REKLAMA

Ostatni Patrol

Odkąd poznałem świat wykreowany przez Siergieja Łukjanienkę, nie opuszcza mnie on ani o krok. Stoimy w korku? Sprawdzę tylko linie prawdopodobieństwa i trafię na pustą ulicę. Dostałem jedynkę ze sprawdzianu z polskiego? A job twoju mać! - i już nad psorką wisi ogromne inferno. Czy odrobiłem lekcje? Tak, mamo, oczywiście, i jeszcze śmiecie wyniosłem i pokój posprzątałem...

Rozrywka Blog
REKLAMA

Po skończeniu Ostatniego Patrolu nadal nie potrafię zrozumieć fenomenu prozy Łukjanienki. Nie potrafię, acz całą sagę o Patrolach wręcz ubóstwiam. Są to właściwie jedyne książki z pogranicza fantasy, które autentycznie mnie wciągnęły. Jest wprawdzie kilka czynników, które zdecydowanie odróżniają te książki od innych z gatunku fantasy (od tak oczywistych jak realia, w których rozgrywa się akcja, do tych nieco mniej, jak np. głębszy sens i możliwość indywidualnej interpretacji powieści). I to chyba te wszystkie czynniki, połączone w całość, dają tak niesamowitą przygodę.

REKLAMA

Po raz kolejny głównym bohaterem powieści jest Anton Gorodecki, tym razem już silny Wyższy Mag (a należy pamiętać, że na początku Nocnego Patrolu miał dopiero czwarty stopień). Wprawdzie został nim przez przypadek, co obserwujemy w Patrolu Zmroku, ale mniejsza o to, Siły odmówić mu nie sposób. Ostatnia część sagi zaczyna się banalnie, podobnie jak poprzednie - Anton otrzymuje od Hesera, szefa Nocnego Patrolu, pilne zadanie - ma on wyruszyć do Edynburga, gdzie miało miejsce niecodzienne zabójstwo. Niecodzienne, gdyż wszystkie ślady wskazują na robotę wampira, jednak który wampir wylałby całą krew ofiary? Zresztą, sprawa nie jest taka prosta i powiedzie maga aż do Uzbekistanu, by - po powrocie do Moskwy - zakończyć się znów w Szkocji.

Nie trzymając Was dłużej w niepewności - czwarta już część zupełnie nie odstaje od reszty sagi, wręcz przewyższa je pod pewnymi względami. Nie znam innego autora, który potrafiłby tak długo wałkować jeden temat i być wciąż w tej samej, wysokiej formie, nadal wciągając czytelnika w swoją grę. Powieść czyta się jednym tchem, ona cały czas w nas żyje, nie daje spokoju, zmusza do myślenia. Rozwijamy się wraz z nią i odkrywamy nowe tajemnice.

Pod tym względem można by rzec, że pierwsza i ostatnia część sagi są najlepsze. Pierwsza, ponieważ jest to coś nowego, jesteśmy wprowadzani do świata zupełnie innego niż znane nam do tej pory. Ostatnia jednak odkrywa przed nami fakty zupełnie nam nieznane wcześniej, ale niezwykle wciągające i interesujące kogoś, kto już w ten świat wsiąkł. Wspomnę jedynie, iż w sprawę zamieszany jest najpotężniejszy mag w historii, Merlin (tak, mało oryginalne imię, ale ma to swoje uzasadnienie), który podobno w najgłębszych warstwach Zmroku ukrył potężny artefakt. Pod sam koniec dowiadujemy się też czegoś, co można nazwać "prawdą absolutną" o świecie Zmroku. Brzmi ciekawie, prawda?

Jest to coś, czego kompletnie się nie spodziewamy. W ten sposób też rosyjski fantasta raczy i wynagradza swoich czytelników - kompletnie nieprzewidywalnymi (i trzeba przyznać, że "efektownymi") zakończeniami. Zresztą przypomnijmy sobie chociażby zakończenie Patrolu Zmroku - szok, prawda? Tu towarzyszy nam nie mniejszy, a może i większy szok, a przy okazji można powiedzieć, że to niejednoznaczne zakończenie po raz pierwszy jest... piękne. Nie potrafię tego ująć w odpowiednie słowa, ale tym razem mimo zaskoczenia pod koniec powieści czujemy się tak jakoś... błogo.

REKLAMA

Ale, ale - to pod koniec, jednak w trakcie jesteśmy karmieni niesamowicie szybką akcją i lekkim, ledwo wyczuwalnym klimatem grozy. Mroczne podziemia Szkocji i egzotyczna, choć nieco swojska atmosfera Uzbekistanu (acz napawająca w pewnym momencie grozą) plus wycieczki w najdalsze zakamarki Zmroku dają niesamowity efekt. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, a sama intryga przywodzi na myśl najlepsze wzorce opowieści kryminalnych.

Być może jestem "fanbojem" prozy Łukjanienki. Możliwe, że nie oceniam jest twórczości wystarczająco obiektywnie, że nie potrafię lub też nie chcę zauważyć mankamentów, jakie jego książki z pewnością posiadają. Tak, bardzo możliwe, ale wierzcie mi lub nie - tylko WIELCY pisarze mają u mnie takie fory. A Łukjanienko z pewnością się do tego szanownego grona zalicza.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA