REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Planujecie obejrzeć film „Mank”? Wcześniej warto przypomnieć sobie „Obywatela Kane’a”

Długo oczekiwany nowy film Davida Finchera „Mank” opowiadać będzie o losach Hermana J. Mankiewicza  - scenarzysty legendarnego filmu „Obywatel Kane”. Pozwólcie, że opowiem co nieco o tym arcydziele X muzy.

03.12.2020
21:24
Obywatel Kane - film z 1941 roku w reżyserii Orsona Wellesa
REKLAMA
REKLAMA

Liczę oczywiście, że ci z was, którzy uważają się za kinomanów, przynajmniej raz w życiu widzieli film „Obywatel Kane”. Te osoby z pewnością wiedzą, że obiegowa opinia stawiająca dzieło w reżyserii Orsona Wellesa pośród największych arcydzieł kina nie jest przesadzona.

Można się oczywiście spierać czy jest to najlepszy film w historii kina (moim zdaniem nie, choć jest bardzo blisko) czy po prostu należy do ograniczonego grona panteonu X muzy. Nikt jednak nie jest w stanie podważyć jego wielkości, no chyba, że bawi się w internetowego trolla.

„Obywatel Kane” zmienił kino na zawsze. To film, który wyznaczył nowy rytm kinematografii, popchnął jej rozwój do przodu i ukształtował do formy, jaką znamy dziś.

A przy tym wszystkim, wyprzedzał swoje czasy, co najmniej o 20 lat. To też jeden z największych przełomów formalnych i narracyjnych w dziejach X muzy. Liczba nowatorskich rozwiązań, choćby tylko w sposobie kadrowania, oświetlenia czy inscenizacji jest doprawdy imponująca jak na film z 1941 roku. Wystarczy, że obejrzycie sobie inne produkcje z tamtych lat, a nawet z okresu trochę późniejszego i sami zobaczycie, że żaden film tak nie wyglądał. Wiele rozwiązań i pomysłów wizualnych Wellesa i operatora Gregga Tolanda broni się nawet i dziś.

obywatel kane film

Na palcach maksymalnie dwóch rąk można policzyć tego typu kamienie milowe kina, które przyniosły prawdziwą rewolucję i przeniosły je w nowoczesność. A „Obywatel Kane” był jednym z pierwszych, który to uczynił.

Co ciekawe, wszystkiego tego dokonał zaledwie 25- letni wówczas Orson Welles, który nie tylko zagrał główną rolę w „Obywatelu Kane” i był współautorem scenariusza, ale też wyreżyserował ten obraz.

obywatel kane orson welles

Czy wspomniałem, że był to też jego filmowy debiut? Oczywiście miał niemałe doświadczenie w teatrze, gdzie nie tylko robił furorę jako młody aktor, ale też ledwo co skończywszy 20 lat, był uznanym reżyserem sztuk Shakespeare’a. Mając 23 lata trafił na okładkę magazynu Time.

Do tego stał się autorem jednego z najgłośniejszych „happeningów” w historii (uznawanego też za pierwszy prawdziwy mockument i medialny trolling w dziejach), takiego, który znany i powtarzany jest do dziś. Mowa tu o jego audycji radiowej, podczas której zainscenizował atak kosmitów w dźwiękowej adaptacji „Wojny światów” H.G. Wellsa (podobieństwo nazwisk przypadkowe, ale aż się prosi o to, by włączyć los w to równanie). I zrobił to tak przekonująco, że słuchający go Amerykanie naprawdę uwierzyli, że na Ziemi wylądowali kosmici! A co wy zrobiliście do 25 roku życia?

Stąd też takie zaufanie studia w jego umiejętności. Miał talent, doświadczenie (pomimo młodego wieku) i do tego stał się sławny - postanowiono mu więc dać (w większości) wolną rękę, w skutek czego Welles mógł się cieszyć na planie „Obywatela Kane’a” niespotykaną wcześniej (a także i nieczęstą później) swobodą twórczą. W jego kontrakcie były zapisy dotyczące tego, że studio nie ma prawa na żadne daleko idące zmiany w procesie twórczym.

Zapewne z tej właśnie swobody mogło zrodzić się dzieło tak wybitne i przełomowe. Ale też, idąc też trochę w obronę hollywoodzkiego modelu producenckiego, nie zawsze takie ryzykowne strzały wypalają i okazują się sukcesami przynoszącymi zysk i zdobywającymi uznanie. Wszystko zależy, na jakiego artystę się trafi. W tym przypadku wytwórnia RKO postawiła na właściwego konia.

obywatel kane 1942

Oczywiście jednak nie było do końca tak, że studio w ogóle nie chciało maczać placów w produkcji „Obywatela Kane’a”. Welles wiedział jednak, jak ich podejść - to nie była wielka filozofia, po prostu kłamał przedstawicielom RKO twierdząc, że to co widzą w danej chwili na planie, to tylko próby, a nie właściwe zdjęcia. Ludzie w garniturach odpuszczali, a gdy dowiedzieli się, że prawda wyglądała inaczej, to było już za późno. Trzeba sobie jakoś radzić i czasem pomagać losowi. Cóż, dziś wiemy już, że te niewinne kłamstewka wyszły wszystkim na dobre.

