Kiedy usłyszałem o pierwszej od dłuższego czasu powieści fantasy Rafała Ziemkiewicza, wydanej nakładem Fabryki Słów, jasne było, że prędzej, czy później będę musiał po nią sięgnąć. Zwłaszcza, iż na okładce książkę poleca m.in. sam Grzędowicz, który jest dla mnie jednym z lepszych twórców polskiej fantastyki. Ziemkiewicz nad wyraz ciekawie opisuje świat otaczający nas, a także wszystkie zagadnienia związane z naszym krajem, ludźmi i różnymi, naprawdę dziwnymi zjawiskami wywołanymi przez bandę łasych na kasę panów w garniturach. Toteż niezwykle zainteresowany byłem tą najnowszą publikacją. Ciekawy byłem, w jakim stopniu Ziemkiewicz sobie poradził z powieścią fantasy, skoro tak dobrze mu idzie z publicystyką.
Już od pierwszych kart powieści widać, że mamy do czynienia ze standardową powieścią fantasy. A przyznam szczerze, że powoli zaczyna mi brakować takich książek, ponieważ wszystko, co było warto przeczytać mam już za sobą. A ostatnio nasi pisarze rezygnują z tego typu powieści, wzbogacają na siłę swoje najnowsze tytuły jakimiś pomysłami wziętymi z księżyca. Dlatego też przystąpiłem z wielkim zapałem do dalszej lektury Ogni na skałach.
Główny bohater i sprawca wszystkich historii - najemny żołnierz i imieniu Żegost wałęsa się po całej krainie poszukując nowego "pracodawcy". Natyka się na małe miasteczko rybackie, w którym już na pierwszy rzut oka dzieje się coś złego. Nie dość, że czuje jakieś złe moce w pobliżu, to jeszcze znajduje wyrzucone z morza zmasakrowane ciało jakiegoś rybaka, a wieśniacy opowiadają mu o masakrze w nadbrzeżnej chatce. Niedługo później w karczmie, sprowokowany wywołuje bijatykę, co powoduje zwrócenie się wszystkich rycerzy poddanych księciu przeciwko niemu. Nasyłają na niego jednego z pobratymców, który jednak nie może się równać z doświadczeniem Żegosta i zostaje, lekko mówiąc rozpruty ;). Tym sposobem główny bohater ląduje przed sądem i od śmierci ratuje go jedynie małżonka księcia, która tworzy osobisty oddział żołnierzy. I tak oto zostaje zmuszony do wzięcia udziału w niebezpiecznej grze o najwyższą stawkę, w której nie ma wygranych. Natomiast może być wiele przegranych. Czy uda się temu zwykłemu żołnierzowi rozwiązać wszystkie zagadki nękające tę krainę? Czy zdoła utrzymać się przy życiu i uratować pobliskie miasteczko?
Ogólnie cała historia jest ciekawa. Jej konstrukcja, zarys fabuły, jak i samo zakończenie kojarzyło mi się z motywami baśniowymi, co stanowi wielki plus, jednak prawdą jest także to, że ciągle miałem przeczucie, iż gdzieś już to wszystko widziałem... A może to po prostu stary jak świat schemat, na podstawie którego opiera się cała intryga.
Rafał Ziemkiewicz ma zupełnie inny sposób pisania i prowadzenia narracji, niż reszta znanych mi autorów fantasy. Na samym początku muszę przyznać, iż nużyło mnie to strasznie. Każda kolejna strona dłużyła mi się, przez co często myślami odbiegałem w zupełnie inna stronę. Jednak po "przestawieniu się" na nowy tekst dostrzegłem doskonały klimat, który tworzy i utrzymuje lekką mgiełkę nad książką. Przyzwyczajony już do tego stylu brnąłem coraz głębiej w przygodę, pozwalając się prowadzić autorowi. Tutaj całkowitą władzę ma Ziemkiewicz, a dzięki jego sposobowi władania piórem, doskonale wybiera momenty, w których otwiera nam lub zamyka wrota do krainy marzeń. Trudno to wyjaśnić słowami, albowiem jest to rzecz niespotykana w zwykłej literaturze, ale w tym wypadku sprawdza się nad wyraz wspaniale.
Żeby nie było że tonę w zachwytach. Były momenty, kiedy Ognie na skałach mnie niestety zawiodły. Spodziewałem się bardziej rozbudowanej historii, lub ciekawszych rozwiązań niektórych spraw. A tymczasem otrzymałem, co prawda ciekawą historię, ale niestety momentami do bólu przewidywalną, co psuje końcowy efekt. Dodatkowo powieść jest troszkę za krótka. Może to jest kiepski argument do obniżania ostatecznej oceny, jednak jestem przyzwyczajony, do co najmniej dwa razy grubszych książek. A tymczasem tutaj, ta cała historia się kończy za szybko i na koniec pozostawia czytelnika z pewnym niedosytem.
Ogólnie jestem rozdarty i do końca nie wiem jak do całości podejść, aby obiektywnie ocenić. Jednak po głębszym zastanowieniu książka stanowi solidny kawałek inteligentnej rozrywki. Na pewno każdy fan polskiej fantastyki nie może przejść obojętnie obok tego tytułu, jednak mam mieszane uczucia, co do tego, czy dla reszty fanów słowa pisanego ta pozycja będzie łakomym kąskiem. No, ale może, przy odrobinie wolnego czasu warto by jednak poświęcić pół dnia na zapoznanie się z nieco inną twórczością Ziemkiewicza...