REKLAMA

Netflix próbuje wykreować własnych superbohaterów. „Obrońca Stambułu" nie zastąpi jednak „Daredevila"

Netflix rozwodzi się z Marvelem i chce mieć własne seriale o superbohaterach. Jednym z nich jest „The Protector”, czyli „Obrońca Stambułu”.

obrońca stambułu netflix the protector recenzja
REKLAMA
REKLAMA

„The Protector” zadebiutował na platformie Netflix w miniony piątek. Ponieważ oglądam wszelkie seriale na podstawie komiksów i o superbohaterach, nie mogłem przepuścić okazji, by sprawdzić i ten tytuł. W końcu zwykle herosi w obcisłych strojach, którzy walczą ze złem i występkiem, mieszkają w Ameryce - ale nie tym razem.

Obrońca Stambułu” to superbohater od Netfliksa rodem z Turcji.

Netflix ma w swojej ofercie całkiem sporo seriali o superbohaterach, zwykle na podstawie komiksów, ale ta część oferty to przede wszystkim produkcje własne zrealizowane we współpracy z Marvel Television. Większość z nich została już skasowana.

Doszło do tego, że nawet „Daredevil”, czyli najlepiej oceniany przez widzów serial na podstawie komiksów w ogóle - a więc nie tylko z tych dostępnych na Netfliksie - nie doczeka się kontynuacji. Serwis kombinuje teraz, jak zapełnić pustkę w ramówce.

obrońca stambułu netflix the protector recenzja class="wp-image-234446"

Nic dziwnego, że powstają takie projekty jak „The Umbrella Academy” czy właśnie „The Protector”.

Nie spodziewajcie się jednak, że „The Protector” (ten z 2018 roku od Netfliksa - nie mylić ze starszym serialem o policji w Los Angeles o tym samym tytule amerykańskiej stacji Lifetime) zagrozi pozycji Marvela i DC i stanie się w świadomości odbiorców nowym Supermanem.

Nie ma tutaj niczego, co wyróżniłoby tę postać na tle tysięcy pojawiających się na kartach komiksów i na ekranach przed nim. „Obrońca Stambułu” to tylko i aż klasyczna opowieść o początkach kariery generycznego superbohatera, zbudowana na powtarzanych do znudzenia schematach.

Jej największym wyróżnikiem jest to, że osadzono ją w tureckich realiach.

Dla widza z Europy jest to pewna egzotyka, ale na szczęście w przeciwieństwie do „Sacred Games” - indyjskiego serialu Netflix Original - nie wymaga od widza znajomości realiów tej części świata, w której umiejscowiona jest akcja. To uważam akurat za plus, bo nie odbiłem się od pilota i wszystko było dla mnie w pełni zrozumiałe.

Oczywiście detale są bezpośrednio związane z miejscem akcji i turecką kulturą, ale sam motyw przewodni jest uniwersalny. Ile już było historii o tym, że młody człowiek przedwcześnie odkrywa swoje przeznaczenie w wyniku utraty kogoś bliskiego, zabitego z ręki największego łotra, jakiego widziała Ziemia.

obrońca stambułu netflix the protector recenzja class="wp-image-234434"

Kim w ogóle jest Obrońca Stambułu?

Głównym bohaterem „The Protector” jest młody chłopak o imieniu Hakan. Pracuje u swojego przybranego ojca na bazarze, ale marzy mu się otwarcie własnego ekskluzywnego butiku. Nie ma jednak ani doświadczenia, ani wykształcenia. Brakuje mu też pieniędzy na rozkręcenie biznesu.

Sprawę komplikuje fakt, że na domiar złego przyjaciel Hakana przepuścił ich wspólne pieniądze na czynsz. Na drodze bohatera pojawia się jednak tajemnicza kobieta, która oferuje mu spore pieniądze. Wystarczy, że dostarczy mu koszulę z konkretnym wzorem, która leży gdzieś w jego piwnicy.

obrońca stambułu netflix the protector recenzja class="wp-image-234452"

Jak można się domyślić, nie jest to zwyczajny ciuch.

Okazuje się, że Hakan jest związany z jakąś pradawną organizacją, która widzi w nim tytułowego czempiona. Już na samym początku bohater zdobywa supermoce wraz z tajemniczym symbolem na swej piersi w wyniku tragedii, do której sam doprowadził. „Obrońca Stambułu” może rozpocząć swoją misję, chociaż tak w zasadzie nie wie, czym ona jest.

Pod wieloma względami The Protector przypomina Iron Fista. Danny Rand co prawda o swoją świecącą pięść musiał walczyć i pragnął jej od dziecka, ale też otrzymał charakterystyczny znak na piersi, co dało mu nadnaturalne zdolności. Po powrocie do rodzinnego Nowego Jorku z kolei nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić - tak jak z początku Hakan.

REKLAMA

Oba seriale łączy też to, że wcale nie zachęcają, by je dalej oglądać. Zapewne dla mieszkańców Turcji premiera „The Protector” w ramach serii Netflix Originals to jest istotne wydarzenie, tak jak dla nas ważny był debiut „1983”, ale poza granicami rodzimego rynku nie wróżę „Obrońcy Stambułu” spektakularnego sukcesu. To historia, którą oglądaliśmy w tej czy innej formie już dziesiątki razy.

Serial „Obrońcy Stambułu” znajdziecie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA