazwiska wciąż jeszcze cieszą się popularnością i uznaniem. Produkcja oferuje odświeżające spojrzenie na schyłek II wojny światowej, hitlerowskiej okupacji oraz następstwa tych tragicznych wydarzeń. Instytucjonalne bestialstwo wreszcie się kończy, ale wówczas eskaluje gniew uciśnionych: wyzwolona Europa zaczyna osądzać, podważać moralność, odpłacać tym, którzy w jakikolwiek sposób związali się z Niemcami - niezależnie od przyczyn i motywów.
Serial odrzuca perspektywę cancel culture i zagląda za kulisy codzienności modowych pionierów. Śledzimy dramaty wspomnianych twórców; widzimy, jak Chanel wciąż i wciąż mierzy się z oskarżeniami o jej powiązania z nazistami, również po ucieczce do Szwajcarii. Z kolei Dior wiedzie życie pod okupacją w kręgu innych homoseksualnych twórców; jego ojciec piętnuje i osądza, siostra zostaje aresztowana, torturowana i wysłana do niemieckiego obozu pracy. Projektant jawi nam się jako pogrążony w smutku, rozdarty artysta, który przyodziewa nazistki w olśniewające balowe kreacje - miotający się między uczuciami i nieheteronormatywnymi relacjami (wówczas nielegalnymi), obsesją na punkcie ocalenia siostry i niepowstrzymanym pragnieniem tworzenia piękna.
To rozległy pejzaż mnożących się traum i walki o to, by nie poddać się ich niszczycielskiej sile. Umiłowanie do piękna i paląca potrzeba kreowania go rosną w tych bohaterach tym bardziej, im bardziej bolesna wydaje się rzeczywistość wokół nich. Działa - efekt potrafi być naprawdę przejmujący.
Nie muszę chyba wspominać, że oprawa audiowizualna to najbardziej dopracowany element produkcji, co zresztą można było wywnioskować ze zwiastunów. Scenografia szczyci się dbałością o szczegóły, kostiumy zachwycają wykwintnością, a muzyka - łącząc utwory z epoki ze współczesnymi coverami - co stawia pomost między przeszłością i współczesnością - świetnie podkreśla ton i charakter tytułu. Obsada daje swoim postaciom całych siebie: Ben Mendelsohn, Juliette Binoche, John Malkovich i Maisie Williams (tak, również ona) w pełni oddali się tym kreacjom.
„Nowy styl” zestawia szczyt modowego wyrafinowania ze szczytem najokrutniejszego okresu w historii XX-wiecznej Europy.
Jasne, można narzekać, że wiele istotnych, trudnych i ważnych elementów historii zostało tu zepchniętych na dalszy plan lub wypchniętych ze scenariusza na rzecz rywalizacji o skrawki materiału, ale hej, to nie jest historyczny serial wojenny, a historia kontrowersyjnych twórców i ich działalności w wojennym kontekście. Znacznie bardziej doskwierał mi choćby nadmiar patosu, odczuwalny zwłaszcza w dialogach - te momentami wywołują zażenowanie.
Odbiór utrudniał również fakt, że produkcja nie jest zgodna z prawdą historyczną, jeśli chodzi o przeszłość wielu postaci - oczywiście serial uczciwie informuje o tym widza, jednak nad niektórymi decyzjami scenarzystów (m.in. tymi wybielającymi zadeklarowanych antysemitów i homofobów) można dyskutować.
Potrzebowałem czasu, by przestawić się na myślenie o „Nowym stylu” nie jak o biografii, a fikcyjnej opowieści z biograficznymi elementami. Brakuje tu też nieco szerszego spojrzenia - czy to na metody pracy ówczesnych projektantów, czy na istotę ich twórczości oraz jej znaczenie dla kultury. A jednak nie potrafię nie docenić budowanej przez serial szarości, zręcznego nakreślenia złożoności niektórych życiowych sytuacji, które wymagają podjęcia trudnych decyzji. „Nowy styl” to - między innymi - rozważania na temat wyborów, których konsekwencje mogą rzucić cień na wiele żyć. Jestem ciekaw, w jaki sposób poprowadzi swoją opowieść w kolejnych odsłonach.