Mordobicie uratowało galę oscarową. Po raz pierwszy od dawna zobaczyłem tam prawdziwe emocje
Ach, co to była za gala. Podczas tegorocznego rozdania Oscarów nie zabrakło zaskoczeń. Nawet najbardziej odważne decyzje Amerykańskiej Akademii bledną jednak przy pewnym incydencie. Will Smith spoliczkował bowiem Chrisa Rocka, zapewniając widzom sporą dawkę emocji.
Takiej gali oscarowej nie było od dawna. Na tych imprezach zazwyczaj nie dzieje się zbyt wiele. Ktoś przedstawia nominowanych, ktoś przyjmuje statuetkę, ktoś rzuca wymuszonym żartem, ktoś się wzrusza - i tak w kółko. Od lat praktycznie nie ma co liczyć na nic innego. Wszelkie zmiany w formule wydarzenia sprawiały tylko, że było ono coraz nudniejsze.
Mogliśmy się o tym przekonać w zeszłym roku. To wtedy z powodu koronawirusa impreza odbyła się w kilku miejscach jednocześnie. Co z tego, skoro prócz tańca Glenn Close nic się nie działo? Nawet nie było suchych żartów gospodarza, bo Oscary od 2018 roku odbywały się bez hosta. Tym razem postanowiono to zmienić. Galę poprowadziły trzy kobiety - Amy Schumer, Wanda Sykes i Regina Hall. Podobno zatrudnienie ich wszystkich i tak "wyszło taniej niż mężczyzny".
Oscary 2022 - żarty żartami, a filmy filmami
Oddajmy Amerykańskiej Akademii, że po tragicznych wynikach oglądalności zeszłorocznej gali, tym razem organizatorzy chcieli w jakiś sposób ożywić imprezę. Na początku nawet im się to udawało. Prowadzące raczyły nas humorem godnym Ricky'ego Gervaisa hostującego Złote Globy. Tu rzuciły żart o rasie, tam o płci, a jeszcze gdzie indziej Regina Hall zmacała sobie Josha Brolina i Jasona Momoę.
Wszystkie żarty odnosiły się do drążącego Hollywood rasizmu i seksizmu. Gala okazała się więc niegrzeczna, na tyle, na ile gala transmitowana przez ABC (stacja należąca do The Walt Disney Company) może być niegrzeczna. Dlatego zawoalowane docinki w stronę branży nieraz zastępowano ironicznymi komentarzami względem samych wyróżnionych nominacjami produkcji. Jedna z prowadzących przyznała nawet, że "Psie pazury" to świetny film. Oglądała go trzy razy i doszła do połowy.
Na dziesięć rzuconych żartów jeden był zabawny, a prowadzące pojawiały się i znikały. W międzyczasie "Diuna" zgarniała Oscary w kategoriach technicznych, ktoś odbierając nagrodę powiedział coś o reprezentacji mniejszości w kinie i mogliśmy zobaczyć skróty przyznania statuetek w mniej liczących się konkurencjach. Ok, chociaż była to kontrowersyjna decyzja, sprawiła, że gala stała się bardziej dynamiczna.
Niestety nie brakowało momentów, w których transmisję i tak chciało się wyłączyć, żeby pójść spać. I wtedy stało się to, na co czekaliśmy od wielu lat. Coś złowieszczego zawisnęło nad galą, gdy Chris Rock wyszedł na scenę, aby wręczyć Oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego. W trakcie wprowadzenia rzucił on żartem o łysej głowie Jady Pinkett Smith. Jej mąż nie wytrzymał.
Oscary 2022 - Will Smith policzkuje Chrisa Rocka. Widzowie: WOW
Nit nie mógł przewidzieć, że Will Smith jak siedział, tak wstanie i podejdzie do Chrisa Rocka, aby dać mu, kolokwialnie mówiąc, w mordę. Niech to wybrzmi: podczas Oscarów Will Smith spoliczkował Chrisa Rocka za żart o Jadzie Pinkett Smith. Potem padło z jego ust kilka mocnych słów i kazał komikowi "nie wycierać sobie gęby jego żoną". Nie zabrakło przy tym paru f-bombs.
Czy zachowanie Willa Smitha było na miejscu? Powiem tylko, że Jada Pinkett Smith cierpi na chorobę autoimmunologiczną atakującą mieszki włosowe. Na pytanie, czy wypadało się w takim wypadku śmiać z jej wyglądu, odpowiedzieć musicie sobie sami. Niemniej aktor zapewnił widzom emocje, jakich nie było podczas oscarowej gali od bardzo dawna. Podkreślę: chodzi o emocje, nie sam widok przemocy.
Oscary ciągle się zmieniają. Stają się coraz bardziej inkluzywne. Idzie to w parze z postępującą sztucznością. Ostatnim razem, kiedy mogliśmy mieć pewność, że oglądamy prawdziwych ludzi, a nie maszyny z wyuczonymi reakcjami, był moment, gdy Jennifer Lawrence potknęła się, idąc odebrać statuetkę. Czar skrzętnie przygotowanego spektaklu wtedy prysł. Była w tym jakaś spontaniczność, coś innego. Dokładnie to samo zadziało się minionej nocy.
Możemy dyskutować, czy przemoc na Oscarach to coś, co chcemy oglądać. Możemy się zastanawiać, czy rzucanie fuckami to język, jaki chcemy słyszeć w trakcie tak uroczystych gal. Nie zmieni to jednak faktu, że podczas rozdania nagród Amerykańskiej Akademii tak dobrze nie bawiłem się, odkąd na scenie Dolby Theatre wystąpiła Three 6 Mafia. A był to 2006 rok.
Oscary 2022 - spektakl pełen przemocy czy emocji?
Co z tego, że zaraz wszystko wróciło na swoje normalne tory, a Will Smith odbierając Oscara za swoją rolę w "King Richard: Zwycięska rodzina", popłakał się i mówił o Bogu, niczym co drugi laureat nagrody w całej jej historii przed nim. To jedno uderzenie Chrisa Rocka i bluzgi padające w jego stronę sprawiły, że bez mrugnięcia okiem wytrzymałem do końca gali.
Powtórzę: w żadnym razie nie chodzi tutaj o pochwałę przemocy. Po raz pierwszy od bardzo dawno na gali oscarowej pojawiły się prawdziwe emocje. Nie sztuczne łzy i równie fałszywe uśmiechy, tylko emocje, które wytrącają z poczucia, że ogląda się wyreżyserowany spektakl. I tak jak zapewne u wszystkich widzów transmisji wydarzenia, ten moment zostanie ze mną na długo, bo takiej dawki adrenaliny Amerykańska Akademia szybko nam ponownie nie zapewni.