Jeszcze zanim Welles zdecydował się zasiąść na fotelu reżysera, po podpisaniu umowy z wytwórnią RKO, jego pierwszym pomysłem na debiut filmowy była adaptacja „Jądra ciemności” na podstawie powieści Josepha Conrada.

Jak wiemy, ponad 30 lat później Francis Ford Coppola, bazując na tej książce, nakręcił „Czas apokalipsy”, także kto wie, czy gdyby Welles dał światu swoją adaptację tej historii, to Coppola sięgnąłby po ten pomysł. Zapewne istnieje gdzieś alternatywna Ziemia, na której światła dziennego przez takie proste zrządzenie losu nie ujrzał ani „Obywatel Kane” ani „Czas apokalipsy”. Z drugiej strony, może na tej wersji Ziemi Patryk Vega zajmuje się zawodowo uprawą rzepaku, a Michael Bay kręci filmy z wesel, więc może nie jest tak źle. Musi być jakaś równowaga. Nieważne.

Ale wróćmy już do samego „Obywatela...”. Nie jest chyba wiedzą powszechną, że początkowo i w oryginalnym zamyśle „Obywatel Kane” miał być opowieścią biograficzną, ale o innej, realnej, postaci. Mowa tu o Howardzie Hughesie, którego miał zagrać aktor Joseph Cotten. Ostatecznie Welles stwierdził, że życie Hughesa wyda się widzom w tamtych czasach zbyt nieprawdopodobne (ależ to musiały być piękne czasy), wiec postanowił stworzyć fikcyjną opowieść, bazującą jedynie na prawdziwych postaciach. Film o Hughesie powstał dopiero ponad 60 lat później. Był to znakomity „Aviator” z jedną z najlepszych ról w karierze Leonardo DiCaprio.

„Obywatel Kane” powstał więc jako mikstura prawdy z fikcją. Ze strony scenarzysty Hermana J. Mankiewicza (czyli bohatera nadchodzącego filmu Netfliksa, „Mank”) inspiracją był magnat prasowy, William Randolph Hearst. Z kolei sam Orson Welles zarzekał, że on został zainspirowany życiem Samuela Insulla, który był jednym z twórców infrastruktury sieci elektrycznej w Stanach Zjednoczonych, a w młodości pełnił rolę osobistego sekretarza Thomasa Edisona.

Los jednak połączył Wellesa z pomysłem Mankiewicza, a sam Hearst dostawał ataków furii, gdy dowiedział się o jego filmie i publicznie zaczął oskarżać reżysera o bycie komunistą.

Dziś to raczej na nikim nie robi wrażenia, ale w latach 40. i 50. nie były to lekkie słowa. Za samo podejrzenie bycia komunistą groziło wpisanie na „czarną listę Hollywood”, co z kolei mogło doprowadzić do totalnego upadku kariery danego twórcy (wielu zresztą tego doświadczyło na własnej skórze).

Ale na tym się nie skończyło. Przez długie miesiące Hearst i jego pracownicy skutecznie blokowali premierę „Obywatela Kane’a”, a wiele kin, nie chcąc się narażać na gniew magnata i jednego z najpotężniejszych ludzi w Ameryce, wolała się ten spór nie mieszać i również postanowiła nie pokazywać go ludziom.

Ostatecznie film pojawił się w kinach we wrześniu 1941 roku i względnie dobrze poradził sobie w dużych miastach, ale wszędzie indziej przyniósł straty na poziomie dystrybucji kinowej. Początkowe recenzje też nie były od razu wychwalające pod niebiosa. Przeważnie wypowiadano się pochlebnie o warstwie wizualnej, nowatorskich technikach filmowych, ale nikt nie stwierdzał, że „Obywatel Kane” to arcydzieło. Na to trzeba było poczekać aż przyszły kolejne pokolenia widzów i krytyków, które z szerszą perspektywą przyjrzały się jego fenomenowi.

REKLAMA

Jeśli więc tylko macie czas i możliwość i planujecie obejrzeć „Manka” w serwisie Netflix, to przed seansem koniecznie przypomnijcie też sobie „Obywatela Kane’a”, który tylko poszerzy wam kontekst produkcji Davida Finchera.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA