Dodatkowy czas na montaż i "efekty specjalne" na niewiele się zdał, bo nowy zwiastun, pomimo faktu, że dłuższy, cały czas zapowiada film na realizacyjnym poziomie polskiej telenoweli.
Twórcy idą w zaparte i nawet po fali krytyki jaka pojawiła się w momencie premiery pierwszego trailera filmu "Smoleńsk", pokazują, że wiedzą lepiej jak się kręci filmy. Ciągle widać ten sam "styl zerowy" reżyserii, kiepskie role w wykonaniu w większości nikomu nieznanych aktorów z trzeciej półki i całą masę "złotych cytatów", w tym mój ulubiony: To nie jest proste, a nawet wręcz przeciwnie. Nowy trailer, poza tym, że dłuższy od poprzednika, a co za tym idzie, pokazujący więcej scen, utwierdza jedynie w przekonaniu, że "Smoleńsk" w wersji kinowej w ogóle nie powinien ujrzeć światła dziennego. To temat na jakiś dokument w Discovery, natomiast na tworzenie filmowej fabuły jest zdecydowanie za wcześnie i trudno nie odnieść wrażenia, że obraz ten powstał ze względów politycznych i czysto merkantylnych.
"Smoleńsk" w reżyserii Antoniego Krauze pierwotnie miał się ukazać w kinach w połowie kwietnia 2016 roku, czyli w okolicach szóstej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Jednak, tuż przed premierą filmu, okazało się, że jest on... nieskończony. Według samego reżysera nie udało się na czas ukończyć prac postprodukcyjnych, w tym ekhm... "efektów specjalnych". Obecnie wszystko wskazuje na to, że nowa data premiery, czyli 9 września 2016 roku, jest tą ostateczną. O ile oczywiście znajdą się śmiałkowie gotowi wydać swoje ciężko zarobione pieniądze, by obejrzeć "Smoleńsk" na dużym ekranie.