Hollywood lubi uważać Oscary za najważniejsze wydarzenie nie tylko branży filmowej, ale całej Ameryki. Kłócą się z tym pomiary oglądalności tegorocznej gali rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Według wstępnych wyników Nielsena Oscary przyciągnęły przed telewizory jedynie 26,5 miliona odbiorców.
Stanowiło to 18,9 proc. gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych. Gala rozdania Oscarów tradycyjnie odbywa się w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu. Tegoroczne pomiary dają więc wiarygodny wynik i pokazują wyraźny trend spadkowy.
Oglądalność Oscarów regularnie maleje od 2014 roku, gdy wyniosła 43,7 mln.
Spadek o prawie dwadzieścia milionów oglądających program Amerykanów musi zaniepokoić włodarzy transmitującej galę telewizji ABC. Nawet pomimo tego, że czas reklamowy przy transmisji Oscarów został sprzedany w całości i wynosił 2,6 mln dolarów za możliwość wyświetlenia 30-sekundowego spotu.
Oglądalność oscarowej gali zależy często od popularności walczących o statuetkę filmów. Nie dziwią więc rekordowe wyniki w latach 2001, 2004 i 2014 (gdy nagrodę zdobywały odpowiednio Gladiator, Władca Pierścieni: Powrót Króla i Zniewolony. 12 Years a Slave). Tegoroczni faworyci Kształt wody i Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri póki co odnotowują słabe wyniki finansowe w USA. Dlatego dla wielu Amerykanów były filmami anonimowymi. Część odpowiedzialności za słaby wynik spoczywa również na Jimmym Kimmelu, który w poprzednim roku okazał się powiewem świeżości, lecz tym razem zrobił na wielu widzach złe wrażenie.
Jednocześnie zrzucanie winy tylko na te fakty, może być mylące. Hollywood nie ma żadnych szans na powtórzenie wyników z poprzedniego wieku, takich jak choćby 55,2 miliony w 1998, bez względu na to, jakie filmy będą walczyć o nagrodę, czy kto poprowadzi Oscary. Amerykanie wyraźnie coraz mniej interesują się tą imprezą.