REKLAMA

Och, Infinity!

Myśląc nad tym artykułem, przed oczyma miałem parę opcji, od których mogłem go rozpocząć. Mogłem roztoczyć przed Wami wizję boskiego stworzenia, któremu narody kłaniać się mają w pas. Mogłem rozpocząć użalaniem się nad tym, że takich gier jak Torment już się nie robi. Mogłem także nawrzucać "Nocom Neverwinter". Mogłem. Ale zacznę bardzo fantastycznie, czysto abstrakcyjnie.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Zaczynając więc przez abstrakcjonizm i fantastyczne spojrzenie na świat, załóżmy, że mamy mądrą kobitkę. Mądrą, inteligentną, typowego "wykształciucha", ale niezbyt ładną. Okularki, nadwaga i tak dalej. Mamy także piękną i idealną, z naszego punktu widzenia, białogłową, która wyglądem olśniewa nas za każdym spojrzeniem, jakie na nią łapczywie rzucamy. Pierwsza dama ma taką cechę - bardzo przyjemnie nam się z nią spędza czas. Rozmowa z nią jest wszystkim, czego potrzebujemy, by czuć się szczęśliwymi. Druga zaś, jest jej przeciwieństwem - rozmowa się nie klei, i gdyby nie wygląd, dawno skazana zostałaby na banicję.

REKLAMA

Newralgiczne pytanie, najważniejsze dla nas teraz - którą wybieracie? Ja bez wahania pierwszą. Mimo braków w urodzie, mogę spędzić z nią przyjemnie czas. Porobić cokolwiek. A co mogę z drugą? Co najwyżej popatrzeć.

Tak samo rzecz się ma z naszymi RPGami. Z jednej strony mamy stare, ale cholernie "jare" Baldury i Tormenta. Z drugiej Neverwintera i jeszcze parę innych. To znaczy głównie Neverwinter. W każdym razie mamy wybór - piękne, ale płytkie gry z genialną oprawą wizualną, albo mniej "fajerwerkowate" starsze tytuły, chociaż w sumie jeszcze nie takie brzydkie i zgrzybiałe. Fakt, faktem, że wielu fanów BG przeszło na NWN. Nie twierdzę, że coś zdradzili, stali się Judaszami starej, dobrej religii. Są gusta i guściki, i za prawem do ich posiadania będę bił się razem z nimi. Ale kiedy chodzi o liberalne wygłaszanie swoich poglądów na ten temat, mogę walczyć z każdym, kto twierdzi, że NWN jest lepszy niż Torment. Torment ma "to coś", co daje mu przewagę nad płytkimi niemal do bólu tytułami. Całe szczęście sztandarowy produkt cRPGów w 3D - Neverwinter Nights - nie jest aż tak tragiczny, jak podobne mu produkcje, o tyle nie umywa się do staroci.

Pytanie numer dwa, równie ważne - czy to magia Infinity? Tu nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie. Dla mnie tak. Wydaje mi się, że to brak fajerwerków spowodował poszukiwanie innych rozwiązań - dialogowych, fabularnych.

Znaczy to, że jest to, jako tako, skutek poboczny całego faktu braku rozwiązań technicznych. Cały "myk" jest tu, że rzut izometryczny nie pozwala na wiele, dając jednak możliwości popisu przy budowie lokalizacji. Także muzyka jest genialna i nawet ludzie mało zorientowani w tę stronę dostrzegą jej piękno. Również napomnieć należy o polonizacjach, które zasłynęły w historii jako najlepsze.

Fabuła jest dla mnie tym, czym dla ryby oskrzela. Pozwala oddychać wśród głębin marnej pod innym względem gry. Porównajmy na przykład drugą część Baldura i Tormenta. Z jednej strony mnogość postaci, rozbudowany świat, setki zadań do wykonania, z drugiej genialna fabuła, a tylko osiem potencjalnych towarzyszy podróży, krótka linia główna i trochę zadań pobocznych wymagających niewielkiego poświęcenia czasu (w porównaniu z Baldurem i zadaniami takimi jak spacyfikowanie Wzgórz Wichrowych Włóczni, czy te związane z gildiami złodziejskimi). Ale, mimo wszystko, to Torment pozostawił za sobą setki pytań i nierozwiązanych kwestii, to do niego mam ochotę wrócić. Teraz porównajmy fabuły Neverwinter Nights i Infinitowych cRPGów. Nawet weźmy już NWN 2 - bo jedynka była liniowa i stereotypowo RPGowa do bólu - który prezentuje poziom wyższy niż inne nowe produkcje. Dlaczego mam grać w fabularnego gniota? Czy nikt nie jest w stanie opakować Tormenta w grafikę na miarę NWN 2? Co w tym przeszkadza, przepraszam, bo sam nie wiem? A jak dało się kiedyś, to na pewno i da się teraz!

REKLAMA

Ostatnie pytanie - co z trzecią częścią Baldura? Wieść gminna niesie, że produkcja została zawieszona. Co z tego wyjdzie? Moim zdaniem nic ciekawego. Dwójka miała być ostatnia. Jasne, pomyślałem od razu, pójdą za kasą. No i tak się stało, i tym będzie trzeci Baldur - pogonią za kasą na miarę NWN. Zresztą, czy uważacie, że można z sensem kontynuować przygody dziecka Baala?

Niewątpliwie era klasyków się skończyła. Teraz ma być ładniej i lepiej - niekoniecznie fabularnie. Jest na czym zawiesić oko, ale nie ma czym najeść się do syta. Boli starych wyjadaczy, ale i nowych, inteligentnych graczy, którzy poszukują czegoś innego, niż grzmocenia się mieczami i czarami. Czy mamy przed sobą świetlaną przyszłość? Niestety, nie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA