Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że produkcje z małżeństwa Warner Bros. i DC oraz Disney i Marvel przyćmiewają wszystko wokół, a tutaj - na znak protestu - dzielny Bilbo Baggins wymachuje nam swoim mieczykiem, przypominając nam, że premiera Hobbita 2 już za niecałe trzy miesiące (27 grudnia w Polsce). Nie można być zatem obojętnym, czas przygotowywać się na nadejście Hobbit: The Desolation of Smaug (Hobbit: Pustkowie Smauga), drugą część z trylogii przygód o małym hobbicie.

Po tym jak Bilbo (w Hobbit: Niezwykła Podróż) stawił czoło armii orków oraz (zachwianemu psychicznie) Gollumowi, w nowym filmie od Petera Jacksona Thorin (Richard Armitage) oraz jego drużyna złożona z 13 krasnoludów (a także Bilbo/Martin Freeman oraz Gandalfa Szarego/Ian Mc Kellen) dalej zmierzają do Samotnej Góry, aby odzyskać z rąk Smauga (głos Benedicta Cumberbatcha) utracone królestwo krasnoludów i… złoto.
Część fanów twórczości Jacksona mogła jeszcze do niedawna czuć się zawiedziona, na tegorocznym Comic-Conie nie było żadnego panelu poświęconego Hobbitowi 2. Teraz jednak, gdy już światło dzienne ujrzał epicki trailer, wiemy już że sprawy mają się bardzo dobrze. Na ekranie zobaczymy więcej elfów, w tym Thranduila (Lee Pace), Tauriel (Evangeline Lilly) oraz oczywiście Legolasa, czyli Orlando Blooma dla którego Hobbit 2 jest pożegnaniem z tą rolą – czego chyba wszyscy już żałujemy.